Najstarszym zwierzem w zoo w Ueckermünde jest europejski żółw błotny. Jednak gdy poszliśmy na obiad, podano nam dużego nuggetsa w kształcie kaczki oraz frytki z keczupem. Potem był gwóźdź programu: zwiedzanie zoo! Otrzymaliśmy plany zoo, karmę dla zwierząt i wysłano na safari.
Zobaczyliśmy ryby, później czaple, kaczki i łabędzie, którym, niestety, nie mogliśmy dać karmy. Następnie przeszliśmy do lam, kóz i owiec, które z chęcią nakarmiliśmy. Przyszedł też czas na większe sztuki: lwa i lwicę, do których mój kolega pukał w szybkę, więc na nas ryczały. Potem grzecznie odwiedziliśmy strusia i konia, które akurat dość niefortunnie puszczały gazy. Byliśmy u wielbłąda, który ni z tego, ni z owego zaczął na nas szarżować! Już myśleliśmy, że po nas, jednak nie zdołał – mimo wyraźnej ochoty – przeskoczyć przez ogrodzenie. Uff…
Niestety, kiedy zostało nam tylko 20 minut zwiedzania, kompletnie się zgubiliśmy. Gdy tak błądziliśmy, poznałem tajemnicę planu: aby nawigować z nim po zoo, trzeba odwrócić go do góry nogami! Gdy wyszliśmy z puszczy, bo ogród jest w lesie, posprzątaliśmy po warsztatach i pozwolono nam coś sobie kupić. Asortyment sklepu i automatów stanowiły między innymi: lody, batoniki, soki oraz dużo pluszaków i figurek zwierząt.
Według mnie, pomimo kilku niespodzianych zdarzeń, w zoo było bardzo fajnie.
PS
Uważajcie na wielbłądy!
Filip LITWIN, IVb
Wesoła Siódemka
Szkoła Podstawowa nr 7 w Szczecinie
Na zdjęciu: Wielbłąd zaczął szarżować…
Fot. b.t.