Decyzja o zakazaniu wjazdu na Ukrainę rosyjskiej piosenkarce Julii Samojłowej jest ciosem dla prestiżu Eurowizji – oświadczył w czwartek rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Wyraził nadzieję na zmianę decyzji, która – jak ocenił – "dewaluuje" tegoroczny konkurs.
Przedstawicielką Rosji na Eurowizję jest niepełnosprawna wokalistka Julia Samojłowa. Władze ukraińskie ustaliły, że w 2015 roku wystąpiła ona na zaanektowanym przez Rosję Krymie. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) uznała, że Samojłowa złamała w ten sposób ukraińskie prawo i zabroniła w środę (22 marca) piosenkarce wjazdu na Ukrainę przez trzy lata.
– Uważamy tę decyzję na nadzwyczaj niefortunną i faktycznie oczekiwalibyśmy, że do momentu konkursu zostanie ona zrewidowana i rosyjska uczestniczka zdoła w nim uczestniczyć – dodał przedstawiciel Kremla. Komentując głosy na temat ewentualnej rezygnacji Rosji z udziału w Eurowizji Pieskow wskazał, że zakaz dotyczący Samojłowej wydały władze Ukrainy, a nie organizatorzy samego konkursu. Jednak faktem jest, że autorytet Eurowizji zostaje zachwiany, "przynajmniej dla tak ważnego uczestnika, z tak wielką liczbą ludności, jak Federacja Rosyjska".
Wcześniej w czwartek szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow oświadczył, że decyzję o zabronieniu Samojłowej wjazdu na Ukrainę "mają na sumieniu" ukraińscy organizatorzy tegorocznego konkursu. Z kolei stacja informacyjna Rossija24 podała w czwartek, że w związku z nieobecnością przedstawiciela Rosji żaden rosyjski kanał telewizyjny nie będzie transmitował występów z Kijowa. Jednak jeszcze w środę wieczorem państwowy Kanał 1. dementował takie informacje. W razie rezygnacji stacja ta straciłaby miliony widzów, którzy Eurowizję oglądaliby w internecie i ominęłyby ją wpływy z reklam.
(pap)
Na zdjęciu: Julia Samojłowa
Fot. EPA/RUSSIAN TV CHANNEL