W cieniu wielkich przedsiębiorstw żeglugowych jest w Zachodniopomorskiem niewielka instytucja o charakterze morskim, ale za to zrzeszająca kilka tysięcy członków. To Zachodniopomorski Okręgowy Związek Żeglarski. Piszemy o tym, gdyż nieodżałowanej pamięci Ryszard Karger kierował i tymi wielkimi firmami, i był także prezesem żeglarzy. Odległe to czasy, gdyż jego związki z krajowymi i w szczególności szczecińskimi żeglarzami trwały w 1969 r., później wyjechał na placówkę dyplomatyczną, a następnie w latach 1974-82 i 1988-93.
Piszę o tym, gdyż przez parę lat miałem przyjemność uczestniczyć w zebraniach byłego SOZŻ, które prowadził Ryszard Karger. Było to jeszcze w pokoju na parterze przy ul. Tkackiej, a podejmowane sprawy wcale nie należały do mało ważnych. Związek żeglarski organizował wówczas szereg poważnych zadań, od m.in. ogromnej imprezy żeglarskiej – Regat „Gryfa Pomorskiego”, w której uczestniczyło od kilkudziesięciu do kilkuset jachtów. Do Świnoujścia, które było bazą regat, przypływali żeglarze z ówczesnego NRD, a nawet z odległej Czechosłowacji. To, że takie potężne imprezy odbywały się u nas i to z sukcesem, nie było wyłączną zasługą Ryszarda Kargera, ale całego zespołu zaangażowanych wówczas działaczy, którym kierował.
Inna duża impreza odbywała się na Wałach Chrobrego. Było to coroczne otwarcie sezonu żeglarskiego, które organizowano z rozmachem, a uczestniczyła w nim większość jachtów ze szczecińskich klubów. Jachty udekorowane Galą Flagową podnosiły bandery PZŻ i był to widomy dowód naszej siły na Bałtyku. Zresztą podczas rejsów na pełnym morzu spotykało się przeważnie jachty niemieckie i polskie.
Przytoczyłem tu przykłady naszej działalności morskiej, chociaż nie było łatwo ze względu na rozbudowaną biurokrację i konieczność załatwiania szeregu pozwoleń. Nieodżałowanej pamięci Ryszard Karger zawsze potrafił znaleźć rozwiązanie i pomóc w przezwyciężeniu trudności.
(Ag)
Fot. Marek Czasnojć