Śpiew i gra na skrzypcach Zbigniewa Wodeckiego, Leszek Możdżer na fortepianie, orkiestra pod batutą Andrzeja Trzaskowskiego (ojca Rafała, prezydenta Warszawy) i fascynująca, czarno - biała, miłosna historia w teledysku. To wideo, którego premiera odbyła się w poniedziałek (31 maja), promuje nowy album - „Wodecki Jazz ’70 – dialogi”. Utwór ma tytuł "Dialogi" i łączy, podobnie jak cała zapowiadana płyta, archiwalne nagrania oraz ich interpretacje w wykonaniu znakomitych polskich jazzmanów. Krążek ukaże się 4 czerwca.
- Od razu pchnęło mnie w kierunku nowej fali francuskiej. Czerń i biel. Kraków. Para młodych ludzi. Wyobraziłem sobie szalony romans, miłość, fascynację i do czego to może prowadzić. Taki fenomen zakochania i miłości. Kamera jest tu niemal dokumentalna, uczestniczy w wydarzeniach, jest niespokojna i czasem nieprzewidywalna. Jak miłość - tak o teledysku opowiada reżyser klipu, Roman Przylipiak.
Jak zapowiada wydawca - wytwórnia "Mystic Production", na wspomnianej płycie jest Zbigniew Wodecki, ale taki, jakiego nie znaliśmy. Stylistycznie płyta ma pokazać jazz lat 70., kiedy artysta komponował i bawił się ekstrawagancko głosem, przede wszystkim jednak grał na skrzypcach z orkiestrami Jerzego Miliana czy Andrzeja Trzaskowskiego, a swoje autorskie utwory nagrywał w Polskim Radiu. Zaproszeni zatem do projektu goście, m.in. Henryk Miśkiewicz, Leszek Możdżer, Marek Napiórkowski, Michał Tokaj oraz Michał Barański i Paweł Dobrowolski, wybrali sobie po jednym z utworów Wodeckiego do autorskiej aranżacji.
- Archiwalne nagrania Wodeckiego są wstrząsające. Pokazują jego niesamowitą wirtuozerię jako skrzypka, powalają potęgą orkiestracji, imponują zgraniem całego zespołu i ogólną mocą całego przedsięwzięcia. Z jakichś powodów tej twarzy Wodeckiego w ogóle nie znaliśmy, nie byliśmy świadomi, z jak genialnym muzykiem mieliśmy do czynienia. To wszystko skłania mnie ku dosyć smutnym refleksjom, ale radością napełnia fakt, że być może tym razem uda się wskrzesić te nagrania i przywrócić do naszej zbiorowej świadomości - mówi Leszek Możdżer.
(MON)