W przyszłym roku minie 70 lat od chwili, gdy Polacy zaczęli przejmować szczeciński port z rąk sowieckiego zarządu. Na rozległym obszarze poprzecinanym Odrą i portowymi kanałami nabrzeża były zrujnowane. W tym czasie w samym mieście i wokół niego toczyły się geopolityczne i polityczne przepychanki.
Po zdobyciu Szczecina przez Armię Czerwoną sytuacja miasta była niejasna. Gdy polskie władze brały gród w posiadanie, było w nim jedynie 200 Polaków i około 6 tysięcy Niemców. Ale polski zarząd nad miastem nie trwał długo; już 19 maja 1945 roku polscy urzędnicy musieli je opuścić. Oficjalnym powodem był brak wytyczonej granicy zachodniej. W efekcie pozostała komendantura sowiecka oraz niemiecki zarząd na Niebuszewie. Ten drugi nie zasypywał gruszek w popiele i w efekcie pod koniec maja - wskutek powrotu części przedwojennych mieszkańców - było już ponad 24 tysiące Niemców.
Sytuacja była płynna i wkrótce odwróciła się o 180 stopni. 9 czerwca powrócił polski zarząd. Nad Odrą zaistniała więc trójwładza. Piotr Zaremba - pierwszy prezydent polskiego Szczecina - po 10 dniach znów jednak musiał opuścić zrujnowane miasto. Niemieckie władze nie kryły zadowolenia. Ostatecznie sytuacja rozstrzygnęła się 5 lipca - na korzyść Polaków. Wtedy w mieście było 84 tys. Niemców i tylko 1,6 tys. Polaków.
Historycy oceniają, że powodem tej niepewności i ludnościowej ruletki były gry wielkich mocarstw, które chciały wymusić na Moskwie powstanie rządu polskiego z przedstawicielami obozu londyńskiego.
Ostatecznie przejęliśmy miasto - ale bez portu, który stanowił o jego charakterze. Port to za dużo powiedziane, bo tereny przeładunkowe zostały zniszczone dwoma nalotami dywanowymi aliantów w sierpniu 1944 roku. Zrujnowano 80 procent portowej infrastruktury, m.in. wszystkie dźwigi (ponad 150). Trudno było cokolwiek rozładować, bo baseny były zatarasowane wrakami. Wypłycony był także tor wodny. Reszty dokonały pozostawione na tyłach niemieckiej armii oddziały dywersantów, które wysadziły m.in. 6 mostów drogowych i 5 kolejowych.
Port podlegał Rosjanom i można było do niego wejść tylko za przepustką wystawioną przez radzieckiego komendanta. "Miasto i port w Szczecinie tworzą nierozłączną całość" - pisał wtedy Piotr Zaremba. "Port szczeciński jest ściśle powiązany z przemysłem miejskim i odwrotnie, większość zakładów miejskich znajduje się bezpośrednio w strefie portowej". I dalej słynny pionier i pierwszy prezydent polskiego Szczecina dodał: "W Szczecinie nie można tak, jak to ma miejsce w Gdańsku, a przede wszystkim w Gdyni - oddzielić wyraźną granicą miasta od portu". Należało więc - jego zdaniem - jak najszybciej przejąć te tereny.
Już wtedy nabrzeżami zainteresowali się np. Węgrzy. W maju 1946 br przybyła ich delegacja rządowa "w celu zbadania możliwości tranzytu przez port szczeciński" - czytamy w książce "Port szczeciński - dzieje i rozwój do 1970 roku".
W owym czasie, gdy w powojennej Polsce utwierdzał się narzucony ze wschodu ustrój polityczny, Szczecin okazał się miastem niespokojnym. Na lewobrzeżu w kwietniu 1946 roku doszło do politycznej rozgrywki podczas imprezy pod hasłem "Trzymamy straż nad Odrą". Jak czytamy w Encyklopedii Szczecina - miasto liczyło wtedy już ponad 70 tys. mieszkańców z czego ponad 40 tys. to Niemcy.
Uczestnicy tej wielkiej uroczystości mieli m.in. zamanifestować swoje przywiązanie do zachodniej granicy. Impreza miała także ośmielić i zachęcić Polaków do osiedlania się zachodnich rubieżach. Miało to być także swoiste podsumowanie dotychczasowego osadnictwa.
Ale okazało się również, jak silna była niechęć do nowych władców i resentymenty do starej władzy. Rzeczywiste nastroje społeczeństwa ujawniły się, gdy na Wałach Chrobrego miał przemawiać komunista Bolesław Bierut, przewodniczący Krajowej Rady Narodowej i późniejszy prezydent PRL. Część uczestników, m.in. harcerzy, zaczęła skandować na cześć Stanisława Mikołajczyka z opozycyjnego PSL-u. Zdenerwowany Bierut opuścił trybunę, a za karę harcerze nie zostali nazajutrz dopuszczeni do defilady na al. Wojska Polskiego.
W tym czasie trwało już zdawanie kolejnych fragmentów portu. Ostatnim, który przekazali Rosjanie, było pasażerskie Nabrzeże Vasco da Gama (dziś Wieleckie). Nastąpiło to 13 grudnia 1946 r.
Ostateczna normalizacja stosunków polsko-radzieckich w porcie nastąpiła 17 września 1947 roku. Podpisano wtedy porozumienie o przekazaniu portu w Szczecinie. W dwa dni potem (19.09) na zniszczonym moście Długim odbyło się uroczyste jego przekazanie.
Marek KLASA