W 1959 roku kilku pasjonatów wędkarstwa z Polic dogadało się i założyło na bagnach koło wędkarskie. Trzeba było podnosić grunt, aby zbudować hangary na łodzie. Sześćdziesięciolecie świętowali w ubiegłym roku, ale odwiedziłem ich dopiero teraz. O swoim Kole PZW naszego Okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego Police Miasto opowiedzieli mi jego prezes Henryk Marszałek i skarbniczka Danuta Ledzion.
– Nie jesteśmy dużym kołem, bo liczymy tylko 120 członków. Niemal wszyscy mają tu swój hangar, gdzie można schować sprzęt i przetrzymać łódkę. Jeśli można narzekać, to głównie z powodu pojawiającej się czasami wysokiej wody. W ubiegłym roku mieliśmy prawdziwą powódź. W pomieszczeniach woda przekraczała pół metra. Dzieje się tak po tym, gdy już dość dawno ktoś zbudował na pobliskiej wyspie wały. Woda zamiast wypełniać rozlewiska, zalewa nas – mówi prezes Marszałek.
– Jubileusz obchodziliśmy szumnie. Był nawet duży tort – dodaje pani Danusia. Spytałem ją również o to, czy sama wędkuje. Przyznała, że tak. Podobnie jak kilka innych pań. Niestety, sekcji młodzieżowej w kole nie ma.
– Mamy jednak patronat nad młodzieżą z Ośrodka Szkolno-Wychowawczego Dzieci Niepełnosprawnych w Policach. Latem organizujemy im zawody wędkarskie. Na Dzień Dziecka wozimy je łódkami po Odrze i jeziorze Dąbie. We wrześniu zapraszamy je na wędkowanie – mówi H. Marszałek. – Naszą największą bolączką jest obok czasami wysokiej wody – fakt, że przy przystani mamy tak zwane wody morskie. Do tych „naszych”, czyli PZW, mamy naprawdę daleko. Może się to kiedyś zmieni?
Jubilatom życzyłem spełnienia ich marzeń i dużo szczęścia w zdrowiu na następne 60 lat.
esox