Poniedziałek, 23 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

SONDA. Ile morskości w Szczecinie

Data publikacji: 0001-01-01 00:00
Ostatnia aktualizacja: 2015-07-20 13:26
SONDA. Ile morskości w Szczecinie
 

Co myślą znani szczecinianie o swoim mieście i jego związkach z morzem? Czy Szczecin wciąż jest morskim miastem? A jeżeli wciąż jest, to czy trzeba i warto to pielęgnować?

Zapytaliśmy o to: Marka Czasnojcia, fotografika, który kiedyś pływał na statkach rybackich, potem uwieczniał - i robi to nadal - portowe miasto w fotografii; Rafała Zahorskiego, portowca, prezesa portowej spółki i przewodniczącego Rady Interesantów Portu Szczecin; Ewę Kołodziejek, profesorkę Uniwersytetu Szczecińskiego, językoznawczynię, autorkę książek o języku polskim; Sławomira Bałazego, żeglugowca, dyrektora zarządzającego Polsteam (Luxemburg) S.A. (Grupa PŻM).

Marek Czasnojć, fotografik:

- Czy Szczecin jest morski? Temat ten wraca co pewien czas na łamy prasy, podobnie jak „prowincjonalność naszego miasta”. Moim zdaniem patrząc wstecz, to Szczecin już był morski… Dziś sprawa morskości oddaliła się i jest poruszana jedynie okazjonalnie. Głównie w czerwcowych jarmarkach, nie wiem czemu zwanych Dniami Morza. Dziś nie wiemy, czym właściwie jest „morskość”. Być może jest to marskość i trudno temu zaprzeczyć. To nie sprawa stoczni czy portu. To mentalność i postrzeganie morza. Duch Kwiatkowskiego odszedł w zapomnienie. Czy warto powracać do podniesienia świadomości morskiej? Tak, warto, a nawet trzeba i to na wielu płaszczyznach. Gospodarczej, mentalnej, a przede wszystkim kulturalnej. I nie udowadniać tego fakty między nami szczecinianami, ale wyjść w Polskę i pokazywać decydentom, co to znaczy być miastem morskim, chociażby za przykładem Gdyni czy nawet Gdańska.

 Rafał Zahorski, portowiec:

- Morskość Szczecina to jego piękna historia jako hanzeatyckiego miasta. Wystarczy wejść do centrum, by spacerować po zabytkowych płytach kamiennych, które zanim spoczęły na naszych chodnikach, opłynęły całą ziemię jako balasty starych żaglowców. Miarą morskości Szczecina jest to, że był zawsze bramą dla zagranicznego handlu, kiedy to ładunki statków w porcie w Szczecinie zamieniały się w towary handlowe, a towary w ładunki. Choć przez wiele lat miasto z uporem godnym podziwu próbowało znaleźć nową drogę rozwoju, to i tak nie udało się uciec od tego, co wymyśliły dawne pokolenia Szczecinian: że kołem zamachowym rozwoju miasta była i będzie gospodarka morska. Do czasów II wojny światowej na froncie wejścia do starej maszynowni w nowym porcie, zbudowanym na bazie pomysłów burmistrza Hakena, była tablica ze słowami kaisera Wilhelma: "Nasza przyszłość leży nad wodą". Dziś tak niewiele trzeba, by marzenia poprzednich pokoleń - i Niemców, jak Burmistrz Haken, i Polaków, jak Eugeniusz Kwiatkowski - zamienić w realny piękny i wielki Europejski Port. To nie przypadek, że wszyscy najwięksi polscy armatorzy są właśnie z morskiego miasta Szczecina.

Ewa Kołodziejek, językoznawczyni:

- Moją tożsamość lokalną budował morski Szczecin. Pamiętam statki stojące w porcie, marynarzy na ulicach miasta, powroty kolegów z dalekich rejsów. Do dziś tak myślę o Szczecinie, choć zapach morskiej bryzy jest już trochę słabszy... Nawet swoją pierwszą książkę poświęciłam gwarze marynarzy! Więc na pytanie, czy warto pielęgnować morskość Szczecina, odpowiadam – zdecydowanie tak! Zresztą zapytajmy o Szczecin warszawiaka czy lublinianina. Dla nich Szczecin leży nad morzem, a jego mieszkańcy w każdy weekend opalają się na plaży. Jak im teraz powiedzieć, że się miasto odwraca od morza? Jednak Szczecin nie będzie morski bez realnych dowodów na związek z morzem, bez przemysłu, instytucji, różnorodnych przedsięwzięć uobecniających morze w fizycznej przestrzeni miasta i w mentalności mieszkańców. Jest więc o czym myśleć i nad czym pracować.

Sławomir Bałazy, żeglugowiec:

- Czy jest w naszym kraju duże wojewódzkie miasto, którego centrum dzieli jedynie 15 km od sieci europejskich autostrad, które ma dostęp do dużej, zdawałoby się, żeglownej rzeki i rozwiniętą na miarę możliwości infrastrukturę portową?! 

Jak pielęgnować morskość Szczecina? Aktywnie i konsekwentnie. Dla mnie wyrazem tego jest organizowany od dwóch lat Międzynarodowy Kongres Morski, impreza o europejskim zasięgu, a wpisanie jej na listę oficjalnych wydarzeń polskiej prezydencji w Radzie Państw Morza Bałtyckiego ma wielkie znaczenie, nie tylko gospodarcze! Jeśli będziemy konsekwentni i uparci we wspólnym działaniu, to atrakcyjność gospodarcza Szczecina będzie rosła, będzie tor wodny o głębokości 12,5 metra, a rozwój infrastruktury drogowej do portu powinien być jednym z priorytetów inwestycyjnych! Bardzo więc dziwi rządowa decyzja o odłożeniu budowy drogi szybkiego ruchu S3 do Świnoujścia… Zwłaszcza w kontekście autostrady morskiej Świnoujście - płd Szwecja obsługiwanej też przez polskie firmy promowe oraz flagowej, narodowej inwestycji jaką jest gazoport. Ale powtórzę: bądźmy uparci i konsekwentni.

Nie brakuje nam także animatorów morskości Szczecina. Wspomnę m.in. Elę Marszałek i jej Flis Odrzański; kapitanów ż.w.: Wiktora Czappa, Józefa Gawłowicza, Włodzimierza Grycnera - chodzące encyklopedie spraw morskich. Przywołam Szynkaruka z Więcaszkiem jako ojców Kongresu Morskiego, Zahorskiego ze swoim "szczecińskim" - “Bembridgem”, Laurę Hołowacz ze Starą Rzeźnią.

 
Zebrał Marek KLASA