Rozmowa z pisarzem Wojciechem Chmielarzem
– Dwie pana książki zostały właśnie wydane we Francji.
– To Farma lalek i Podpalacz. Cieszę się, że te książki tam sobie radzą, mają dobre recenzje. Byłem we Francji na festiwalu kryminałów i na targach książki, jesienią planowany jest tour po księgarniach.
– Czy myśli pan, że fakt, iż pana książki wydano za granicą, również Bondy, Miłoszewskiego i Puzyńskiej, może spowodować ogromne zainteresowanie zagranicznego rynku księgarskiego i wydawniczego właśnie polskim kryminałem? Czy do sukcesu potrzeba jednak wsparcia finansowego państwa?
– Oczywiście, że potrzeba wsparcia państwa. Sukcesu nie będzie bez dobrego programu translatorskiego i promocyjnego ze strony ministerstwa. Wsparcie finansowe jest w przypadku moich książek, zatem coś zaczyna się dziać. Ale to, co naprawdę powoduje zainteresowanie ze strony zagranicznych wydawców, to jest jeden przebój. Czyli książka, która sprzeda się za granicą w kilkuset tysiącach egzemplarzy. W tym momencie każde inne wydawnictwo będzie chciało mieć Polaka w swoim katalogu. Tak było ze Szwedami. Był boom na Mankella i Larssona, a potem to już poszło. Czekamy zatem na polskie Millenium i na dużo szczęścia za granicą.
– W Polsce w tej chwili ukazuje się ponad 200 tytułów powieści kryminalnych rocznie. To dużo.
– Zbyt dużo. Myślę, że jesteśmy na jakimś szczycie rynku kryminalnego. Boję się, że czeka nas przesyt. Nie pamiętam jednak, by ktoś ze znajomych powiedział mi ostatnio w kontekście nowych nazwisk autorów: „Przeczytaj koniecznie, bo warto". ©℗
Cały wywiad w magazynowym „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 1 czerwca 2018 r.
Rozmawiała Monika Gapińska
Fot. Dariusz Gorajski