Poniedziałek, 23 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Filipinki na płycie sprzed 46 lat

Data publikacji: 29 października 2016 r. 09:28
Ostatnia aktualizacja: 08 listopada 2018 r. 02:44
Filipinki na płycie sprzed 46 lat
 

Rozmowa z Iwoną Racz-Szczygielską, członkinią zespołu Filipinki

– CO się takiego stało, że płyta „Nie wierz chłopcom” nie ukazała w 1970 roku, choć już była nagrana. Ale zostanie wydana dopiero teraz, po 46 latach?
– Materiał muzyczny, który miał znaleźć się na płycie, był specyficzny, inny od tego, który znajdował się w repertuarze Filipinek wcześniej. W 1967 roku, po rozstaniu z Janem Janikowskim i przejściu pod opiekę Mateusza Święcickiego, zmieniłyśmy brzmienie, skręcając w stronę „mocnego uderzenia”, ale piosenki z 1970 roku to był już rock – przynajmniej spora część z nich. Występowałyśmy wtedy w piątkę, oprócz mnie w zespole śpiewały: Niki Ikonomu, Anna Sadowa, Krystyna Pawlaczyk i nowa koleżanka Maria Hardy, która zastąpiła Krystynę Sadowską. Piosenki były różnorodne – każda z nas miała „swój numer”. Niki śpiewała solo „Jeśli kochasz, nigdy nie mów o tym”, Ania „Piątą porę roku”, ja z Anią „On jest tu” w duecie itd. Repertuar był obliczony na indywidualne możliwości każdej z nas. Gdy okazało się, że Ania i Niki odchodzą z zespołu, stało się jasne, że wielu piosenek z płyty „Nie wierz chłopcom” nie będziemy śpiewały na koncertach. Brzmienie Filipinek się zmieniło, postanowiłyśmy wrócić do popu, więc wydawanie tej płyty straciło sens, bo przecież nawet nie promowałybyśmy jej podczas występów. Cały materiał trafił na półki archiwum – poza piosenką „On jest tu”, którą Polskie Nagrania wydały na składankowym longplayu „Discorama”.

– Przejrzałam trasę koncertową, jaką panie odbyły w 1970 roku, właśnie pod nazwą „Nie wierz chłopcom”. To była gigantyczna praca – 170 koncertów w pół roku! Koncerty były codziennie, prawda? Gdzie one się odbywały? Jak panie, jako młode dziewczyny wytrzymywały takie tempo pracy?
– Wytrzymywałyśmy takie tempo chyba głównie dlatego że byłyśmy młode. Tych koncertów w 1970 roku od stycznia do lipca dałyśmy prawie dwieście, bo przecież występowałyśmy jeszcze na Krajowym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu i na Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu, a do tego trzeba też doliczyć występy w TVP. Bywały dni, że wychodziłyśmy na estradę nawet trzykrotnie. Przez wszystkie lata istnienia zespołu koncertowałyśmy niemal codziennie, ale rzeczywiście 1970 rok pobił rekordy. Na dobrą sprawę zamieszkałyśmy wtedy w autobusie, którym podróżowałyśmy. Cała trasa „Nie wierz chłopcom” miała pierwotnie objąć całą Polskę, docelowo koncertów miałyśmy dać dwa razy tyle. Przez te pierwsze sześć miesięcy koncertowałyśmy głównie w południowej części kraju – w dużych i w małych miastach.

– Na zdjęciu z 1970 roku jesteście znakomicie ubrane. Kto dbał o – jak to się obecnie mówi – stylizację zespołu?
– Od samego początku istnienia zespołu zdawałyśmy sobie sprawę, że nasz sceniczny wizerunek jest niemal tak ważny jak repertuar, który śpiewamy – w końcu byłyśmy uczennicami Technikum Handlowego, miałyśmy zajęcia z reklamy i – mówiąc trywialnie – zdawałyśmy sobie sprawę, że produkt efektownie opakowany sprzedaje się lepiej. W 1964 roku podpisałyśmy pierwszy kontrakt ze szczecińską Daną, która zajęła się naszymi kostiumami, później związałyśmy się z Modą Polską. Dzięki podróżom po świecie – także tym zachodnim – byłyśmy na bieżąco z modą. Przywoziłyśmy sobie kostiumy z zagranicy, a jeśli nie było nas na nie stać, to choćby katalogi i zdjęcia z magazynów, które zanosiłyśmy projektantkom z Dany, Mody Polskiej i naszym własnym krawcowym. Do 1967 roku Jan Janikowski temperował nasze pomysły dotyczące stylizacji zespołu, bo zależało mu, żeby jego „panienki” wyglądały grzecznie i nobliwie. Mateusz Święcicki dał nam całkowicie wolną rękę. Dana szyła nam coraz krótsze sukienki, do których zakładałyśmy amerykańskie gogo-boots, męskie krawaty, kolorowe chusty, a w 1970 roku odeszłyśmy od koncepcji identycznych kostiumów dla całej piątki – każda wyglądała inaczej, bo to współgrało z nowym repertuarem, który był różnorodny. Ale i tak do siebie pasowałyśmy, bo choć każda wyglądała inaczej, to wszystkie kostiumy wymyślałyśmy wspólnie.

– Dziękuję za rozmowę. ©℗

Monika GAPIŃSKA

Więcej w weekendowym wydaniu „Kuriera Szczecińskiego".

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Kuba
2024-01-22 22:12:31
Znałem Marysię Hardy, chodziliśmy do jednej klasy w szkole podstawowej w Szczecinie. Właśnie przeczytałem, że Marysia opuściła nas wszystkich 21 października 2022 r. Jest mi bardzo przykro i ubolewam...
Krzysztof ze Szczecina
2016-12-11 20:37:58
Szkoda, że płyta " Nie wierz chłopcom" ukazała się w tak małym nakładzie i jest już obecnie nieosiągalna.
jonatan
2016-11-01 23:40:04
Brawo miłe Panie, byłyście chlubą i dumą szczecinian. To dzięki Wam głośno było o Szczecinie zarówno w Polsce jak i za granicą.
Quistorp
2016-10-30 23:54:45
To jak na lata "siermiężnej komuny" był odpowiednik szwedzkiego zespołu "Abba". Tyle że w demoludach. Do dzisiaj rozpiera mnie duma,że własnie "takie babki" i to tutaj pokazały jak można zrobić świetny pijar , promocję miasta . Kulturą.
Honorat
2016-10-30 20:02:51
@ obserwator: obserwator powinien umieć obserwować, a przynajmniej czytać ze zrozumieniem. "Ta Pani" nie narzeka na Jana Janikowskiego, tylko po prostu stwierdza różnicę pomiędzy stylem jego pracy a stylem pracy jego następcy, opowiada po prostu jak to wtedy wyglądało. Żadnego narzekania tu nie ma poza narzekaniem Obserwatora, tak to jest jest jak się komuś imputuje własne przywary. Z tym określeniem "beztalencia" to już "obserwator" pojechał po bandzie, trzeba się zastanowić najpierw zanim coś się napisze - z "beztalenci" to nawet Stuligrosz czy Szyrocki nic zrobi. Zastanawiam się, skąd tyle żółci u pana? pani? Obserwator. W castingu do zespołu te Filipinki co się dostały były lepsze?
obserwator
2016-10-30 15:27:00
Niech ta Pani nie narzeka na Jana Janikowskiego bo bez niego byłby nikim.Tylko dzięki niemu zrobiły kariery i zwiedziły trochę świata.Zwykłe szaraczki były wtedy, nikt by na nie nie zwrócił uwagi gdyby nie Jan Janikowski założyciel zespołu. A teraz robią z siebie wielkie gwiazdy - wywiady , spotkania itd , itd. I pretensje o swobodę w zespole. Tam potrzebna była twarda ręka Jana Janikowskiego aby z tych beztalenci zrobić uznany zespół. Trochę pokory wszystkie Panie z zespołu. Bez Jana Janikowskiego nie byłoby tego zespołu a takich panienek jak Wy to wszędzie na pęczki.Znam te historie od środka , wiem co i jak.
Filipinki
2016-10-30 09:41:54
Wielki Szacun, dla tych dziewczyn z tamtych lat! Tyle lat, a niemal wszystkie ich utworzy to szlagiery! BRAWO !!!!!
Brawo
2016-10-29 17:24:30
BRAWO ! BRAWO ! FILIPINKI i JUZ
Szach-mat celebrytki
2016-10-29 10:44:34
Czy jest obecnie na scenie jakakolwiek młoda piosenkarka, której piosenki będzie ktoś śpiewał za 46 lat? No, więc właśnie.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA