Kierowca, który kupuje garaż, jest "karany". Musi za niego płacić nawet kilkaset złotych podatku. Sąsiad w bloku obok za garaż płaci tymczasem kilkanaście złotych, a ten, który zostawia auto na ulicy, nie płaci nic. Samorządowcy chcą doprowadzić do ujednolicenia opłat za garaż.
Wąskie uliczki zastawione autami. Rozjeżdżone trawniki. Regularne "obcierki" i rysy na karoseriach. To rzeczywistość wielu polskich osiedli. Problem mogłyby rozwiązać wielopoziomowe parkingi stawiane przez spółdzielnie. Problem w tym, że z finansowego punktu widzenia mieszkańcom się to nie opłaca. Wszystkiemu winne są absurdalne przepisy podatkowe. Roczna opłata za użytkowanie może wynosić kilkaset złotych w czasie, gdy parkowanie "pod chmurką" jest darmowe lub kosztuje kilkanaście złotych miesięcznie.
Z tym samym absurdem prawnym mierzą się deweloperzy i osoby kupujące mieszkania. Najczęściej muszą zapłacić kilkadziesiąt tysięcy złotych za miejsce postojowe w garażu podziemnym niejako "w pakiecie". Problem pojawia się, gdy przychodzi do płacenia podatku.
Jeśli budynek powstał na działce z pełnym prawem własności, wysokość nie powinna stanowić wielkiego problemu, choć w sąsiednich budynkach może znacznie się różnić. Dokładnie – ponad dziesięciokrotnie. W razie wpisania miejsca do tej samej księgi wieczystej co mieszkanie, za każdy metr zapłacimy 75 groszy. W razie założenia odrębnej księgi, co zdarza się, gdy kupujemy garaż z rynku wtórnego lub deweloper nie jest dość pomocny, przyjdzie nam zapłacić nawet 7,62 zł za metr.
To jednak nie koniec. W przypadku działek z ustanowionym prawem do użytkowania wieczystego kwota rośnie horrendalnie. Garaże przypisane w księdze wieczystej do mieszkania są objęte tą samą jednoprocentową stawką podatkową. W innym przypadku garaż może być obłożony podatkiem w wysokości 3 proc. od wartości gruntu.
Co to oznacza w praktyce? Otóż to, że za garaż zapłacimy nawet ponad 800 zł opłat. Sąsiad w bloku obok może płacić złotych kilkadziesiąt.
Źródło: money.pl
Fot. Ryszard Pakieser