Bartłomiej Misiewicz jest pracownikiem Ministerstwa Obrony Narodowej – poinformował w poniedziałek (6 lutego) minister Antoni Macierewicz. Zapowiedział skierowanie do prokuratury zawiadomienia ws. działań na szkodę MON m.in. w związku z rozpowszechnianiem nieprawdy.
Szef MON, pytany o losy rzecznika prasowego resortu, powiedział, że jest on pracownikiem MON i wykorzystuje urlop. Dodał, że jego obowiązki jako rzecznika przejęło biuro prasowe, a jako szefa gabinetu politycznego – Krzysztof Łączyński.
– W związku z działaniami, które mają w sposób oczywisty znamiona przestępstwa, podjąłem decyzję o skierowaniu tej sprawy do prokuratury i służb specjalnych celem wyjaśnienia, jakie osoby, jakie środowiska podejmują działania przestępcze na szkodę Ministerstwa Obrony Narodowej i urzędników MON – powiedział minister. Wyjaśnił, że chodzi m.in. o sfałszowanie konta urzędnika na portalu społecznościowym i "realizowanie działań prowokacyjnych, których celem było upowszechnianie fałszywych informacji na temat urzędnika MON".
Dopytany o wypowiedź prezesa PiS ws. Misiewicza dla "Do Rzeczy", minister powiedział, że "absolutnie się z nimi zgadza". Prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił w "Do Rzeczy", że Misiewicz to "wizerunkowy problem": "Skoro wciąż staje się bohaterem mediów, to nie ma w tym nic dobrego i wierzę, że minister Macierewicz tę sprawę załatwi. (...) Na to, by oficerowie meldowali się temu młodemu człowiekowi czy tytułowali go ministrem, nie może być zgody".
– Absolutnie się zgadzam, że jest niedopuszczalne żeby oficerowie wojska polskiego meldowali się komukolwiek poza ustalonymi prawnie osobami – powiedział minister. – Takie wypadki nie mają miejsca. Taki wypadek miał raz miejsce, blisko rok temu i nigdy więcej się nie powtórzył. Podzielam opinię, że było to niedopuszczalne, naganne, tak zostało przeze mnie potraktowane.
W mediach pojawiła się w poniedziałek informacja RMF FM, że Misiewicz definitywnie odchodzi z resortu. MON ją zdementowało.
(pap)
* * *
Wcześniejsza informacja:
Rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz przebywa na urlopie – poinformował w poniedziałek (6 lutego) Oddział Mediów Centrum Operacyjnego Ministra Obrony Narodowej. MON zdementował w ten sposób poniedziałkowe informacje medialne o tym, że Misiewicz definitywnie odchodzi z resortu.
Resort odniósł się także do tych informacji na Twitterze: "Dementujemy doniesienia medialne. W sprawie @MisiewiczB nic się nie zmieniło. Rzecznik przebywa na urlopie".
(pap)
* * *
Wcześniejsza informacja:
MON poinformowało w sobotę (4 lutego), że rzecznik resortu Bartłomiej Misiewicz przebywa na urlopie, a w pełnieniu obowiązków szefa gabinetu politycznego zastępuje go Krzysztof Łączyński. Tego dnia rzecznik rządu Rafał Bochenek powiedział, że premier Beata Szydło rozmawiała o Misiewiczu z szefem MON.
Bochenek poinformował o rozmowie szefowej rządu z ministrem obrony narodowej podczas sobotniego briefingu w Jasionce. Dziennikarze pytali Bochenka, dlaczego ze strony internetowej MON zniknęły informacje o Misiewiczu i czy jego funkcja w MON się nie zmieniła.
- Pani premier Beata Szydło rozmawiała z ministrem obrony narodowej panem Antonim Macierewiczem m.in. na temat pana Bartłomieja Misiewicza. Pan minister wie, co zrobić w tej sprawie, są określone ustalenia. Czekamy. Tutaj akurat polityka kadrowa, jeśli chodzi o ministerstwa, leży po stronie szefów tych resortów - odpowiedział rzecznik.
Po południu w sobotę na Twitterze Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało, że Misiewicz "przebywa na urlopie" i że w pełnieniu obowiązków szefa gabinetu politycznego zastępuje go Krzysztof Łączyński.
Dzień wcześniej poseł Nowoczesnej Krzysztof Truskolaski złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez Misiewicza. Sprawa dotyczy artykułu opublikowanego w ubiegłym tygodniu przez dziennik "Fakt". Gazeta podała, że Bartłomiej Misiewicz miał wykorzystać służbowe auto, żeby pojechać na imprezę w jednym z białostockich klubów. Według publikacji prasowych, 19 stycznia 2017 r., rzecznik MON miał przyjechać "luksusowym BMW" przed jeden z klubów w centrum Białegostoku, w którym potem się bawił. Misiewicz miał przyjechać do klubu limuzyną, mimo że hotel, w którym mieszkał, znajduje się kilkaset metrów od klubu, a pokonanie tej trasy pieszo zajmuje kilka minut.
(pap)
Na zdjęciu: Bartłomiej Misiewicz
Fot. Wikipedia