Każde wydarzenie artystyczne w szczecińskiej filharmonii jest świętem dla melomanów, ale w tym roku nastąpi ich kumulacja, wszak 65-lecie instytucji powstałej w 1953 roku i 70-lecie założenia orkiestry, która zrodziła się z kilku muzyków - zapaleńców w 1948 roku, zobowiązuje.
Jednym z największych wydarzeń na pewno będzie jutrzejszy (piątek, 16 bm. g. 19) koncert supergwiazd sceny operowej, Aleksandry Kurzak i Roberto Alagny, którzy zaśpiewają utwory - hity Georgesa Bizeta, Giacomo Meyerbeera, Giuseppe Verdiego, Francesco Cilea i Giacomo Pucciniego. Jednak na tym świętowanie się nie kończy, bo imprez będzie wiele, m.in. poświęconych szczecińskim - i tym obecnym, i tym sprzed lat - muzykom, dyrektorom naczelnym i artystycznym oraz, jak zapewniali na konferencji prasowej prezydent Piotr Krzystek oraz Dorota Serwa, szefowa filharmonii, dedykowanym wiernym słuchaczom, którzy zawsze zapewniają stuprocentową frekwencję na koncertach. Szczególnie tym najstarszym, którzy pamiętają pierwsze wykonania w nieistniejącym już kinie „Bałtyk", bo tam rozpoczęła się historia szczecińskiej filharmonii.
Nie zabraknie wspomnień zebranych w formie filmu dokumentalnego, wydania czterech krążków z utworami Mieczysława Karłowicza, patrona naszego domu muzyki oraz kontynuacji dotychczasowych projektów, m.in. kolejnych płyt „I żyli długo i w Szczecinie”. Międzykulturowy zespół orkiestry symfonicznej zabierze się natomiast za pisanie... blogów kulinarnych.
Piękna historia tej wspaniałej instytucji ma mieć również przełożenie w utworach muzycznych przygotowywanych na jesienny sezon, które - jak zapewniał Rune Bergmann, dyrektor artystyczny i dyrygent filharmoników - będą oparte na... historiach miłosnych. Złotą salę wypełni nie tylko muzyka klasyczna, ale także elektroniczna oraz jazz i folk.
(kel)
Na zdjęciu: Szczecińska filharmonia, nie tylko z powodów architektonicznych, ale również dokonań muzycznych jest już znana na całym świecie - podkreślali zgodnie dyrektorzy filharmonii D. Serwa i R. Bergmann (drugi z prawej) oraz prezydent Piotr Krzystek.
Fot. Ryszard Pakieser