W sobotę o g. 19 i w niedzielę o g. 18 na scenę Opery na Zamku w Szczecinie wraca polska prapremiera arcydzieła opery kameralnej – „Procesu” Philipa Glassa na kanwie kultowej powieści Franza Kafki w reżyserii Pii Partum, pod kierownictwem muzycznym i batutą dyrektora artystycznego teatru Jerzego Wołosiuka. Opera serdecznie zaprasza na wspaniałą symbiozę amerykańskich nut, polskiej sceny, kafkowskiego krajobrazu i… komediowego horroru.
Szczecińska polska prapremiera opery „Proces” Philipa Glassa odbyła się zaledwie cztery lata po prapremierze światowej (Royal Opera House w Londynie w 2014 roku w koprodukcji z Music Theatre Wales). To dzieło ponadczasowe, pełne napięcia i tajemnicy. Wspaniała symbioza amerykańskich nut, polskiej sceny i kafkowskiego absurdu. Józef K. – nam współczesny. Zamożny, wykształcony, osiągnął zawodowy i towarzyski sukces. A jednak coś go dręczy. Przegląda się w rzeczywistości jak w lustrze i ta rzeczywistość go mierzi. Byle jakie relacje, byle jacy ludzie. On sam przed sobą w tym lustrze – także czuje się byle jaki. I nie ma z tej sytuacji ucieczki. Czuje się schwytany. Czuje się winny…
Metaforę samotności i słabości człowieka, zawartą w mrocznej powieści Franza Kafki, znakomicie wykorzystał w swojej kameralnej operze kultowy współczesny kompozytor Philip Glass, nominowany do Oscara i zdobywca Złotego Globu. Libretto napisał wybitny reżyser i scenarzysta, zdobywca Oscara, Christopher Hampton. Muzykę w „Procesie” charakteryzuje ogromne napięcie. Philip Glass, oszczędny w środkach muzycznego przekazu, stosuje powtórzenia, rytmy wzmagające poczucie strachu i absurdu: „Myślę o swoich kameralnych operach jak o bombach neutronowych – małe, ale z potężną siłą rażenia”.
„Proces” to 26. opera Philipa Glassa. Kompozytor chciał ją napisać, odkąd przeczytał powieść jako nastolatek, kiedy była to właściwie całkiem nowa literatura; powieść została opublikowana w języku angielskim dopiero w roku, w którym się urodził (1937). Dla niego było to prawdziwe odkrycie. A obecnie słowo „kafkowski” na co dzień funkcjonuje w naszym słowniku jako swoisty synonim utraty podmiotowości, suwerenności, rzecz dziejąca się w atmosferze koszmaru, paranoi i samotności człowieka. Opera na Zamku zaprezentowała publiczności nowe operowe odczytanie „Procesu”, bardziej intrygujące, zwłaszcza na progu XXI wieku. To spojrzenie na bohatera Kafki nie jak na człowieka, który jest ofiarą opresji państwa, a jak na sąd, który my prowadzimy sami ze sobą, w sobie. Sąd, którego nie da się oszukać. Bohater „Procesu” żyje w luksusowym apartamencie, jest dobrze wykształcony, zamożny, pracuje jako menedżer banku. Urzędnicy przychodzą do niego w dniu okrągłych trzydziestych urodzin, co wyraźnie zaznaczone jest w książce i libretcie, bardzo wiernym powieści. Józef K. zaczyna więc analizować swoje życie, targają nim wewnętrzne demony i finalnie stwierdza, że być może ten proces był zasłużony. Patrząc z tej perspektywy – z Józefem K. każdy może się utożsamić. Szczecińska inscenizacja była współczesna. Reżyserka Pia Partum umiejscowiła akcję w wieżowcu metropolii. Aby utrzymać klimat pewnej klaustrofobii, osaczenia Józefa K. doskonale przemyślana, oszczędna, wręcz chłodna scenografia nie była zmieniana. Całość zbudowana została w jednej przestrzeni, która mogła być zarówno mieszkaniem, jak i kościołem czy sądem. Jedność miejsca pozwoliła pokazać, że wszystko rozgrywa się w głowie Józefa K., tworząc swoisty labirynt jego myśli.
14 października „Proces” zostanie pokazany na XXVIII Bydgoskim Festiwalu Operowym. Podczas tego renomowanego wydarzenia widzowie mogą obejrzeć najwybitniejsze spektakle, najlepszych solistów, najlepsze zespoły i zetknąć się z często nieznanymi w Polsce operami.
(as)