Musical „My Fair Lady” od wielu lat uznawany jest za największy światowy sukces w swoim gatunku, a piosenki, takie jak „Przetańczyć całą noc”, „Tak chciałabym”, „Tę ulicę znam” czy „Jeden mały szczęścia łut”, na trwałe weszły na listę szlagierów. Premiera nowej wersji spektaklu odbędzie się w sobotę (13 listopada) o godz. 19 w szczecińskiej Operze na Zamku. Byliśmy na próbie generalnej - zobaczcie zdjęcia!
Akcja musicalu dzieje się w Londynie, gdzie językoznawca, profesor Higgins, zakłada się z przyjacielem, że przemieni uliczną kwiaciarkę w damę z wyższych sfer. Obiektem eksperymentu staje się nieokrzesana Eliza Doolittle.
– W tej historii zaciekawiło mnie to, że profesor Higgins, mimo iż jest zatwardziałym kawalerem, żyje cały czas w towarzystwie dwóch kobiet. Jest ukształtowany przez matkę, wydaje mi się, że ona nawet go utrzymuje. Ona jest bardzo inteligentna, ma silną osobowość. Ale jest też gosposia domowa, pani Pearce, którą zawsze pokazuje się jako grubawą starszą osobę. A ja stwierdziłem, że zrobię coś innego. Niech to będzie atrakcyjna kobieta w jego wieku, dlaczego nie? – opowiada Jakub Szydłowski, reżyser. – Będą ciekawe rozwiązania scenograficzne, dość nietypowe, projekcje pokazujące współczesny Londyn, neony… Mamy na szczęście obrotówkę, z której skorzystamy. Wymyśliliśmy, że na przykład słynna scena w Ascot nie będzie rozgrywać się na wyścigach konnych. Trafimy na inne „wyścigi” – kreatorów mody. A więc kostiumy też będą uwspółcześnione, takie, że dziś też można by w nich pójść na bal do ambasady czy przejść się ulicą i nikt by nie powiedział, że nie pasują do obecnych czasów. I niespodzianka: będzie wielki czerwony brytyjski autobus! Spokojnie, zmieści się na scenie. Choreografia będzie nieoczywista, autorstwa wspaniałych artystów: Jarosława Stańka i Katarzyny Zielonki.
(MON)