Model brytyjskiego czołgu MK IV trafił spod niemieckiego Hanoweru do Świnoujścia. Pasjonaci historii znad Świny dwukrotnie byli podczas transportu zatrzymywani przez policję naszych zachodnich sąsiadów. Makieta jest tak świetnie wykonana, że dopiero po bliższych oględzinach mundurowi mogli uznać, że z terenu ich kraju nie jest wywożony zabytek z czasów I wojny światowej.
MK IV to brytyjski czołg, którego alianci używali podczas I wojny światowej. Był to pierwszy czołg, który produkowano wówczas tak masowo. Powstało 1220 egzemplarzy. Natomiast makietę niemieccy pasjonaci historii wykonali w związku z premierą gry komputerowej Battlefield, która była w Kilonii. Później model czołgu służył w kilku scenach batalistycznych imitujących starcia z okresu I wojny światowej organizowanych przez rekonstruktorów. Po jednej stronie kopia maszyny ma oznaczenia aliantów, a po drugiej armii kajzerowskiej.
– Były nawet pomysły, żeby tę efektowną makietę spalić, ale jeden z niemieckich pasjonatów historii zapytał nas, czy nie chcielibyśmy jej odkupić za cenę materiałów wykonania. Takiej okazji nie mogliśmy przegapić i nasi pracownicy pojechali we wskazane miejsce pod Hanowerem – mówi Piotr Piwowarczyk, dyrektor Muzeum Obrony Wybrzeża.
Konstrukcja została wykonana z metalu oraz sklejki, waży jedną tonę i wielkością jest zbliżona do oryginału. Szczegóły pancerza zostały oddane z ogromną dbałością. Stąd czołg wygląda jak prawdziwy.
– Tak naprawdę trzeba podejść, dotknąć i zajrzeć do środka, żeby przekonać się, że to jest makieta. Tak też robili policjanci z niemieckiej drogówki, którzy zatrzymali nas dwukrotnie, żeby sprawdzić, co przewozimy i czy czasami nie chcemy zabrać z Niemiec bezcennego zabytku techniki – opowiada Piotr Kucharski, który brał udział w wyprawie pod Hanower.
Samo kupno makiety to historia z serii „Niemiec płakał, jak sprzedawał”. Ale tym razem autentyczna. Gospodarzowi, który przechowywał makietę w stodole i wytrwale bronił jej przed pomysłami spalenia, było tylko nieco lżej na sercu, że ta trafi w dobre ręce. Pożegnać się z nią jednak było trudno. Doskonale rozumieli go jego koledzy. Cieszyła się natomiast żona, która miała dosyć wielkiej konstrukcji zagracającej stodołę i wystawianej czasami do ogródka. Sąsiadki również odetchnęły z ulgą.
– Przekazanie makiety odbyło się zgodnie z wszelkim ceremoniałem. Byli Niemcy, znajomi gospodarza, u którego stało to cacko, przebrani w kajzerowskie mundury. Na pożegnanie wykonano nawet strzelania z mausera. Otrzymaliśmy stosowny certyfikat z pieczęcią, jakoby Muzeum Obrony Wybrzeża otrzymało zdobyczny czołg brytyjski – opowiadają pasjonaci historii ze Świnoujścia. – A po drodze nasza laweta z MK IV wzbudzała oczywiście ogromne zainteresowanie, tak samo w Niemczech, jak i po dotarciu na polską stronę wyspy Uznam. Ale tutaj nas nikt nie zatrzymał, bo do takich widoków świnoujska policja chyba się już przyzwyczaiła – dodają ze śmiechem.
Model jest już w Forcie Gerharda, a niedługo „zagra” w produkcji filmowej, która realizowana będzie na terenie prawobrzeżnej twierdzy. Muzealników obowiązuje tajemnica związana z podpisaną umową i nie mogą zdradzać szczegółów filmu. Nietrudno jednak się domyślić, że będzie dotyczył on czasów I wojny światowej.
– Kiedy już będziemy mogli powiedzieć więcej, to „Kurier” dowie się jako pierwszy – obiecują świnoujscy muzealnicy. ©℗
Tekst i fot. Bartosz TURLEJSKI