Poniedziałek, 23 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Meisinger Music Festival. Na żywo, w kościołach, ze szczytnym celem

Data publikacji: 16 sierpnia 2020 r. 21:38
Ostatnia aktualizacja: 17 sierpnia 2020 r. 14:18
Meisinger Music Festival. Na żywo, w kościołach, ze szczytnym celem
 

Rozmowa z Krzysztofem Meisingerem, gitarzystą, pomysłodawcą i dyrektorem artystycznym Meisinger Music Festival

– Wszyscy jesteśmy spragnieni kultury: koncertów i emocji z nimi związanych. Jak radzą sobie artyści w tym trudnym epidemicznym czasie?

– Próbujemy się odnajdywać, są przecież koncerty nagrywane i transmitowane w internecie, jednak ja uważam, że kultura online już się wyeksploatowała, przejadła. Czas epidemii pokazał, że z kulturą trzeba obcować na żywo, wówczas jej energia przenosi się na słuchacza. Energia, z której czerpie także artysta, teatr, sztuka wizualna – tam jest prawda, emocje i światło przenoszące się na publiczność.

Ogłoszenie pandemii sprawiło, że artyści z dnia na dzień stali się ludźmi bezrobotnymi. Jako pierwsi zostaliśmy zamknięci, jako ostatni odmrożeni. Pokazano nam, że musimy sobie radzić sami, że jesteśmy niepotrzebni. Minister kultury nas nie broni, zresztą – co jest bardzo przykre – z kulturą nie radził sobie żaden rząd odkąd pamiętam. Musimy lawirować, szukać możliwości normalnego funkcjonowania. Brak kultury skutkuje ponadto tym, co się dzieje obecnie w kraju: doświadczyliśmy najbardziej agresywnej, wulgarnej kampanii prezydenckiej od lat. Popsuły się nam wektory i prowadzą w złe rejony. Jestem obecnie nad morzem i tu dobrze widać, jaki serwuje się substytut. Na dodatek wmawia się nam, że to normalne. Nigdy nie zgodzę się na to, żeby kultura wysoka została zepchnięta do internetu – musimy obcować z nią na co dzień, na żywo.

– W Szczecinie jednak udało się zorganizować czwartą edycję Meisinger Music Festival. W trudnym czasie, ale w normalnych warunkach, z udziałem publiczności…

– Jeśli chodzi o Szczecin, mam bardzo pozytywne doświadczenia. Gdy opowiedziałem o problemach artystów na kwietniowym spotkaniu z prezydentem Krzysztofem Soską, usłyszałem od niego: „Panie Krzysztofie, robimy ten festiwal! Chcemy wam pomóc”. Jestem pod ogromnym wrażeniem rozmiaru zaangażowania. Inwestowanie w kulturę nie jest tu traktowane po macoszemu. Fascynujące jest również, że to festiwal nie tylko dla miłośników muzyki, władze miasta aktywnie w nim uczestniczą – nie afiszując się przesadnie – co dla mnie jest przykładem szacunku dla artystów i melomanów. Ten rok jest niestabilny, ale nasi sponsorzy również podeszli do naszego przedsięwzięcia bardzo poważnie, widząc, że inwestowanie w festiwal jest misją, która może się wyrażać w jednym zdaniu: nic tak nie dzieli jak polityka, nic tak nie łączy jak kultura.

– Zaprosił pan do współpracy artystów ze Szczecina. Kogo usłyszymy w tym roku w kościołach Szczecina, Stargardu i Barlinka?

– Do koncertu poświęconego Schubertowi zaprosiłem Kasię Buję-Kazubę, Alicję Kruk, Damiana Rybickiego i Damiana Ukeje. Chciałem, by klasykę potraktowali po swojemu, nie byli pretensjonalni, ale spojrzeli na nią, jak na poezję śpiewaną. Będzie to absolutne novum. Złożyłem festiwalową orkiestrę z muzyków grających w szczecińskich orkiestrach. Zależało mi także na młodych muzykach ze Szczecina i regionu. Do poprowadzenia koncertu schubertowskiego zaprosiłem Wiesława Orłowskiego, aktora Teatru Współczesnego, który wcieli się w rolę przyjaciela kompozytora, będzie o nim opowiadał i czytał jego listy. Natomiast na koncercie poświęconym Mozartowi powierzyłem jego postać Michałowi Janickiemu – to wydarzenie zwieńczy festiwal, ma nieść radosne, pozytywne przesłanie, a taki przecież jest Michał.

Festiwal rozpocznie się jednak w kolegiacie w Stargardzie, którego władze także bardzo nam sprzyjają. Gwiazdą będzie pochodząca ze Szczecina maestra Alicja Węgorzewska, która wystąpi ze mną i moim AstorArte String Quintet – założonym przeze mnie kwintetem smyczkowym, w którego skład wchodzą niesamowici młodzi muzycy. 23 sierpnia czeka melomanów wydarzenie wyjątkowe: cztery koncerty skrzypcowe Bacha zabrzmią w szczecińskiej katedrze dopiero o 22.30. Nastrojową noc z Bachem uświetni dwoje fantastycznych skrzypków – Michael Maciaszczyk, który już występował na MMF jako dyrygent i Karolina Nowotczyńska, koncertmistrz Elbląskiej Orkiestry Kameralnej.

Dodatkowym wydarzeniem jest premiera płyty – 28 sierpnia w Barlinku wraz z genialną mezzosopranistką i moją serdeczną przyjaciółką Agnieszką Rehlis zaprezentujemy publiczności muzykę piękną i intymną, którą skomponował Bartłomiej Marusik. Nasza współpraca rozpoczęła się od mojej prośby do Bartka, by napisał muzykę do wiersza Bolesława Leśmiana. Stworzył jednak coś tak zjawiskowego, że nalegałem, by pisał kolejne, aby stały się materiałem na całą płytę. Tak powstał album „Pieśni nocą śpiewane”. Kompozytor również przyjedzie na festiwalowy koncert.

– Piękne i szlachetne jest również to, że w tym roku na festiwal nie będzie biletów, a melomani mogą odwdzięczyć się za muzyczną ucztę wpłatami na Zachodniopomorskie Hospicjum dla Dzieci i Dorosłych…

– Wiedząc, że koncerty będą odbywać się w obiektach sakralnych, stwierdziłem, że nie uchodzi sprzedawać na nie biletów. Wiedziałem również, że Kinga Krzywicka, prezes fundacji hospicyjnej, uczestniczy w koncertach jako melomanka już od lat. Potrzeby tej instytucji są ogromne i pomoc idzie do konkretnych osób, więc zaproponowałem jej taką akcję. Z wielką radością stałem się orędownikiem hospicjum i bardzo chcę, aby nasza współpraca stała się naszą festiwalową tradycją. Każdy słuchacz będzie mógł podziękować dzieląc się datkiem, który może polepszyć życie nieuleczalnie chorych. Mam wrażenie, że ten dziwny i trudny czas przyniósł nam także piękne rozwiązania, a dzięki takim akcjom my artyści czujemy się potrzebni.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Katarzyna Lipska Sokołowska
Fot. Dariusz Gorajski
REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA