Wtorek, 16 lipca 2024 r. 
REKLAMA

Okiem rybaka. Tylko na morzu...

Data publikacji: 0001-01-01 00:00
Ostatnia aktualizacja: 2015-07-20 14:01
Okiem rybaka. Tylko na morzu...
 

Przemysław Patryjas ze Świnoujścia, z rodziny rybackiej, na łodzi pracuje od 2009 roku:

- Nawet gdybym nie pracował jako rybak, to szukałbym jakiegoś zajęcia na morzu. Nie wyobrażam sobie siebie np. pracującego gdzieś w fabryce. To rodzinne zajęcie. Rybołówstwem zajmował się mój ojciec Zenon, pływa też mój brat Marcin.

To ciężka praca, obecnie praktycznie 24 godziny na dobę. Nie chodzi tylko o to, żeby wypłynąć i postawić sieci. To także dokładne przygotowywanie sprzętu, szykowanie sieci, cerowanie ich. A od marca do maja prawdziwa orka - sezon śledziowy. Wstajemy o drugiej rano. Zabieramy sieci, wybieramy ryby, drugi raz płyniemy, żeby postawić sieci. W domu jesteśmy gdzieś tak między 17 a 18. Sporo zależy też od tego, czy ludzie wybiorą złowione przez nas ryby. Po powrocie człowiek kładzie się spać, znowu wstaje w nocy i tak to się odbywa.

Ale lubię pracować na morzu. Chociaż jeżeli ktoś się tym nie pasjonuje, to pewnie tego nie zrozumie. Nawet jeżeli jednego dnia przywiozę jedynie przysłowiową czapkę ryb, to warto wypłynąć dla samych wspaniałych widoków. Sam wschód słońca to coś pięknego. To całkiem coś innego oglądać go na wodzie niż na lądzie. Tą pracę trzeba traktować jako pasję. Nie można myśleć w kategoriach, że tylko „robota, robota, robota…” W taki sposób to można tylko zwariować.

Jednak nie jest to też łatwy kawałek chleba. Kiedyś rybołówstwo było bardziej opłacalne. Przynależność do Unii Europejskiej sprawiła, że pojawiła się możliwość pozyskania nowego sprzętu, ale też trzeba było zdać inne wyposażenie połowowe. No i pojawiły się limity, nakazy. Rybołówstwo w naszym regionie i w naszym kraju ma bogatą i niezwykłą tradycję. Dobrze wiemy o tym w Świnoujściu. Tylko żeby rząd nie był głuchy na głos takich rybaków jak my.

BaT

fot. Bartosz TURLEJSKI