Oburzamy się, i słusznie, kiedy czytamy lub słyszymy, że gdzieś na świecie znowu użyto sformułowania „polskie obozy koncentracyjne". Kilka dni temu prezydent Andrzej Duda przypomniał w Oświęcimiu, chociaż dla Polaków to oczywiste, że Holocaust jest dziełem niemieckich nazistów. Nie znaczy to jednak, że określenie „polskie obozy" powinniśmy wykreślić z naszego języka i świadomości...
„Ostrożnie idę po trawnikach parku Pole Mokotowskie w Warszawie, by nie zbudzić umarłych, pozostawionych na łaskę losu. Zmarłych z wycieńczenia, choroby, zakatowanych. Na siedemdziesięciu hektarach stały tu długie baraki otoczone drutami kolczastymi. Z wieżyczkami strzelnic. Z rampą kolejową. Tu przed siedemdziesięciu laty powstał jeden z warszawskich obozów koncentracyjnych dla Polaków, prowadzony przez polskich komunistów" - tak Mateusz Wyrwich rozpoczyna książkę „Obozy pogardy", przejmujące studium o komunistycznych obozach represji w Polsce w latach 1944-56.
Polscy komuniści, podobnie jak sowieccy, chętnie korzystali z doświadczeń i „osiągnięć" nazistów w przemyśle represji. „Hitler zrobił obozy pracy, uważacie że to taka faszystowska idea, Hitler włożył w to taką faszystowską ideę, a my możemy włożyć ideę ludową" - mówił Władysław Gomółka na plenum KC PZPR 2.06.1946 r. I to właśnie, jak owa „idea ludowa" była wcielana w życie, badał Wyrwich - pisarz z reporterskim nerwem, przemierzając kraj wzdłuż i wszerz. Zadanie nie było proste, bo śladów coraz mniej, a świadkowie - zarówno, kaci, jak i ofiary - rzadko chętni do mówienia.
„Dziś żyje już niewielu ludzi, którzy było więźniami obozów komunistycznych w Polsce. Kilka tysięcy. Może mniej - notuje autor. „Odeszli koleją ludzkiego losu. Z tych, którzy żyją, wielu nie chce opowiadać o tym, co przeszli. Trwa w nich lęk."
Ilu więźniów przeszło przez obozy? Tak naprawdę do dzisiaj nie ustalono. Dane szacunkowe mówią o około 350 tysiącach więźniów zarejestrowanych. Nie wiadomo, ile osób siedziało w tak zwanych dzikich obozach, ilu wywieziono do Rosji, ilu kryje się pod mylącymi, niepolitycznymi kategoriami, etc. Zdumiewające, że tak mało wiemy o tak świeżym okresie naszych dziejów. Jak zauważa M. Wyrwich: „Dziś na terenie RP mamy kilka poniemieckich obozów - wstrząsających świadków niemieckiej zbrodni. I dobrze. Ale mija właśnie ćwierć wieku i jak do tej pory żaden z obozów koncentracyjnych i obozów pracy prowadzonych przez komunistów nie został zabezpieczony lub wręcz odtworzony."
Nie pierwszy to przykład tego, że jako zbiorowość wiąż mamy poważny kłopot z pamięcią. I ze sprawiedliwością, bo jak przypomina autor, „Do dziś nie osądzono zbrodniarzy. Było ich tysiące." Sadystycznych strażników, szeregowych i oficerów, komendantów zmiany i obozów. „Wśród nich znalazło się kilku, kilkunastu bardzo ofiarnych i pomocnych więźniom..." Na ten rodzaj kłopotu z pamięcią książka Mateusza Wyrwicha jest z pewnością dobrym remedium. Jednak pozostaje gorzka świadomość, że sprawiedliwość, jaką może „wymierzyć" książka, to jednak za mało.
Zbigniew JASINA
(Mateusz Wyrwich, „Obozy pogardy", komunistyczne obozy represji w Polsce 1944-56; Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa)