Prokuratura Okręgowa w Krakowie od poniedziałku zacznie czynności w śledztwie ws. wypadku z udziałem premier Beaty Szydło - zapowiedział w sobotę rzecznik prokuratury Janusz Hnatko.
Podczas sobotniego briefingu mówił on, że kolumna aut z premier jechała na sygnałach świetlnych i dźwiękowych, a prędkość pojazdów biorących udział w wypadku wynosiła 50 - 60 km/h. Gdy przejechał pierwszy samochód z tej kolumny, kierujący fiatem seicento był przekonany że nikt więcej nie jedzie - powiedział prokurator.
Dodał, że kierujący fiatem zaczął wtedy manewr skrętu w lewo, co spowodowało z kolei "manewr obronny" kierującego drugim pojazdem z kolumny, w którym jechała premier, co w konsekwencji doprowadziło do tego, że pojazd ten uderzył w drzewo.
Pytany, czy kolumna rządowa jechała na sygnałach dźwiękowych, Hnatko powiedział, że "różni świadkowie różnie zeznają". - Natomiast oczywiście pracownicy BOR potwierdzają, że były tam zarówno sygnały świetlne, jak i dźwiękowe - zaznaczył. Dodał, że poszukiwani są też inni świadkowie zdarzenia.
Hnatko poinformował, że kierowca seicento został przesłuchany i usłyszał zarzut spowodowania wypadku w ruchu lądowym, co jest zagrożone karą do 3 lat pozbawienia wolności. Powiedział, że jeden z funkcjonariuszy BOR ma złamaną nogę i obrażenia miednicy. Drugi poszkodowany funkcjonariusz opuścił już szpital.
Jak zaznaczył rzecznik prokuratury, kierowca seicento zeznał, że zdawał sobie sprawę z tego, iż była to kolumna rządowa, ale w czasie jazdy słuchał muzyki i nie jest pewien, czy kolumna miała włączone sygnały dźwiękowe.
Do tej pory w ramach postępowania prowadzonego przez policję – relacjonował Hnatko - przesłuchano kilkunastu ustalonych świadków wypadku, przede wszystkim funkcjonariuszy BOR. Według jego wiedzy zeznali oni, że kolumna poruszała się zgodnie z przepisami, czyli i na światłach, i na sygnałach dźwiękowych.
Hnatkę spytano, czy przesłuchano też premier Szydło. - Oczywiście, że pani premier nie była przesłuchana, bo jak państwo dokładnie wiecie, została przewieziona do szpitala, później do Warszawy, natomiast oczywiście byli przesłuchani pracownicy BOR, którzy byli dostępni, którzy byli w tej kolumnie. - odpowiedział.
- My także zabezpieczyliśmy monitoring, mamy nadzieję, ze dzięki temu będziemy mogli stwierdzić, czy były tam inne osoby, które mogłyby mieć wiadomości w tej sprawie i te osoby także będą przesłuchiwanie - zapowiedział.
Według niego śledczy zabezpieczyli już monitoring z miejsca zdarzenia, będą zabezpieczać także monitoring z miejsca poprzedzającego miejsce wypadku - monitoring znajdujący się na stacji paliw - powiedział Hnatko.
Dopytywany, czy istnieje nagranie wypadku, powiedział, że jest to jedynie nagranie w pobliżu miejsca tego zdarzenia.
Według prok. Hnatki akta sprawy, w tym protokół przesłuchania kierowcy fiata, będą przekazane do krakowskiej prokuratury okręgowej, a prokurator wszcznie postępowanie.
Dodał, że na miejscu wypadku byli tez biegli z Instytutu Ekspertyzy Sądowych im. Jana Sehna.
Pytany o prędkość, z jaką poruszał się samochód, którym jechała premier, Hnatko powiedział, że dwóch biegłych z tego instytutu wstępnie oceniło, że prędkość nie była duża i mieściła się w granicach 50-60 km/h. Dodał, że duże uszkodzenia auta wynikały z tego, że "akurat ten pojazd uderzył centralnie w drzewo częścią, która jest najmniej wzmocniona w pojeździe". "Akurat tak się składa, że wzmocnienia są na bocznych częściach pojazdu, nie na środku" – zaznaczył.
Do wypadku doszło w piątek ok. godz. 18.30 w Oświęcimiu. Rządowa kolumna trzech samochodów na sygnale uprzywilejowania, w której pojazd premier Beaty Szydło jechał w środku, wyprzedzała fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i zderzył się z autem szefowej rządu. Oprócz premier poszkodowani zostali dwaj funkcjonariusze BOR, w tym kierowca. W sobotę przed południem opuścił on już szpital w Oświęcimiu. Premier i drugi funkcjonariusz BOR nadal przebywają w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie.
(pap)
Fot. PAP/Andrzej GRYGIEL