Europa, a przede wszystkim Unia Europejska, musi szybko wypracować wspólne stanowisko w sprawie przyjmowania uciekinierów. Europa nie jest jednak jakimś bytem wyimaginowanym. Przypomnieć trzeba banał – my tworzymy Europę. Każdy z nas.
ONZ podaje w najnowszym raporcie, że dziś na świecie jest 60 milionów uciekinierów, najwięcej od czasów drugiej wojny światowej. Połowa z nich to dzieci. W lipcu fala uciekinierów, pragnących dostać się do Europy, gwałtownie wzrosła. Poszczególne państwa reagują na to różnie. Węgrzy będą budować mur na granicy z Serbią, Niemcy i Szwedzi podwyższają liczby przyjmowanych azylantów, z wielu stron słychać, że w Unii Europejskiej trzeba przywrócić kontrole na granicach. W tym roku mija 25-lecie układu z Schengen, który kontrole zlikwidował.
Najwięcej uciekinierów pochodzi z Syrii, gdzie od trzech lat trwa wojna domowa i gdzie duże tereny zajęło Państwo Islamskie, z Afganistanu, gdzie wojna trwa niemal od trzydziestu lat. Około 1,11 mln ludzi uciekło z Somalii, ze wschodniej Ukrainy 823 tysiące. Uciekają przed wojną, prześladowaniami religijnymi, przemocą, głodem, śmiercią. Chcą żyć. Czy to tak dużo?
Spośród 60 milionów uciekinierów, 19,5 miliona musiało opuścić swoje kraje. 38,2 miliona pozostało w nich, lecz nie w swoich domach, które zostały zniszczone, bądź w których nie dało się żyć. Koczują w Syrii, Iraku, Demokratycznej Republice Kongo, południowym Sudanie, często na pustyniach. Pomagają im agendy ONZ.
Jeśli chodzi o proste liczby, najwięcej uciekinierów przyjęła Turcja (1,59 mln), następnie Pakistan (1,51 mln), a w stosunku do liczby własnych obywateli – sąsiadujący z Syrią czteromilionowy Liban, bo aż 1,15 mln. Jeśli jako miernik wziąć rozwój ekonomiczny kraju i poziom życia jego mieszkańców, największe wysyłki, by pomóc uciekinierom, podejmują biedna Etiopia, Pakistan i bardzo biedny Czad.
W ubiegłym roku prawie 218 000 ludzi przepłynęło Morze Śródziemne, by dostać się do Europy. 3500 uciekinierów utonęło w morzu. Najwięcej azylantów przyjęła Rosja, potem Niemcy (170 tys.). Szacuje się, że w tym roku Europa, łącznie z Turcją, przyjmie 3,1 mln uciekinierów. W porównaniu do liczby własnych obywateli najwięcej Turcja, potem Szwecja, Malta i Czarnogóra.
Niemcy przyjmą 800 tysięcy azylantów. Według ustaleń między landami, najwięcej bogata Północna Nadrenia-Westfalia (21,24 proc. tej liczby), najmniej niebogata Meklemburgia-Pomorze Przednie (2,04 proc.). 200 azylantów zamieszkało już w pobliżu pomorskiego Toreglow (niedawno ktoś ostrzelał rakietami świetlnymi ich dom), dwudziestu w Löcknitz, ponad dwustu w Wolgaście. Nie wszystkim Niemcom to się podoba, chociaż trzeba powiedzieć, że polityka kanclerz Merkel ma w tej sprawie silne poparcie społeczne. Najgłośniej protestuje skrajna prawica. W Wolgaście uciekinierów zakwaterowano w pustych mieszaniach w postenerdowskich blokach. Telewizja NRD pokazała niedawno reportaż i wrogich uciekinierom mieszkańców. Na ekranie dzieci uciekinierów, tańczące przed domem w rytm dość skocznej piosenki, słyszalnej z otwartego okna. Jest to piosenka neonazistowska, apelująca, żeby bronić się przed obcymi. Dzieci tańczą, nie rozumiejąc tekstu. Ale w Wolgaście powstało też stowarzyszenie pomagające uciekinierom, organizujące m.in. naukę języka i czas, wprowadzające ich w życie miasta.
Jedni bronią się przed azylantami i palą domy dla nich przygotowane, jak m.in. w Heidenau w Saksonii, inni – pomagają. Mieszkańcy berlińskiej postenerdowskiej dzielnicy Köpenick uciekinierów nie chcą, a mieszkańcy Alt Moabit (zachodnia część miasta) przyjmują ich nawet do własnych domów. Fenomenem jest, że lawinowo przybywa tam wolontariuszy, chętnych do pomocy. Są to młodzi berlińczycy, m.in. dawni uciekinierzy, którzy w Berlinie znaleźli dom, ale też emeryci, którzy będąc dziećmi przeżyli powojenne wypędzenia i dobrze pamiętają tamtą traumę. Szczegółową analizę społeczności wolontariuszy w Alt Moabit przedstawił niedawno raport Berlińskiego Instytutu Badań Empirycznych nad Procesami Migracji i Integracji.
Niemieckie media pełne są informacji o uciekinierach, analiz problemu, debat wokół niego. W 600-tysięcznym Düsseldorfie, który do końca tego roku przyjmie 6000 azylantów, mówi się, że to nic takiego, bo na początku lat dziewięćdziesiątych miasto przyjęło 11 000 azylantów i w konsekwencji dobrze na tym wyszło. Całe Niemcy, dopiero co zjednoczone, przyjęły wówczas 438 tysięcy azylantów. Również była napady na domy dla uchodźców, m.in. w Rostocku, lecz niemiecka „Willkommenskultur” zwyciężyła. Jak będzie teraz?
Migracje stały się problemem światowym. Mówi się nawet o nowej wędrówce ludów, głównie z krajów Południa na Północ, która – jak uprzedzano już dawno – będzie się nasilać, a której powodem będą wojny, a także postępujące zmiany klimatyczne. Wygrają na tym te państwa i narody, które tę wędrówkę zaaprobują i podejmą stosowne działania, by sprostać wyzwaniu.
Wolfgang Büscher przypomniał niedawno w „Die Welt”, że Niemcy w ciągu wieków przyjęły miliony uciekinierów i nie upadły, a przeciwnie – w dłuższym wymiarze czasu skorzystały na tym. Prusy rozwinęły się także dzięki temu, że przyjęły wygnańców z Salzburga, francuskich hugenotów i Holendrów, a Zagłębie Ruhry – dzięki temu, że na przełomie XIX i XX wieku przyjęło polskich górników. Rozwój współczesnych Niemiec to także wynik pracy milionów dawnych gastarbeiterów, którzy w Niemczech się zintegrowali, choć nie było to i nie jest proste. „Podobnie zintegrują się nowi imigranci” – pisze Büscher, ostrzegając jednocześnie, że potrzebny jest ogromny wysiłek obywateli i państwa.
W wielu państwach (Słowacja, Węgry, Macedonia, Czechy, Polska itd.) dominuje strach przed uchodźcami i niepewność. W innych pojawiają się jednak coraz częściej opinie, że uchodźcy mogą ożywić i zdynamizować współczesną Europę, modnie oskarżaną od jakiegoś czasu o gnuśność i zatratę wartości. Jest jednak pytanie, czy Europę stać będzie na nowy wysiłek? Uchodźcy nie zintegrują się od razu. To będzie trwać.
Europa nie jest wyimaginowanym bytem. Pytanie więc powinno brzmieć (być może górnolotnie): czy nas będzie na ten wysiłek stać, na wyzwolenie się ze schematów, otwarcie na ludzi innych kultur, ras, religii, zwyczajów, na cierpliwość i wyrzeczenia.
Dotychczasowe doświadczenia państw Europy są w tej mierze bardzo różne, nie brak negatywnych. Ale ziemię, dla wszystkich nas, mamy tylko jedną.
Tekst i fot. Bogdan TWARDOCHLEB
Na zdjęciu: W ciągu minionych lat zintegrowało się w Berlinie wielu uchodźców i migrantów. Co roku na początku maja prezentują się podczas kilkudniowego Karnawału Kultur na Kreuzbergu. Na zdjęciu grupa berlińskich Hindusek.