Piątek, 19 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Legendarny dyrektor stoczni zmarł 60 lat temu. Żegnały go tłumy

Data publikacji: 21 lipca 2022 r. 07:00
Ostatnia aktualizacja: 21 lipca 2022 r. 07:00
Legendarny dyrektor stoczni zmarł 60 lat temu. Żegnały go tłumy
Henryk Jendza (na zdjęciu drugi z lewej), a w tle – „Janek Krasicki” Fot. Z archiwum Krystyny POHL  

Takiego pogrzebu w Szczecinie nie miał nikt. Pod koniec lipca 1962 roku zmarłego Henryka Jendzę żegnały tłumy ludzi. Ówczesne źródła mówią o przeszło 50 tysiącach osób. Dyrektor Stoczni Szczecińskiej był postacią znaną i bardzo lubianą. Zmarł w wieku niespełna 41 lat. W najbliższy poniedziałek (25 lipca), w przeddzień 60. rocznicy śmierci legendarnego dyrektora stoczni, jego sylwetkę przybliży Ludmiła Kopycińska. Prelekcja odbędzie się w Starej Rzeźni o godz. 18.

Urodził się 13 października 1921 roku w Wilnie. Tam uczęszczał do Państwowego Gimnazjum im. Zygmunta Augusta, które ukończył w 1939 roku. Podczas wojny był uczniem Wydziału Mechanicznego Liceum Technicznego. Odbywał praktykę zawodową przy montażu silników samolotowych (1940-1941). W roku 1942 uzyskał świadectwo ukończenia liceum i dyplom technika mechanika. Rok później, po zdaniu egzaminów, został maszynistą na kolejach niemieckich. W 1944 roku wraz z kolegami uciekł z pracy i ukrywał się aż do nadejścia wojsk radzieckich. Na zebraniu pracowników parowozowni wybrano go do rady zakładowej. Pełnił tam funkcje wiceprzewodniczącego i skarbnika. W 1945 roku rozpoczął pracę w Wydziale Szkolenia Kadr Dyrekcji Kolei w Wilnie, gdzie się zajmował zagadnieniami szkolnictwa zawodowego.

W lutym 1946 roku jako repatriant ze wschodu przybył do Szczecina wraz z rodzicami. Najpierw krótko pracował w Urzędzie Wojewódzkim, w wydziale odbudowy miasta. Następnie objął stanowisko konstruktora, a potem kierownika biura konstrukcyjnego i szefa produkcji w Państwowych Zakładach Przemysłu Motoryzacyjnego (tzw. Ursus 2), czyli w dawnej fabryce samochodów „Stoewer” i późniejszej FSM „Polmo”. W marcu 1948 roku został dyrektorem Miejskich Warsztatów Samochodowych w Szczecinie. Pomagał w zorganizowaniu Wydziału Mechanicznego w nowo powstającej Szkole Inżynierskiej (prekursorki Politechniki Szczecińskiej). Brał też udział w odbudowie szczecińskiego portu, m.in. w uruchomieniu urządzeń dźwigowych.

W lipcu 1950 roku, gdy miał niespełna 30 lat, powołano go na stanowisko dyrektora nowo utworzonej Stoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego, choć – jak sam przyznawał – nie znał się na budowie statków.

Zakład powstał w wyniku decyzji rządowych o reorganizacji Stoczni „Odra” wchodzącej w skład Zjednoczenia Stoczni Polskich. Za czasów dyrektora Jendzy zajęto się odbudową zniszczonego poniemieckiego mienia stoczni, w tym dawnej pochylni „Vulcan”. Wzniesiono nowe obiekty i hale stoczniowe, wyremontowano i kupiono sprzęt potrzebny do produkcji statków. Rozpoczęto też realizację pierwszych zamówień na jednostki dalekomorskie dla armatora radzieckiego.

Henryk Jendza skompletował załogę stoczni i zadbał o jej wyszkolenie. Za jego sprawą w 1958 roku powstało wieczorowe Technikum Budowy Okrętów. Wiele czasu poświęcał pracownikom stoczni i ich problemom, wiele razy gasząc konflikty. Był wymagającym szefem, ale też szanowanym, cenionym i lubianym. Jak wspominali jego współpracownicy, pierwszy przychodził do stoczni i ostatni z niej wychodził. Częściej można go było spotkać na terenie zakładu, niż za biurkiem.

Jego pracowitość i zaangażowanie przyniosły efekty. Zakład, przynoszący wcześniej straty, zaczął być w 1955 roku dochodowy. Za jego kadencji zwodowano ponad 80 statków, a wśród nich (w 1958 r.) pierwszą jednostkę dla Polskiej Żeglugi Morskiej: s/s „Malbork”.

– Ubożuchna z początku stocznia produkowała kutry rybackie, a zawodem sztandarowym w załodze nie byli spawacze, a niterzy – pisał w „Kurierze Szczecińskim” w listopadzie 2005 roku Stefan Janusiewicz. – Kadłuby nies pawano, a zszywano nitami. Niterzy wisieli na drabinkach, w rozpalonym do czerwoności tygielku mieli rozżarzone nity, które szczypcami wkładali do przygotowanych otworów i ciężkimi młotami sklepywali je z poszyciem statku. XIX wiek!!! W tej technologii powstał pierwszy parowiec handlowy „Czułym” dla ZSRR. Budowano i wyposażano ten rudowęglowiec (3200 DWT) dwa i pół roku!!! Dopiero „Krynica” w 1957 r. była pierwszym motorowcem i zapoczątkowała w miarę współczesne warunki technologiczne budowy statków spawanych i nowoczesne ich użytkowanie – czas budowy drobnicowców. Potem był spory jubel w mieście, wodowano „Janka Krasickiego” – pierwszy 10-tysięcznik. Seria „Kolejarz” przyniosła 14-tysięczniki, a potem były już giganty – 25-35 tys. DWT. Wejściem przebojowym w nowoczesną technologię i organizację pracy były pierwsze chemikaliowce i nauka załogi w umiejętności budowy okrętów specjalnych pływającej elektrowni, szpitala, desantowca, okrętu rakietowego. Do 1998 r. stocznia zrealizowała 71 oryginalnych konstrukcji statków, których zwodowano prawie 600 o ładowności blisko 7 mln DWT. Lwia część tego dzieła to praca Henryka Jendzy i kadry, którą sam wyszukiwał, awansował, sam z nią uczył się nowych metod organizacji pracy, której na polskich uczelniach technicznych i ekonomicznych nie wykładano! To Jendza uwierzył i wpoił młodym technokratom, że ta akurat stocznia jest ich karierą, przystanią życiową i potrafi zmierzyć się z Gdańskiem i obcymi. To był pierwszy fenomen Jendzy, że odkrył talenty stoczniowe i intelektualne u tych przyszłych luminarzy, jego następców i współkierowników w stoczni, jak: L. Bednarski, E. Skrzymowski, S. Skrobot, J. Piskorz-Nałęcki, J. Malewski, T. Waluszkiewicz, A. Żarnoch, T. Cenkier, S. Ozimek, Z. Grabowski. Ale drugim fenomenem Henryka Jendzy był zmysł obserwacji załogi i odkrywanie jej nieformalnych związków, jej ukrytych ambicji i oczekiwań. Ludzi stale przybywało – 8-10-12 tysięcy etatów! Niejeden socjolog i psycholog społeczny mógł mu tej cechy pozazdrościć.

Henryk Jendza należał do współzałożycieli szczecińskiego oddziału Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Mechaników Polskich (SIMP). Od kwietnia 1948 do marca 1951 roku, a później od maja 1954 do maja 1955 roku przewodniczył zarządowi tej organizacji. Początkowo, ze względu na brak siedziby, zebrania SIMP odbywały się w jego mieszkaniu przy ul. Cieszkowskiego 11.

Był członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i posłem na sejm PRL II kadencji (1957-1961). Działał w Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi oraz w Komisji Nadzwyczajnej Ziem Zachodnich. W 1960 roku stanął na czele nowo powołanej do życia Rady Przyjaciół Harcerstwa, skupiającej sympatyków harcerstwa w szczecińskich instytucjach i zakładach pracy.

Zmarł niespodziewanie 26 lipca 1962 roku.

Według Władysława Daniszewskiego, jego przyjaciela i autora biogramu zamieszczonego w zbiorze „Szczecinianie Stulecia”, Henryk Jendza zmarł nagle wskutek zapalenia wyrostka robaczkowego. Do śmierci z tego powodu prawdopodobnie by nie doszło, gdyby nie zaniechanie leczenia. Spiesząc się do stoczni Jendza starał się domowymi środkami – m.in. gorącą kąpielą – złagodzić ból, co okazało się tragiczne w skutkach.

Został pochowany na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie. Jego pogrzeb zgromadził ok. 50 tysięcy ludzi. Świadkowie twierdzą, że gdy początek konduktu pogrzebowego znajdował się na wysokości dzisiejszego CH Galaxy, to koniec był jeszcze na terenie stoczni.

Legendarnego dyrektora upamiętniono, nazywając jeden z drobnicowców, zbudowanych w Stoczni Szczecińskiej, jego nazwiskiem. M/s „Henryk Jendza” pływał od 1966 do 1987 roku w Polskich Liniach Oceanicznych.

Płaskorzeźba, przedstawiająca jego głowę, jest częścią Kroniki Morskiej Szczecina – ozdobnego fryzu na murze oporowym wzdłuż bulwaru Piastowskiego. Powstała w latach 1965-1970 na odcinku od mostu Długiego do Trasy Zamkowej. Fryz składa się z 53 elementów (płaskorzeźb i tablic). Autorem projektu i wykonawcą był Sławomir Lewiński. Kronika upamiętnia rezultaty pracy stoczniowców, marynarzy, portowców i rybaków. Całość odsłonięto 22 czerwca 1968 roku, z okazji Dni Morza. Jedna z kompozycji składa się z trzech płyt: pierwszej – z wmurowaną płaskorzeźbą głowy Henryka Jendzy, drugiej – z sylwetką statku noszącego jego imię i trzeciej – z inskrypcją: PODNIESIENIE BANDERY/14.XII/1966.

Na najbliższy poniedziałek (25 lipca) o godz. 18 w Centrum Kultury Euroregionu Stara Rzeźnia w Szczecinie zaplanowana jest kolejna prelekcja Ludmiły Kopycińskiej z cyklu dotyczącego dziejów szkolnictwa morskiego i gospodarki morskiej. Tym razem poświęcona będzie dyrektorowi Jendzy.

– Odpowiadając na prośby dotyczące przedstawienia dziejów szczecińskiego przemysłu stoczniowego, postanowiłam ująć ten temat podczas co najmniej dwóch spotkań – mówi prelegentka, będąca przewodnikiem miejskim. – Zapraszam na pierwsze z nich, które poświęcę niezwykłemu człowiekowi, panu Henrykowi Jendzy.
Przez wielu specjalistów jest on uważany za budowniczego zrębów przemysłu stoczniowego w Szczecinie, mimo że nie był pierwszym powojennym dyrektorem Stoczni Szczecińskiej, którą polskie władze miejskie stopniowo przejmowały od roku 1945.

(ek)

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA