Środa, 24 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Co się stało z dziećmi z Kamp?

Data publikacji: 27 kwietnia 2016 r. 12:07
Ostatnia aktualizacja: 18 sierpnia 2022 r. 20:34
Co się stało z dziećmi z Kamp?
Markus Meckel, przewodniczący Niemieckiego Związku Ludowego Opieki nad Grobami Wojennymi, i wicemarszałek województwa Jarosław Rzepa przy tablicy pamiątkowej w języku polskim Fot. Adam LITWINOWICZ  

W zimne poniedziałkowe popołudnie 5 marca 1945 r. jezioro Resko Przymorskie (Kamper See) stało się grobem dla około osiemdziesięciorga osób, w większości dzieci, uciekających przed oddziałami Armii Czerwonej i koszmarem wojny.

Dziś, patrząc na spokojne wody płytkiego, mulistego i obrośniętego trzcinami jeziora, trudno sobie wyobrazić dramatyczne chwile, do jakich doszło 71 lat temu.

Na Pomorzu nie znajdziesz

Rogowo to dziś niewielka i dość zaniedbana nadbałtycka miejscowość wypoczynkowa w gminie Trzebiatów. Ze względu na znajdującą się tu dawniej jednostkę wojskową przez dziesięciolecia była niedostępna dla zwykłych obywateli. W słynnym już Wojskowym Domu Wypoczynkowym „Syrena” wypoczywać mogły jedynie rodziny żołnierzy.

Od kiedy wojska nie ma, Rogowo się zmienia. Prywatni inwestorzy budują kompleksy apartamentowców, a od kilku lat odbywa się tu festiwal „Nagle nad morzem” („Plӧtzlich am Meer”), na który zjeżdża młoda publiczność co najmniej w połowie z Berlina. Dziesiątki tysięcy młodych ludzi tańczących w rytm klubowej odurzającej muzyki na plaży, łąkach i polach okalających jezioro raczej nie interesuje się historią miejsca, na którym tańczą.

Jeszcze na początku lat 30. XX wieku wieś Kamp (Kępa), położona na południowym brzegu jeziora Resko, tuż przy ujściu tzw. Starej Regi, była idylliczną osadą zapomnianą przez Boga, a odwiedzaną przez wycieczki, m.in. folklorystów ze Szwecji. O jej wyjątkowości stanowiło trzynaście rybackich chat w stylu dolnosaksońskim, krytych trzciną, których dachy zakończone były drewnianymi belkami rzeźbionymi w końskie łby.

Kępa, dziwna wieś o średniowiecznym rodowodzie, pojawiała się nawet na XVI-wiecznych mapach skandynawskich. Jej mieszkańcy utrzymywali się z rybołówstwa. Żony rybaków dwa razy w tygodniu sprzedawały na trzebiatowskim targu efekty nocnych połowów. W chatach, z których każda stanowiła niejako odrębne gospodarstwo, mieszkali i ludzie, i zwierzęta. W każdej była więc stajnia, pomieszczenia dla świń, drobiu i krów, ziemniaki przechowywano obok wnęk do spania, a w centralnej części znajdowała się studnia i palenisko. W 1921 roku Friedrich Müller pisał: „Niedaleko Kołobrzegu nad brzegiem morza leży dziwna rybacka wioska, tak dziwna, że drugiej takiej nie znajdziecie na całym Pomorzu”.

Sielski pejzaż

Budowę nowoczesnego, na miarę XXI wieku, lotniska dla wodnosamolotów Niemcy rozpoczęli tu w 1936 roku. Powstała też wtedy betonowa droga łącząca Deep (Mrzeżyno) z osiedlem i lotniskiem, a nawet doprowadzono kolejkę wąskotorową, aby ułatwić transport węgla i koksu do kotłowni, która zimą miała ogrzewać wody jeziora, żeby umożliwić lądowanie i start wodnopłatów. Teren obsadzono tysiącami sadzonek czarnej sosny i dzikiej róży, powstały stacje pomp i śluzy regulujące poziom wody, lotnisko na łąkach w pobliżu jeziora, które mogło być w każdej chwili zalane wodą, a wśród sosnowego lasu – osiedle dla rodzin architektów, inżynierów i przyszłej kadry. Zgrabne wiejskie domki z elementami ryglowymi idealnie wpisywały się w sielski pejzaż nadmorskiej osady. Powstały ogromne hangary dla samolotów, warsztaty, koszary, siedziba kadry oficerskiej. Samoloty lądowały na jeziorze lub wodach Bałtyku, skąd były wciągane na ląd po betonowych pasach, których fragmenty można odnaleźć jeszcze dziś. Lądujące wodnopłatowce utrwalił na swych zdjęciach słynny amerykański malarz niemieckiego pochodzenia Lyonel Feininger, wypoczywający w Deep (Mrzeżyno) w międzywojniu.

Z lotniska korzystały jednostki i szkoły pilotów. Stacjonujący w Kamp żołnierze zajmowali się tropieniem łodzi podwodnych, wyszukiwaniem min i prowadzaniem akcji ewakuacyjnych. W czasie wojny lotnisko było celem alianckich nalotów.

Pewno jeszcze wierzyli…

W pobliskim Kołobrzegu, Trzebiatowie i okolicach przebywały tysiące dzieci ewakuowanych z zachodnich Niemiec w ramach akcji mającej uchronić je przed bombardowaniami. Bywało, że ewakuowano całe szkoły. W Trzebiatowie znaleźli się uczniowie i nauczyciele z Herne.

4 marca 1945 roku oddziały Armii Czerwonej zajęły Trzebiatów. Rita von Gaudecker, pisarka prowadząca w Mrzeżynie dom dziecka, wspomina, że odgłosy wybuchów, strzały, krzyki gwałconych kobiet niosły się doliną Regi aż do Mrzeżyna. Widać było łuny pożarów. A jeszcze w maju 1944 roku mieszkańcy Trzebiatowa brali udział jako statyści w najdroższym propagandowym filmie III Rzeszy – „Kolbergu” Veita Harlana. Pewno jeszcze wierzyli w zwycięstwo.

Tafla jeziora Resko

Teraz szosami ciągną tłumy uciekinierów, z lotniska w Kamp cały czas startują samoloty z ewakuowanymi, przeważnie dziećmi. Most powietrzny, złożony z dwunastu wodnosamolotów, utworzono w pierwszych dniach marca. Obsługuje go dywizjon Seenotgruppe 81. Samoloty Do24 latają w kierunku Dziwnowa i Świnoujścia. Na pokład przepisowo może wejść czternaście osób. Jednak często upycha się nawet ponad sto. W Kamp panuje chaos. Dowożeni są kolejni uciekinierzy. Na slipie leży pełno porozrzucanych bagaży.

5 marca o godz. 14.30 startuje Do24 T-3 (nr 1151). Prowadzą go piloci Erich Schulz i Ernst Schütt oraz mechanik i radiotelegrafista. Na pokładzie jest ponad siedemdziesięcioro dzieci, opiekunki i pielęgniarki. Samolot, mimo trudności, wznosi się z tafli jeziora Resko…

Po chwili, gdy prawdopodobnie część osób w panice przemieszcza się na tył maszyny, co powoduje utratę stabilności, spada z osiemdziesięciu metrów do jeziora.

Ocalała tylko jedna osoba. Z wraku wydostała się kobieta, którą uratowali świadkowie katastrofy. Szybko pojawiły się też głosy o zestrzeleniu samolotu przez Rosjan. Akcję ewakuacyjną zakończono 6 marca. Wojsko opuściło koszary. Okoliczni mieszkańcy ruszyli na szaber. Rita von Gaudecker wspomina o dywanach, lustrach, naczyniach, czekoladzie, puszkach z żywnością, które mieszkańcy Deep ciągnęli wózkami do domów. Wkrótce i oni musieli opuścić dzisiejsze Mrzeżyno i Rogowo.

Lokalizacja wraku

Toczyły się walki o Kołobrzeg, gdy tuż po 6 marca Rosjanie wkroczyli do Kamp. 17 marca Polscy ułani dokonali w Mrzeżynie zaślubin z morzem, dzień wcześniej niż w Kołobrzegu.

Koszary w Kamp zajęły wojska radzieckie. Latem 1945 roku na powierzchnię jeziora zaczęły wypływać ciała osób z wraku dorniera. Dowódca jednostki rozkazał żołnierzom ich pochowanie.

Katastrofa przez dziesięciolecia budziła wyobraźnię. Pojawiła się nawet plotka o bursztynowej komnacie, która jakoby miała być transportowana samolotem. Pierwsze ekspedycje badawcze rozpoczęto w 1987 roku. W 2009 roku podjęto kolejną wyprawę, podczas której zlokalizowano wrak, wydobyto jego fragmenty i rzeczy osobiste pasażerów. Na skutek zawiłych spraw finansowych zaprzestano prób wydobycia resztek wodnopłatowca.

Pamięć, która trwa

Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych im. Zbigniewa Herberta w Trzebiatowie od kilku lat uczestniczy w polsko-niemieckim projekcie „Dzieci z Kamp”. 5 marca tego roku tuż nad brzegiem jeziora odsłonięto pamiątkowy krzyż i dwujęzyczne tablice mówiące o tragedii dorniera. W uroczystości uczestniczyli m.in.: konsul generalna Niemiec w Gdańsku Cornelia Pieper, Markus Meckel, przewodniczący Niemieckiego Związku Ludowego Opieki nad Grobami Wojennymi, były przewodniczący grupy parlamentarnej ds. kontaktów z Polską w Bundestagu, wicemarszałek województwa Jarosław Rzepa. Nabożeństwo ekumeniczne odprawili: ks. Henryk Wejman, biskup pomocniczy szczecińsko-kamieński, ks. Bohdan Feciuch, proboszcz parafii greckokatolickiej w Trzebiatowie, pastor Sławomir Sikora, proboszcz parafii luterańskiej, i pastor Hans-Udo Vogler z Niemiec, rodowity trzebiatowianin i przyjaciel miasta. Młodzież z Polski i Niemiec ułożyła symboliczne serce z pomalowanych kamieni.

Niechciana pamięć

Mieszkańcy Trzebiatowa, Mrzeżyna i Rogowa są jednak w większości przeciwni upamiętnianiu ofiar katastrofy. Tłumacząc swoje opinie, odwołują się do czasów ostatniej wojny. Jednak wymagając poszanowania grobów naszych bliskich, np. na Kresach, powinniśmy zadbać o groby tych, dla których ostatnim domem stało się Pomorze. Czy trauma drugiej wojny światowej nadal powinna przesłaniać dramat dzieci, które przed nią uciekały?

Piotr ŻAK

*Historyk, opiekun muzeum w Trzebiatowskim Ośrodku Kultury

 

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Janek z Pancernych
2023-11-28 12:50:39
Dzieci może i niewinne ale ciekawe na jakich ludzi by wyrośli, pewnie takich samych jak ich matki i ojcowie oprawcy polskich dzieci.
Adam
2022-08-18 20:22:37
Szkoda tych dzieci. Pewnie niektore były potomkami niemieckich oficerów mordujących słowiańskie dzieci i tak samo jak nasze myślę że także chciały żyć. Mówi się trudno.
mat
2020-08-01 19:52:51
Żałujcie raczej setek tysięcy wymordowanych przez niemców Polskich dzieci. Nie powinno być żadnej tablicy upamiętniającej to wydarzenie.
Żal
2018-10-18 00:30:58
Dzieci,ofiary głupoty dorosłych.Byłem tam latem tego roku. Smutno.
rez
2018-03-21 11:43:09
Jadę w te okolice na wakacje i nie omieszkam odwiedzić tych tragicznych miejsc oraz oddać należny hołd. To były tylko niewinne dzieci.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA