- Czy gdyby ktoś ukradł z Luwru „Monę Lisę", a potem postanowił ją wystawić, to powinno mu się to umożliwić? A właśnie z taką, analogiczną sytuacją mamy do czynienia w Szczecinie - tak mocnych słów użyła prof. Magdalena Mączyńska, wybitny archeolog, komentując prezentowaną w Zamku Książąt Pomorskich wystawę „Ukraina światu". Przeciwko ekspozycji protestują zgodnie naukowcy polscy i ukraińscy.
Przypomnijmy: w zamku, od lipca pokazywane są przedmioty, pochodzące z prywatnej kolekcji „Platar" z Kijowa, dokumentujące najważniejsze okresy niezwykle bogatej historii Ukrainy, od 6 tysiąclecia p.n.e. do XII w. n.e.. Piękne naczynia, przedmioty użytkowe i zachwycająca biżuteria wzbudzają jednak niemałe kontrowersje: od lat twórcom zbiorów zarzuca się, że skupują precjoza na czarnym rynku, opłacając ludzi rabujących stanowiska archeologiczne. Podnoszone są także kwestie autentyczności niektórych pokazywanych dzieł oraz bliskich relacji właścicieli „Platara" z Wiktorem Janukowyczem, byłym prezydentem Ukrainy, obecnie ściganym międzynarodowym listem gończym.
Wystawa, która gościła już w Polsce, w warszawskim Muzeum Narodowym, w 2008 roku, wzbudziła wiele protestów i głosów krytyki. Sprawa odżyła teraz, gdy ukraińskie skarby przyjechały do Szczecina. Najpierw protest wystosował Związek Archeologów Ukrainy, niedługo później, swoich kolegów wsparli też członkowie Stowarzyszenia Naukowego Archeologów Polskich.
Polscy archeolodzy przypominają, że publiczne prezentowanie nielegalnie pozyskanych zabytków jest sprzeczne z obowiązującą w Polsce Europejską Konwencją o ochronie dziedzictwa archeologicznego oraz wzywają do zamknięcia wystawy. List otwarty w tej sprawie otrzymał m.in. minister kultury. ©℗
Więcej w poniedziałkowym Kurierze Szczecińskim i e-wydaniu z 8 sierpnia 2016 r.
Katarzyna STRÓŻYK
Fot. Ryszard PAKIESER