Sławomir Kołakowski, aktor Teatru Polskiego w Szczecinie odwiedził uczestników zajęć w Akademii Seniora przy pl. Hołdu Pruskiego, by podzielić się z nimi tajnikami i ciekawostkami pracy na scenie. Odpowiadał też na dociekliwe pytania.
Kołakowski w Teatrze Polskim zadebiutował w 1993 roku rolą Flote w „Czerwonych nosach” Petera Barnesa. Jak sam przyznaje, czuje się świetnie zarówno w rolach dramatycznych, jak i komediowych. Należy do zespołu sceny kabaretowej Czarnego Kota Rudego. W 2018 roku otrzymał nagrodę Bursztynowego Pierścienia dla najlepszego aktora za rolę Andre Škuncy w „Przedstawieniu «Hamleta» we wsi Głucha Dolna”.
Jest aktorem i współtwórcą wielu przedstawień dla dzieci. Prowadzi Pracownię Teatralną dla dzieci i młodzieży w Klubie Delta przy Miejskim Ośrodku Kultury w Dąbiu. – Zawszę mówię moim słuchaczom, którzy przychodzą na zajęcia, że to jedyne miejsce, gdzie nic nie muszą, a wyobraźnia może ich pchnąć w każdą stronę. Tylko zajęcia teatralne dają taką możliwość, żeby się wykrzyczeć, żeby się obrazić, żeby umieć siebie samego obśmiać. My ciągle mamy presję, żeby być idealnym we wszystkim, a w teatrze jej nie ma – przekonuje.
Słuchacze Akademii dopytywali o ciekawostki zza teatralnej kurtyny, którymi aktor chętnie się dzielił. Pytano także o aktorskie autorytety. Kogo ceni najbardziej? – Z takich popularnych nazwisk bardzo cenię Anthony’ego Hopkinsa, chyba nie widziałem go nigdy w nieudanej roli – zdradził aktor.
Poza teatrem Kołakowski to zagorzały fan sportu i kibic. – Jestem obciążony dziedzicznie piłką nożną, sam też trenowałem, mój brat jest do tej pory trenerem piłki nożnej, kuzyn grał bardzo poważnie w piłkę nożną. Jak się dało, to zawsze w tej piłce nożnej byłem, ale lubiłem wszelkiego rodzaju sporty. Ruch był zawsze dla mnie najważniejszy i to później na scenie się bardzo przydało – opowiadał.
Były też pytania o gusta… kulinarne. Jakie placki ziemniaczane są najlepsze – z cukrem, z solą czy może ze śmietaną? – Jak widać na załączonym obrazku: wszystkie – śmiał się aktor. – Jedyna miłość, która cię nie zdradzi, to miłość do jedzenia. Ja jednak najbardziej wolałbym z gulaszem, takie po węgiersku. ©℗
Magdalena KLYTA