Podtrzymuję opinię, że moją największą porażką, jako prokuratora generalnego, była sprawa Amber Gold - powiedział Andrzej Seremet w czwartek (8 grudnia) przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold. Potwierdził, że poczuwa się do odpowiedzialności za zaniedbania prokuratury.
B. prokurator generalny przyznał też, że o sprawie Amber Gold rozmawiał z ówczesnym premierem Donaldem Tuskiem, gdy stała się ona już głośna. Premier Tusk był, jak mówił Seremet, "mocno poirytowany", krytycznie wyrażał się o działalności służb, w tym także prokuratury w tej sprawie. Seremet ocenił zarazem, że nie ma złotych recept, które zapobiegłyby takim aferom jak Amber Gold.
Seremet przez około 5 godzin zeznawał w czwartek przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold. Na początku przesłuchania w ramach tzw. swobodnej wypowiedzi wskazał, że "istotą nieudolności" śledztwa ws. Amber Gold w Prokuraturze Rejonowej w Gdańsku-Wrzeszczu było to, że nie było nad nim należytego, właściwego nadzoru.
Były szef prokuratury ocenił, że za źle prowadzone w tej sprawie postępowanie odpowiedzialni są: prokurator referent i prokurator zwierzchnik z prokuratury prowadzącej sprawę oraz prokurator z prokuratury okręgowej z wydziału nadzoru. Seremet ocenił, że prokuratorzy z Trójmiasta nie zdawali sobie sprawy, jak szerokie rozmiary przybiera sprawa Amber Gold. Mówił też o ich "rutynowym podejściu w najgorszym tego słowa znaczeniu".
- To było żałosne - tak zaś Seremet ocenił zgodę jednego z prokuratorów, że potrzebne akta Marcin P. dostarczy mu po powrocie z urlopu.
(pap)
Na zdjęciu: Były prokurator generalny Andrzej Seremet zeznaje przed sejmową komisją śledczą badającą sprawę Amber Gold.
Fot. PAP/Rafał Guz