Serial "Heweliusz" będzie miał premierę w listopadzie tego roku - to najnowsza informacja serwisu Netflix. W sieci ukazała się właśnie zapowiedź tej produkcji. Serial będzie opowiadał nie tylko o największej tragedii w powojennej historii Polskiej Marynarki Handlowej, ale także o procesie sądowym, który miał wyjaśnić jej przyczyny.
Dla popularnego serwisu streamingowego historia katastrofy na morzu, która była wstrząsem dla całej Polski, a szczególnie dla społeczności Szczecina czy Świnoujścia, jest jedną z najważniejszych premier w tym roku. Wiadomo, że na pięcioodcinkowy serial wyłożono wiele pieniędzy. Netflix informował o 105 dniach zdjęciowych, 3000 statystów i 70 lokacjach, przekonywał, że jest to „przedsięwzięcie o wyjątkowej skali trudności, dające aktorom i ekipie ogromną satysfakcję twórczą i realizacyjną”. Zdjęcia kręcono między innymi w Szczecinie, Stargardzie, Warszawie i pod Brukselą. Krótko mówiąc, jest rozmach. Nic dziwnego, że Netflix mocno promuje ten obraz i już teraz próbuje podkręcać emocje przed jesienną premierą.
Obsada jest gwiazdorska. W "Heweliuszu" zobaczymy takie aktorki i aktorów jak m.in. Magdalena Różczka, Michał Żurawski, Borys Szyc, Konrad Eleryk, Justyna Wasilewska i Joachim Lamża, Andrzej Konopka, Tomasz Schuchardt czy Michalina Łabacz.
W ramach przygotowań do ról aktorzy przeszli intensywne szkolenia fizyczne, spędzili kilkadziesiąt dni na planie zdjęciowym w wodzie oraz pracowali z doświadczonymi kaskaderami.
Za „Heweliusza” odpowiedzialni są twórcy serialu „Wielka Woda” o powodzi, która w latach 90. ubiegłego wieku spustoszyła Wrocław – Jan Holoubek (reżyseria), Kasper Bajon (scenariusz) i Anna Kępińska (produkcja).
Jan Holoubek ma na koncie poważne sukcesy. To on nakręcił serial „Rojst”, film szpiegowski „Doppelgänger. Sobowtór” oraz „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy”.
Statek MF Jan Heweliusz, który płynął ze Świnoujścia do szwedzkiego Ystadt, zatonął 14 stycznia 1993 roku u wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia. Jedną z przyczyn tragedii był ekstremalna pogoda. Sztorm miał 12 stopni w skali Beauforta, prędkość wiatru dochodziła do 160 km / h. Zginęło 55 osób, w tym kapitan statku Andrzej Ułasiewicz oraz dwoje dzieci. Nie wszystkie ciała odnaleziono. Ocalało jedynie 9 członków załogi. Wrak statku wciąż leży na dnie Bałtyku.
Szczeciński dziennikarz i autor książki o katastrofie Adam Zadworny w wywiadzie dla Radiowej Jedynki powiedział:
- Wszyscy pasażerowie Jana Heweliusza byli skazani na śmierć, ponieważ nie było dla nich kombinezonów termicznych. Ochmistrz tego promu, zresztą odpowiadający za bezpieczeństwo pasażerów, podczas procesu przed Izbą Morską, zapytany przez jednego z sędziów, jakie szanse mieli pasażerowie, odpowiedział jednym słowem, że żadnych. ©℗
Alan Sasinowski