Mam nadzieję, że moją sprawą zajmie się Komisja Europejska. Oskarżają mnie o kształtowanie opinii publicznej w Polsce. To pierwszy taki proces - powiedział dziennikarzom były polityk Samoobrony RP, były nauczyciel akademicki wykładający m.in. na Uniwersytecie Szczecińskim Mateusz Piskorski, któremu postawiono zarzut działalności na rzecz rosyjskiego wywiadu.
W czwartek w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbywa się kolejne zamknięte posiedzenie ws. Mateusza Piskorskiego. Były polityk Samoobrony RP, były poseł na Sejm RP V kadencji i przewodniczący partii Zmiana został w maju 2016 r. zatrzymany przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Podczas doprowadzenia na salę rozpraw Piskorski złożył w oświadczenie do mediów.
- Chcę oświadczyć, że nic z zarzucanych mi czynów, nawet przez ABW, nie stanowi w polskim prawie przestępstwa i to jest najśmieszniejsze. Oskarżają mnie o kształtowanie opinii publicznej w Polsce. To pierwszy tego typu proces nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Myślę, że warto byłoby się tym zająć. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie zajmie się tym Komisja Europejska - powiedział.
Dzisiejsza rozprawa oskarżonego o szpiegostwo Mateusza Piskorskiego rozpoczęła się w atmosferze skandalu. Policja siłą wepchnęła go na salę rozpraw, nie zezwalając na wygłoszenie oświadczenia dla mediów.
— Marcin Wyrwał (@Wyrwal) 18 kwietnia 2019
Coś jednak powiedział...
Więcej jeszcze dziś w @OnetWiadomosci pic.twitter.com/bBmIuuxVro
W momencie, kiedy funkcjonariusze policji, którzy próbowali wymóc na Piskorskim, żeby wszedł na salę rozpraw, polityk oświadczył dziennikarzom: "Proces jest utajniony, chociaż nie ma żadnych tajnych informacji. Utajniony jest z uwagi na rzekomy niepokój prokuratury o porządek społeczny, co jest samo w sobie kuriozum. Gdybyście dziennikarze byli na tym procesie, to myślę, że zarówno prokuratura jak i ABW byłyby instytucjami całkowicie skompromitowanymi".
* * *
W kwietniu 2018 r. Prokuratura Krajowa informowała, że skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Piskorskiemu. Pierwszy zarzut, który na nim ciąży, to działalność na rzecz wywiadu cywilnego Federalnej Służby Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej i Służby Wywiadu Zagranicznego tego kraju, skierowanego przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej. Miało to być w latach 2009-2016. Drugi czyn zarzucony Mateuszowi Piskorskiemu dotyczy brania udziału w "działalności wywiadu Chińskiej Republiki Ludowej, skierowanej przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej". PK informowała, że oskarżony osiągał pokaźne korzyści majątkowe.
Prokuratura w toku śledztwa ustaliła, że Piskorski, "prowadząc zakrojoną na szeroką skalę działalność oraz wykorzystując swoją pozycję społeczną, zawodową i polityczną oraz kontakty wśród polityków i dziennikarzy krajowych i zagranicznych, oddziaływał na grupy społeczne w Polsce i za granicą (...) promował on cele polityczne Federacji Rosyjskiej. Próbując kształtować opinię publiczną poprzez prowokowanie antyukraińskiego nastawienia Polaków i antypolskiego nastawienia Ukraińców, dążył on między innymi do pogłębiania podziałów między Polakami i Ukraińcami".
W grudniu 2018 r Sąd Apelacyjny w Warszawie zdecydował o zwolnieniu Piskorskiego z aresztu pod warunkiem wpłacenia przez oskarżonego 300 tys. zł poręczenia majątkowego. Wydano mu również zakaz opuszczania kraju połączonym z zatrzymaniem paszportu, zakazem działalności publicznej, dozorem policji z obowiązkiem czterech wizyt na komisariacie w tygodniu oraz zakazem kontaktowania się z nieprzesłuchanymi dotychczas świadkami. Orzeczenie to zaskarżyły zarówno obrona, jak i prokuratura. Sąd Apelacyjny rozpoznał zażalenia i zdecydował, by zmienić zaskarżone postanowienie, a dokładnie ustalić wysokość poręczenia majątkowego na kwotę 500 tys. zł oraz uchylić nakaz powstrzymania się od działalności o charakterze publicznym. Kwoty pół miliona złotych jednak nie udało się zebrać.
(pap)
Fot. Wikipedia