Sobota, 23 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Rodzinne wspomnienia

Data publikacji: 0001-01-01 00:00
Ostatnia aktualizacja: 2015-07-23 12:37
Rodzinne wspomnienia
 

W czerwcu obchodził 89. urodziny. Syn kapitana Maciejewicza, Olgierd, swoje życie zawodowe również związał z morzem, ale z przemysłem okrętowym. Pracował w biurze projektowym Stoczni Szczecińskiej. Człowiek licznych pasji, w tym filatelistycznej. Nadal zbiera m.in. zdjęcia i informacje o sławnym ojcu czy o żaglowcu „Lwów”, którym dowodził Macaj.

Kapitan Konstanty Matyjewicz-Maciejewicz z żoną Olgą mieli troje dzieci. Najstarszy syn, Konstanty, urodził się w 1918 r. w Połtawie, a zmarł w 1999 w Szczecinie. Był inżynierem mechanikiem, pracował w PŻM. Bliźnięta – Halina i Olgierd – urodziły się 25 czerwca 1926 r. w Tczewie. Halina zmarła w 2006 r. w Szczecinie.

– Zbieram zdjęcia o ojcu – mówi pan Olgierd. – Najważniejsze, żeby je opisać. Dzięki pani Ludmile Kopycińskiej ta kolekcja wciąż się powiększa. W czasie wojny prawie wszystkie pamiątki poginęły. Ojciec zakopał swoje dokumenty, później je odkopano, ale część się zniszczyła.

Dziś cieszy go każda nowa informacja czy fotografia, odszukane w zakamarkach Internetu.

– Konstanty pływał z ojcem dookoła świata jako uczeń – wspomina brata O. Maciejewicz. – Potem skończył szkołę. Wybuchła wojna. Sześć lat był w niewoli niemieckiej. Wyszedł z niewoli, znów pływał i dostał się do Polski. Za statkiem wybuchła mina akustyczna, zgiął się wał korbowy, ale dopłynęli o własnych siłach do najbliższego portu. Załoga cudem się uratowała. Potem brat pracował w PŻM. Pływał na 20 statkach. Jego syn, Janusz, również pracuje w PŻM.

Jak dodaje, Konstanty wrócił do Polski po wojnie. Ich matka zdążyła go zobaczyć tuż przed operacją oka. Niestety, wkrótce straciła wzrok.

Po przyjeździe do Szczecina rodzina Maciejewiczów zamieszkała przy al. Piastów.

– Po studiach – wydziale mechanicznym Szkoły Inżynierskiej w Szczecinie, późniejszej Politechniki Szczecińskiej – dostałem mieszkanie – zaznacza pan Olgierd. – Wcześniej ukończyłem Conradinum, szkołę techniczną budowy okrętów w Gdańsku. O wynikach egzaminów do Szkoły Inżynierskiej dowiedziałem się, gdy dostałem powołanie do wojska. Skończyłem podchorążówkę w Zamościu. Po studiach miałem nakaz pracy w Stoczni Szczecińskiej. Od 1954 do 1990 r. pracowałem w biurze konstrukcyjnym. Szefem był tam Jerzy Piskorz-Nałęcki. Wydałem dwie książki o stoczni – na jej 40- i 50-lecie. Zbieram dane o zbudowanych w niej statkach. Mam też informacje o ok. 300 matkach chrzestnych, teraz szukam zdjęć.

Pan Olgierd gromadzi także informacje o pierwszym polskim szkolnym żaglowcu „Lwów”. Ma już 300 wycinków o tej jednostce.

– Kiedyś byłem zapalonym filatelistą – dodaje. – Z Piotrem Niewczasem wydaliśmy w 2009 roku książkę „Jan Paweł II na datownikach okolicznościowych świata 1978-2008”. Przedmowę napisał ks. prof. Waldemar Chrostowski, który jest członkiem zwyczajnym Polskiej Akademii Filatelistyki.

Znaczki, medale, książki (m.in. marynistyczne) oraz rozmaite pamiątki wypełniają jeden z pokoi w mieszkaniu pana Olgierda. Część książek oddał do bibliotek.

– Czego to on nie zbierał – mówi z uśmiechem jego żona Alicja. – Brakowało pieniędzy na wczasy, bo szły na znaczki. 

Wiele pamiątek po kapitanie Maciejewiczu trafiło do Liceum Morskiego w Szczecinie, które w latach 70. i na początku 80. mieściło się na statku „Kapitan K. Maciejewicz”. Duża ich część przepadła.

– Ojciec za bardzo nie miał szczęścia, ale był bardzo szanowany – wspomina teścia pani Alicja. – Trzeba podkreślić, że Maciejewicze to bardzo patriotyczna rodzina.

Do dziś wspomina się w niej stryjecznych braci kapitana Maciejewicza, którzy zginęli śmiercią lotników.

– Starszy był lotnikiem, młodszy – marynarzem – opowiada pan Olgierd. – Lotnik po zawodach we Francji dostał dyplom, gdzie napisano, że jest Rosjaninem. Powiedział, że takiego dyplomu nie przyjmie, bo jest Polakiem. I poprawili. Ich siostra, ciocia Andzia, była bardzo zasłużona dla kultury polskiej. To bardzo ciekawa postać. Przeżyła napaści ukraińskie. Dostałem od niej pamiętnik, który napisała. Była na zesłaniu, na Wyspach Sołowieckich, gdzie pomagała innym zesłańcom jako pielęgniarka, leczyła ich ziołami. Udało się wydać jej wspomnienia z pomocą KUL-u. Są w książce „Polacy na Wschodzie mówią o sobie”, opracowanej przez ks. Roberta Guza. Anna Matyjewicz Maciejewicz zmarła w 1969 r.

Wspominając ojca, pan Olgierd podkreśla, że szczególnie cenił sobie święta Bożego Narodzenia. Wigilie w domu na Piastów gromadziły nawet do 20 osób.©℗

Tekst i fot. (ek)

NZ: Olgierd Maciejewicz