Sobota, 23 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Nowe życie dla Figara

Data publikacji: 06 stycznia 2018 r. 17:30
Ostatnia aktualizacja: 06 czerwca 2022 r. 11:57
Nowe życie dla Figara
 

Plan na styczeń jest taki: podtuczyć i pojechać do okulisty, bo jest szansa, że jeszcze będzie widział. Poza tym: dawać szczęście i przyjmować jego miłość. Tak kameralnie rozwija się nowa relacja między człowiekiem a psem: Iwoną i Figarem. Za nimi pierwsze wspólne święta, a przed nimi zupełnie nowy rok.

Figaro ma 6 lub 8 lat. Ostatni spędził w podpolickim kojcu. Gdy do niego trafił, był w opłakanym stanie: 30 kg niedowagi, skrajnie zaniedbany. Wcześniej policja odebrała go zwyrodniałemu oprawcy z Pyrzyc. Który katował psa, starał się go zagłodzić, a potem - jak przypomina policki oddział Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami - powiesić w lesie.

- Pierwszy raz zobaczyłam go w lecznicy w Policach, gdzie jestem wolontariuszką - wspomina Victoria Taraboska (19 l.). - Pies w typie wilczura, ale potwornie zabiedzony. Miał bardzo nikłe szanse adopcyjne. Od razu wiedziałam, że jak mu nie pomogę, to nie będzie miał lepszej przyszłości: domu, rodziny, nadal będzie niekochany.

Na nikłe szanse adopcyjne składa się wiele czynników: wiek, wygląd, przeszłość i charakter. Figaro nie jest młody. I choć jeszcze nie stary, to jednak duży. Do tego jest psem niedowidzącym. Z traumatyczną przeszłością: stąd wycofanym, nie w typie przytulanki. Nie zna realiów życia w domu. Egzystował w nader podłych warunkach: o głodzie i chłodzie, zawsze na dworze. Nie toleruje innych zwierząt w swoim otoczeniu. Panicznie boi się nawet schodów. Właśnie z tego powodu mieszkająca na czwartym piętrze w bloku Victoria nie mogła zabrać Figara na tzw. dom tymczasowy, choć przyznaje, że skradł jej serce od pierwszego wejrzenia.

- Rok szukałam dla niego odpowiedniego domu. Zamieszczałam ogłoszenia, gdy tylko mogłam. Straciłam wielu przyjaciół na portalach społecznościowych, bo - wierząc w potęgę internetu - błagałam ich: udostępniajcie Figara. Stale, aż mieli mnie dość - wspomina Victoria. - „Szedł" wszędzie: na psich stronach, u zwierzolubów, po znajomych w kraju i po świecie. Odzew był ogromny, ale… Figaro nie znalazł domu. Bo ludzie tylko patrzyli na jego zdjęcie, nie czytając ogłoszenia: że do domu bez dzieci, zwierząt, bez schodów, a potrzebuje szczególnej uwagi, troski i cierpliwości, bo poza traumą przeszłości również niedowidzi.

Victoria znalazła rodziny dla kolejnej maleńkiej suni Mili, dla królika… W tym samym czasie Figaro, zamknięty w kojcu, tracił kolejny rok szansy na lepsze życie.

- Ludzie kochają szczeniaczki i maluchy w typie maskotek-przytulanek. Rzadko zainteresuje ich los psa starego, chorego, a nie daj Boże takiego po traumatycznych przejściach. Błąd. Bo właśnie takie najpiękniej odwdzięczają się za daną im szansę. Wzbogacają nas dając swą bezwarunkową miłość, oddanie, przywiązanie - komentuje Iwona Pawlik-Szyburska, u której dom i rodzinę wreszcie znalazł Figaro.

Iwona do posiadania psa - jak mówi - dojrzewała 6 lat. Po poprzednich: labradorze i wilczurze. Gdy jednak znalazła ogłoszenie o psie od ponad roku zamkniętym w kojcu, nie wahała się dłużej.

- Nie może być tak, że pies będzie postrzegał człowieka tylko przez pryzmat doznanych krzywd: bólu i cierpienia. Jesteśmy mu winni pokazać człowieka także z innej strony, jako tego, który potrafi dać miłość, okazać szacunek - mówi Iwona Pawlik-Szyburska. - Dlatego decyzja o adopcji Fiagara była impulsem. Odbyła się trochę na wariackich papierach. Bo choć mam odpowiednie warunki, czyli dom i duży teren wokół, to nie miałam dla niego odpowiedniej budy.

Na ocieploną budę dla pięknego Figara zrzucili się internauci, skupieni wokół polickiego oddziału TOZ, ich znajomi i znajomi znajomych na facebooku. Teraz stoi ona w Szczecinie, w bezpiecznej i przyjaznej Figarowi przystani.

- Oczywiście, wprowadziłam go do domu, ale jest niemal niewidomy, więc obijał się o meble. Dwie nasze kotki patrzyły na niego krzywo, siedząc wysoko na akwarium. Nawet ich nie widział, biedaczek - opowiada p. Iwona. - Ma więc do dyspozycji przede wszystkim ciepłą budę i wielki teren wokół. I oczywiście nas jako nową rodzinę.

Przez pierwsze dni Figaro wyzbywał się lęku wobec nowej dla niego przestrzeni. Wydawał się smutny. Trzeciego dnia zaczął kłaść łapę na nogach Iwony. Piątego, gdy wychodziła do pracy zamykając ogrodową bramkę za sobą, zaczął już za nią wyć.

- Tak okazuje, że tęskni. Dlatego spędzamy wspólnie, rodzinnie, wiele czasu. Obiecaliśmy mu dać szczęście. Co on odwzajemnia miłością - dodaje p. Iwona.

Figaro być może wkrótce stanie przed kolejną szansą. Jeżeli lekarz potwierdzi podejrzenie p. Iwony o jaskrze, to czeka go operacja. Może przywrócić mu wzrok. Ale w krótszej perspektywie musi wydobrzeć po trudnej przeszłości. Nabrać kondycji, czyli jeszcze w styczniu powinien przytyć, aby osiągnąć właściwą masę ciała. Dopiero wtedy, gdy wyzdrowieje, będzie mógł zostać poddany ratującemu wzrok zabiegowi. Co Iwona Pawlik-Szyburska tak komentuje:

- Może wtedy nie tylko poczuje, ale też zobaczy, że… jesteśmy rodziną!

Victoria, na co dzień uczennica szczecińskiego technikum o specjalności weterynaryjnej, na tzw. tymczas już przyjęła kolejną psią bidę - Pandorę. Teraz dla niej szuka rodziny.

- Ciąg dalszy nastąpi - śmieje się ta piękna dziewczyna. - Bo jak nie ja, to kto? Jest tak wiele zwierząt w potrzebie. Kto będzie je przyjmował pod dach, szukał domu, kto będzie kochał jak swoje? Ktoś musi zabrać głos w ich imieniu...

* * *

Niestety, mniej szczęścia od swego imiennika ma szczeciński Figaro (918/16). Już drugi rok jest rezydentem bidula przy al. Wojska Polskiego 247. Był bohaterem jednego z odcinków naszego cyklu „Weź mnie KURIEREM do domu”, poświęconego schroniskowym zwierzakom: z ofertami adopcyjnymi tych, co za kratami przytuliska siedzą nie za własne winy, z utęsknieniem czekając na swojego człowieka czasem, bezskutecznie, nawet latami. To jeden z najpiękniejszych schroniskowych psów: w typie spaniela, czarny, tzw. podpalany. I też jeden z najbardziej ludziom przyjaznych. Tym bardziej trudno zrozumieć, dlaczego już dwukrotnie go zawiedli: odepchnęli, porzucili, skazali na bezdomność. Nadal szukamy mu domu i rodziny. ©℗

Arleta NALEWAJKO

Fot. Victoria TARABOSKA, Schronisko/ZUK


1. Figaro - piękny psiak, dla którego poprzedni właściciel był katem: usiłował zagłodzić, a potem powiesić.

2. Ten sam Figaro w nowej rodzinie i domu, czyli w przyjaznej przystani u Iwony Pawlik-Szyburskiej.

3. Figaro ze szczecińskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt - nie miał tyle szczęścia co imiennik, nadal nie znalazł nowej rodziny. Choć lgnie do ludzi. Uwielbia głaski i spacery. Jest wielkim łasuchem, co da się przekupić byle łakociem. Tyle że nie jest ani mały, ani młody i raczej nie nadaje się do domu z dziećmi, choć do towarzystwa z innymi psami - owszem, tak. Gdzież znajdzie się dla niego dobry człowiek?

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA