Co najmniej 12 masowców Polskiej Żeglugi Morskiej zostanie do końca 2017 roku wyremontowanych w Morskiej Stoczni Remontowej „Gryfia” w Szczecinie. Tak wynika z umowy o stałej współpracy, którą we wtorek (6 grudnia) podpisali szefowie obydwu firm.
– Nowe przepisy związane z konwencją balastową spowodują wzrost liczby remontów, więc chcemy poprzez tę umowę zagwarantować sobie możliwość korzystania z doków „Gryfii” – wyjaśniał powód podpisania umowy Paweł Szynkaruk, dyrektor naczelny PŻM. – Jest to nasz wypróbowany partner.
Umowa dotyczy 12 statków: dwa będą remontowane jeszcze w grudniu, a 10 w przyszłym roku. Remonty obejmą konserwację kadłubów, prace maszynowo-pokładowe, malowanie itp. Łączna wartość prac w 2017 r. wyniesie ok. 30 mln zł.
– Jesteśmy wdzięczni „Gryfii” za dobrą jakość robót – podkreślił P. Szynkaruk. – Jest na najwyższym poziomie, mimo trudności, jakie przeżywa stocznia.
Statki przejdą przyspieszone remonty klasowe, aby zdążyć przed wejściem w życie tzw. konwencji balastowej (we wrześniu 2017 r.). Gdy nowe przepisy zaczną obowiązywać, te wykonywane co pięć lat remonty będą się wiązały z zainstalowaniem kosztownych systemów uzdatniania wód balastowych.
– Chciałbym podziękować dyrekcji PŻM za zaufanie, bo sytuacja finansowa i rynkowa MSR „Gryfia” rzeczywiście jest trudna – przyznał prezes spółki Marek Różalski. – W ostatnich latach utraciła swoją dawną pozycję. Te remonty pomogą nam w rozmowach z armatorami zachodnimi. Choć negocjacje z PŻM też nie były łatwe.
Prezes „Gryfii” ma nadzieję, że zlecenia od PŻM poprawią pozycję rynkową i wizerunkową stoczni. Cieszy go zwłaszcza to, że umożliwią zaplanowanie konkretnych kwot w budżecie (to ok. 30 proc. wartości zamówień zakładu w Szczecinie).
Spółka zatrudnia na stałe 500 osób (w zakładach w Szczecinie i Świnoujściu). Ponadto ok. 250 pracowników świadczy dla „Gryfii” usługi w tzw. outsourcingu. Blisko 30 osób stanowi kadra Centrum Usług Wspólnych.
– W tej chwili myślimy o utrzymaniu zatrudnienia – powiedział M. Różalski. – Jestem realistą i wiem, że nie będzie łatwo. W przemyśle stoczniowym tak źle jeszcze nie było. Nie tylko my to odczuwamy. Problemy mają też inne stocznie w Polsce i na świecie.
Głęboki kryzys panuje także na światowym rynku żeglugowym. Armatorzy bankrutują, wycofują zamówienia w stoczniach. Jak zaznaczył dyrektor Szynkaruk, szczególnie dramatyczne dla żeglugi były ostatnie dwa lata. Mijający rok armator zakończy „na dużym minusie”, mimo że pięć lat temu wdrożył bardzo restrykcyjny system oszczędnościowy i w 2016 koszty operacyjne statków ścięto aż o 19 proc.
– Przyszły rok prawdopodobnie też nie będzie dobry, ale mamy nadzieję, że lepszy od 2016 – mówił Szynkaruk. (ek)
Fot. Robert Stachnik
Więcej czytaj w „Kurierze Szczecińskim" oraz e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 7 grudnia 2016 r.