Takie uroczystości napełniają nas smutkiem i wzruszeniem. Smutkiem, bo oto na wieczną wachtę wybrał się kolejny żeglarz, jachtowy kapitan żeglugi wielkiej Tadeusz Siwiec, a wzruszeniem ponieważ nie spotkamy już Go na szczecińskich akwenach wodnych, chociaż możemy w przyszłości liczyć na wspólny rejs po niebieskich morzach.
Tadeusz Siwiec w dobrych czasach tryskał energią i humorem. I chociaż w Szczecinie nie mieszkał wiele lat, ale jego działalność starczyłaby na dwa albo i trzy życia w szczecińskim żeglarstwie.
Był współtwórcą i komandorem YACHT KLUBU POLSKI SZCZECIN, a następnie honorowym wicekomandorem YKP oraz honorowym członkiem Jacht Klubu Marynarki Wojennej Kotwica. Posiadał wiele odznaczeń resortowych i żeglarskich oraz otrzymał najwyższe wyróżnienie Bractwa Wybrzeża Mesy Kaprów Polskich - „Topór Bojowy” .
Kpt. Siwca najczęściej można było spotkać na wodzie, gdy współorganizował regaty, dowodził nimi. Żelaznym punktem uroczystości z Jego udziałem były komendy na banderę, która wędrowała na maszt, a po imprezie była opuszczana. Często na swym małym jachcie „Rambo” prowadził kawalkadę jednostek podczas regat. Najwięcej żeglarskich spotkań na lądzie i regatowych zmagań na wodzie było podczas regat morskich z bazą w Świnoujściu i w Gdyni. Dowodził największymi i najszybszymi jednostkami JK Marynarki Wojennej z Gdyni: „Admirał”, „Hetman”, „Hadar„ , „Nauticus”, „Tornado” i walnie przyczynił się do zakupu tej floty. Wielokrotnie mierzył się w Świnoujściu ze szczecińskimi jachtami, ale tylko „Cetus” z kpt. Jerzym Siudym potrafił mu dorównać. Teraz obaj kapitanowie spotkali się i z pewnością nie opuszczą okazji, aby znów zmierzyć się na wodzie.
I jeszcze jeden przyczynek do Jego życia. Do Szczecina przyjechał z Trójmiasta za sprawą jednej z naszych żeglarek i znakomicie się tu zasymilował. Na wieczny odpoczynek Jego prochy powędrowały w drogę powrotną do Gdyni, do kolebki polskiego żeglarstwa. (Ag)