Niższy wiek emerytalny - 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn - zakłada projekt ustawy, który wczoraj skierował do Sejmu prezydent Andrzej Duda. Marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska wskazała, że obecny Sejm nie ma możliwości zająć się projektem.
- Ta ustawa przywraca wiek emerytalny 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn (...). Ona daje prawo do emerytury, (...) tzn., że jeżeli ktoś osiągnie wiek emerytalny i chce zacząć pobierać emeryturę, to może to zrobić. Ale może też - jeżeli ma taką wolę, jeżeli czuje w sobie siłę i ma takie możliwości, pracować dalej, po to, żeby mieć wyższą emeryturę, żeby się nadal realizować zawodowo.(...) To będzie jego swobodna decyzja - powiedział prezydent Andrzej Duda przed podpisaniem projektu.
Wyraził nadzieję, że ustawa zostanie uchwalona jeszcze w tej kadencji Sejmu, bo - jak mówił - koalicja rządząca pokazała, że potrafi bardzo szybko uchwalać ustawy.
Marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska powiedziała, że nie ma możliwości, by obecny Sejm zajął się prezydenckim projektem. Izba ma zebrać się jeszcze w tej kadencji w dniach 23-25 września oraz 8-9 października. Dodała, że "poważna ustawa, która ma skutki finansowe nie tylko dla nas, ale też na przyszłość dla naszego państwa, więc ona musi być poważnie analizowana".
Jak wynika z uzasadnienia projektu, łączny koszt obniżenia wieku emerytalnego dla sektora finansów publicznych wyniesie w latach 2016-2019 około 40 mld zł, z czego dla budżetu państwa ok. 30 mld zł.
Ustawa uchwalona w 2012 roku podwyższyła wiek emerytalny do 67 lat i wprowadziła stopniowe zrównanie go dla kobiet i mężczyzn. (pap)