Sobota, 23 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Odpływające muzeum

Data publikacji: 2015-09-17 13:56
Ostatnia aktualizacja: 2015-09-17 13:56
Odpływające muzeum
 

Jeszcze kilka lat temu zapewniano, że powstanie i będzie atrakcją, która ściągnie do Szczecina rzesze turystów. W 2011 roku rozstrzygnięto też konkurs na projekt gmachu, w którym miało się mieścić. Dziś wiadomo, że marzenia trzeba odłożyć na czas nieokreślony. Być może powstanie tylko namiastka.

Takie muzea to wizytówki morskich krajów. Oczywiście zawsze trzeba porównywać się do najlepszych. A ci wyrośli dzięki Kolumbowi. Nim żeglarz ten odkrył Amerykę, morskim centrum świata było dla Europejczyków Morze Śródziemne. A na nim dominowali Wenecjanie. Potem wszystko się odwróciło i na znaczeniu zaczęły zyskiwać kraje leżące nad Atlantykiem, bo z nich było najbliżej do Nowego Świata. 

Aby dopłynąć do Ameryki, trzeba się było znać na nawigacji. Nawigacja to geografia na ziemi i gwiazdy na niebie. Dziś mamy tego naukowe dziedzictwo w postaci obserwatorium astronomicznego w Greenwich, które jest częścią brytyjskiego Narodowego Muzeum Morskiego, bodaj największej takiej placówki na świecie. Jego eksponaty są ulokowane w historycznym budynku w Londynie. W muzeum jest ponad 2 miliony przedmiotów. Od sztuki przez modele, manuskrypty, plany, mapy, urządzenia do nawigacji, przyrządy do pomiarów astronomicznych. Gwiazdami ekspozycji są dwaj wielcy Anglicy - Nelson i Cook, a także zachowany do dzisiaj słynny klipper herbaciany - Cutty Sark.

Podobną placówkę ma Lizbona (Museu de Marinha). Przypomina się w niej wielkie odkrycia geograficzne, dominację Portugalii na morzach i oceanach. Są też muzealne "klamoty": modele statków z tamtych wieków (nawet w skali 1:1). I wreszcie muzeum morskie znajdziemy w Madrycie (Museo Naval).

Po sąsiedzku ostatnio nowoczesny gmach zyskało muzeum morskie w Danii. Częściowo schowany po ziemią (w starym doku) obiekt prezentuje historię duńskiej żeglugi od czasów średniowiecza. Dodajmy, że był konkurentem naszej filharmonii do nagrody Miesa vad der Roche'a.

A Szczecin - leżący nad śródlądową kałużą, jak czasem określa się Bałtyk?

Szczecin ma głęboki deficyt tego rodzaju muzealnictwa. Zostaliśmy daleko w tyle choćby za sąsiadami z wschodniego wybrzeża. W Trójmieście mają kilka placówek wystawienniczych prezentujących morskie aspekty. Wymieńmy choćby Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku, powstałe w 1971 r. Akwarium Gdyńskie, Muzeum Marynarki Wojennej.

U nas zawsze kończyło się na potencjalnych eksponatach, które trafiały gdzie indziej (choćby masowiec Sołdek - do Gdańska), ulegały powolnemu niszczeniu (łodzie na zapleczu Muzeum Narodowego) albo zostały sprzedane na złom. Kilkoma eksponatami chwali się Muzeum Narodowe na swej stronie internetowej. Są to windy parowe z s/s "Kapitan K. Maciejewicz", który przed laty stał u stóp Wałów Chrobrego i był siedzibą Liceum Morskiego. Kolejne to żurawie bramowe, które widzimy na Łasztowni, agregat prądotwórczy z parowego holownika "Andrzej", łodzie rybackie, modele statków i żaglowców, kilka przyrządów nawigacyjnych, itp.

Niedawno marszałek województwa Olgierd Geblewicz stwierdził (o czym już informowaliśmy): - Pracujemy nad koncepcją, by obiekt był centrum nauki poświęconym tematyce morskiej. Kanwą miałyby być napędy stosowane na morzu, pokazanie, jak działają poprzez budowę interaktywnych ciekawostek dla młodzieży.

Lech Karwowski, dyrektor Muzeum Narodowego w Szczecinie, uzupełnił, że ogólną ideą centrum nauki byłyby nie tylko napędy, ale też zjawiska falowe, a wszystko ilustrowałyby zabytki techniki.

Świetny to pomysł na coś w rodzaju morskiego centrum nauki "Kopernik". Nie możemy jednak też zapominać o tym co lokalne. Przyjezdni powinni się dowiedzieć, że rejon ujścia Odry, wyspy Wolin, Uznam i Rugia oraz południowy Bałtyk był miejscem rywalizacji Słowian i wikingów. Do dziś dotrwały nazwy Wineta, Jomsborg (osada wikińskich wojowników, gdzie przystań mieściła 300 okrętów).

Z okresu przedwojennego można by do ekspozycji "pożyczyć" od poprzednich mieszkańców słynne statki budowane na szczecińskich pochylniach - pancerniki i krążowniki, statki pasażerskie. 

Nie mamy się czego wstydzić, jeśli chodzi o zapełnienie sal ekspozycyjnych - także gdy chodzi o współczesność. A lokalnych osiągnięć było co niemiara. Bo przecież Pomorze Zachodnie i Szczecin były stolicą polskiego rybołówstwa (Odra, Gryf, Transocean). To u nas działa z powodzeniem powstały od podstaw największy polski armator - PŻM. Kiedyś także zespół portów był największym na Bałtyku. Wiele do pokazania miałaby szczecińska nauka.

Tu działała słynna na cały świat Stocznia Szczecińska, a jej statki dzięki wybitnym projektantom zdobywały tytuły Ship of the year. A z ciekawostek - których zapewne znalazłoby się więcej - to szczecinianin Zbigniew Zbroja testował napęd żaglowy na trawlerach, gdy nikomu się jeszcze o tym nie śniło.

Jednak na razie pozostaną tylko marzenia o muzeum. Powód jest prozaiczny - nie ma pieniędzy. Restrykcyjne unijne przepisy powodują, że za brukselskie dotacje można by wybudować obiekt, ale do 5 mln euro. A w tym przypadku konieczne jest minimum 60 mln zł. Być może więc za kilka lat uda się stworzyć mocno okrojoną wersję muzeum, rodzaj skansenu morskiego - bez reprezentacyjnego gmachu. Tylko czy wówczas znajdą się i na to pieniądze?

Marek Klasa

Fot. Dariusz GORAJSKI