Wysłałem wezwanie w imieniu Geralda Birgfellnera do Jarosława Kaczyńskiego, aby dobrowolnie zwrócił nienależnie pobraną kwotę 50 tys. zł - poinformował w poniedziałek pełnomocnik austriackiego biznesmena mec. Roman Giertych.
Pod koniec stycznia "GW" opublikowała zapisy i nagrania rozmowy z lipca 2018 r. m.in. prezesa PiS z austriackim przedsiębiorcą Geraldem Birgfellnerem, która dotyczyła planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. W lutym "GW" napisała, że Birgfellner zeznał w prokuraturze, że prezes PiS Jarosław Kaczyński nakłonił go do wręczenia 50 tys. zł księdzu z rady fundacji, która jest właścicielem spółki Srebrna; chodziło o budowę drapacza chmur w Warszawie.
W poniedziałek Roman Giertych napisał na Twitterze, że skierował do Kaczyńskiego wezwanie o zwrot nienależnie pobranych 50 tys. zł. "Wysłałem przed chwilą wezwanie w imieniu p. Geralda Birgfellnera do p. J. Kaczyńskiego, aby dobrowolnie zwrócił kwotę 50 tysięcy zł., którą nienależnie pobrał 7.02.2018 roku. Brak wpłaty w ciągu 7 dni spowoduje skierowanie sprawy na drogę postępowania sądowego" - przekazał Giertych.
"GW" przytoczyła zeznania Birgfellnera z poniedziałku 11 lutego, podkreślając, że zostały one złożone pod groźbą odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania.
Według "GW", Birgfellner zeznał w prokuraturze, iż Jarosław Kaczyński powiedział mu, że zanim - zasiadający w radzie fundacji Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego (która jest właścicielem spółki Srebrna) ksiądz Rafał Sawicz - podpisze potrzebne uchwały, "to trzeba mu zapłacić".
"GW" pisze, że uchwały fundacji i nadzwyczajnego zgromadzenia wspólników spółki Srebrna ws. rozpoczęcia "inwestycji deweloperskiej" zapadły 2 lutego 2018 r. "Pieniądze dla księdza miały zostać przekazane pięć dni później. Jak ustaliliśmy, Birgfellner zeznał, że dopiero tego dnia cała rada fundacji podpisała odpowiednie dokumenty" - pisze "GW".
Według przytoczonych przez "GW" zeznań, austriacki biznesmen zapytał Kaczyńskiego, ile trzeba zapłacić księdzu, a prezes PiS "odpowiedział, że prawdopodobnie 100 tys.". "Powiedziałem, że nie mam takich pieniędzy i muszę je wyłożyć z własnej kieszeni, i mogę zebrać 50 tys. a resztę zapłacimy mu, jak dostaniemy kredyt (z Banku Pekao SA na przygotowanie inwestycji) a ja otrzymam swoje honorarium" - przytacza "GW" słowa Birgfellnera.
Rzeczniczka PiS Beata Mazurek odnosząc się do doniesień "GW" powiedziała, że są to "rozpaczliwe próby skompromitowania prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego". - Są granice śmieszności. Polacy doskonale znają pana prezesa Kaczyńskiego. Wiedzą, jak skromnie żyje. Dziennikarze szydzili nawet z niego, że chodzi w sfatygowanych butach, a teraz próbują mu wmawiać co innego. Znajmy miarę - powiedziała Mazurek.
- Te rozpaczliwe próby skompromitowania Jarosława Kaczyńskiego, które podejmuje Gazeta Wyborcza budzą już politowanie i zażenowanie. "Wyborcza" najpierw ogłosiła, że ujawnia aferę, po czym uczyniła Jarosławowi Kaczyńskiemu zarzut z tego, że jest uczciwy - dodała.
(pap)
Fot. Ryszard Pakieser