– Czy publiczność jazzowa jest różna w zależności od miejsca na świecie, inaczej reaguje na słyszaną muzykę?
– Rzeczywiście, tak jest. W świecie zachodnim jest wszędzie dosyć podobnie. Ale jakiś czas temu wróciłem z Chin, gdzie grałem ze swoim sekstetem. To była przygoda jeśli chodzi o odbiór. Tam jest kompletnie inaczej niż u nas, gdzie normą są brawa po solówkach. Tymczasem tam po solówkach cisza, za to zdarzały się choćby zupełnie abstrakcyjne brawa w środku utworu, potem wybuch szalonego entuzjazmu, a jak schodziliśmy ze sceny, to znów cisza. I jeszcze coś – tam, kiedy rozpoczął się koncert, wszyscy wyciągnęli komórki i zaczęli filmować. To był las telefonów, wyglądało trochę tak, jak na koncertach rockowych zapalają się zapalniczki albo inne światełka. Nie zmienia to jednak faktu, że docieramy do melomanów azjatyckich, choć różnice kulturowe są bardzo widoczne.
– Pana nowa płyta „WAW-NYC" powstała w międzynarodowym składzie. Co daje taki miks różnych kultur muzycznych?
– Takie spotkania są zawsze bardzo ciekawe, a dysponując językiem improwizacji jazzowej jesteśmy w stanie się porozumiewać. Udział moich wspaniałych kolegów z Nowego Jorku był niezwykły. Oni są wybitni i wnieśli swój talent w płytę. Tempo życia w Nowym Jorku jest inne niż w Warszawie. To wcale nie znaczy, że żyje się tam lepiej, bo to kwestia wyboru. Lubię Nowy Jork, ale nie wiem, czy chciałbym tam mieszkać, wolę bywać jako turysta. Muzycy amerykańscy myślą trochę inaczej niż my, grają z dużą intensywnością. Zresztą, mam w zespole konglomerat, bo na fortepianie gra Amerykanin o korzeniach kubańskich. To ciekawe kulturowe spotkanie, które zawsze tworzy nową jakość.
– Czy ma pan czas na inne pasje niż muzyka?
– Muzyka to ważny element mojego życia, bo spełniam się na scenie i lubię to robić. Można powiedzieć, że ja w życiu nawet godziny nie przepracowałem, bo muzyka to moja pasja. Poza tym – po prostu żyję, lubię dobrze zjeść, poczytać książki, pójść do kina. Mój koncept nie zakłada całkowitego oddania muzyce. ©℗
Dziękuję za rozmowę.
Monika Gapińska
Cały wywiad w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 27 października 2017 r.
Fot. Jacek Poremba