Poniedziałek, 23 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Marek Żerański w nieustannym dialogu

Data publikacji: 03 listopada 2017 r. 13:01
Ostatnia aktualizacja: 08 listopada 2018 r. 02:47
Marek Żerański w nieustannym dialogu
 

Rozmowa z aktorem Markiem Żerańskim, który podjął się adaptacji książki „Tworki” oraz zagra w spektaklu o tym samym tytule w szczecińskim Teatrze Polskim

– Monodram „Tworki”, którego premiera odbędzie się w tę niedzielę, powstał na podstawie książki Marka Bieńczyka. Akcja tej powieści rozgrywa się w 1943 roku w Tworkach. Jej bohaterowie to grupka dwudziestolatków, Polaków i Żydów, którzy pracują w pozostającym pod niemieckim zarządem szpitalu psychiatrycznym. Zaimponował mi pan, porywając się na adaptację właśnie tej książki.

– Nie udało mi się do końca porwać na strzępy, ale zostałem porwany przez tę książkę dużo wcześniej. Ona mnie wciągnęła i wessała wiele lat temu. Początek mojej historii teatralnej to właśnie spotkanie z Markiem Bieńczykiem. Wiele lat temu grałem Gustawa – Konrada w „Dziadach” w Warszawie na Cytadeli i tam on był, choć ja wtedy o tym nie wiedziałem. Dowiedziałem się w sposób bardzo zaskakujący, bo w pociągu do Szczecina. Jechaliśmy bowiem w tym samym przedziale i Marek zagadał, że przedstawienie bardzo mu się podobało i że ja też mu się bardzo podobałem w tej inscenizacji. Po tym spotkaniu przeczytałem wszystkie jego książki. Cieszy mnie, że Marek Bieńczyk będzie na premierze.

– Czy Marek Bieńczyk miał wpływ na adaptację?

– Nie. Jedyny wpływ to taki, że potwierdził mój kierunek poszukiwań formy dla adaptacji. Założyłem, iż to będzie gawęda. Przez cały czas będę nawiązywać kontakt z publicznością, będę w nieustannym dialogu, nie będzie podziału na scenę i widownię. W przedstawieniu jest historia postaci wiodącej – Soni, która w rzeczywistości nazywała się Zofia Kubryń i była pracownicą administracji szpitala. Moja adaptacja nie jest jednak mocno osadzona w realiach wojny, to opowieść z mojej osobistej perspektywy. Ta propozycja jest wyborem, nie ma tu całej fabuły książki. Jest to bardziej zaproszenie do tego, by ją przeczytać w całości. Nie mam też zamiaru epatować śmiercią, umieraniem i odchodzeniem, raczej chciałbym się zastanowić nad kwestią pamięci, nieobecności, straty i nad kwestią uroku życia.

– Czy na pana półkach jest dużo książek, które czekają na swoją adaptację?

– Jak czytam książkę, to zastanawiam się, jak przełożyć ją do teatru. Swego czasu myślałem nawet nad podręcznikiem dla stolarzy, który został wydany w XIX wieku. Każda książka może być bramą do teatralnej inscenizacji, zwłaszcza jeśli jest dobrą literaturą.

– Dziękuję za rozmowę. ©℗

Monika Gapińska

Fot. Dariusz Gorajski

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA