Z Konradem PAWICKIM, aktorem, współautorem sztuki „Po tamtej stronie burzy – Horropera,” rozmawia Monika GAPIŃSKA
– W sobotę na Festiwalu Czytania będziecie – pan oraz wielu innych znakomitych aktorów – straszyć dzieci… W słuchowisku pt. „Po tamtej stronie burzy – Horropera”.
– Na ich wyraźne życzenie, bo dzieci przecież lubią się bać.
– A mały Konrad lubił się bać?
– W bezpiecznym stopniu. Na tym bowiem polega oddziaływanie sztuki, że nie boimy się rzeczywistego zagrożenia, ale to raczej rodzaj oswajania się ze strachem. Nic nam się przecież nie stanie, bo wszystko jest udawane. Jak wychodzi się z kina albo teatru, odkłada się książkę albo przestaje się słuchać słuchowiska, to wraca się się do rzeczywistości i wtedy układa to wszystko sobie w głowie. Przy okazji naszej realizacji przypomniał mi się radiowy „Teatrzyk Zielone Oko”. Pewnego wieczora, kiedy byłem już nie tak całkiem małym chłopcem, zostałem sam w domu. W pokoju grało radio i w pewnym momencie usłyszałem sygnał tej audycji – skrzypnięcie drzwi, ryk potwora i wrzask kobiety. Wszystkie pióra mi się wtedy zjeżyły na grzbiecie, a potem czułem się bardzo nieswojo aż do momentu powrotu rodziców. W dzieciństwie na mnie najmocniej oddziaływał z kolei obraz. Był taki film „Syn Godzilli”. Teraz można paść ze śmiechu, jak się to ogląda. Ale wtedy bałem się potwornie pająków z tego filmu. Zresztą, do tej pory nie przepadam za pająkami, o czym jest też w „Horroperze”.
– Skąd pomysł na „Horroperę”?
– Jakiś czas temu wraz z Ireną (Naumowicz, współautorką sztuki – przyp. red.) złożyliśmy w Radiu Szczecin projekt audycji „Bajki dla dzieci o mocnych nerwach”. Początek bajki wymyślaliśmy my, a słuchacze mieli dopowiadać dalszy ciąg. Miała to być bajka grozy, pełna mrożących w krew żyłach sytuacji, potworów, straszenia, krwawych historii… Ale ten projekt nie został kupiony. Zatem zostaliśmy z nim jak w słynnej anegdocie Jan Himilsbach z angielskim. ©℗
Cała rozmowa w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 19 października 2018 r.
Fot. Piotr Nykowski