Poniedziałek, 23 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Dziesięć lat wielkich żagli

Data publikacji: 18 maja 2017 r. 12:24
Ostatnia aktualizacja: 18 maja 2017 r. 13:33
Dziesięć lat wielkich żagli
Fot. Robert WOJCIECHOWSKI  

To już niemal dekada od pierwszego finału regat wielkich żaglowców, który odbył się w Szczecinie. Początek sierpnia 2007 roku nie napawał optymistycznie pod jednym względem – aura była niewyraźna. Ale mieszkańcy grodu Gryfa i tak wyczekiwali pierwszego żaglowca, jak by miał nim przypłynąć sam Krzysztof Kolumb z ładowniami pełnymi złota.

Napędzanych wiatrem jednostek wyglądano także na „placówce”, jaką jest stacja pilotów morskich. Udało się tam dostać także kliku dziennikarzom. Tymczasem 3 sierpnia pogoda nastrajała optymistycznie. Dzień był mglisty i chyba pierwsza wielka jednostka, jaka wpływała do portu – „Dar Młodzieży” – ledwie majaczyła w oddali.

Oczekiwanie na żaglowce i towarzyszące mu napięcie wyczuwało się wszędzie. Gdy na ul. Taczaka i w innych miejscach pojawiły się żółte pasy wyznaczające miejsca do parkowania dla gości, dla których miało nie starczyć parkingów w centrum, wiadomo było, że godzina zero coraz bliżej. Oczywiście potem okazało się, że tych pojazdów aż tylu nie przyjechało. Na ul. Taczaka nie zaparkował ani jeden samochód, bo wszyscy stawali jak najbliżej centrum wydarzeń. Jednak organizatorzy i tak poinformowali, że jeszcze przed oficjalnym otwarciem finału The Tall Ships Races Wały Chrobrego odwiedziło 200 tys. osób. A już po inauguracji przedstawiciel TTSR oświadczył: – Na żadnych finałach The Tall Ships Races nie widziałem tylu ludzi i aż tyle entuzjazmu, a jestem na nich od 50 lat.

Entuzjazm rozbudziła zapewne także pogoda, która 4 sierpnia 2007 r. radykalnie się poprawiła, kolejne dni obfitowały w słońce. Było ciepło.

Rejon nad Odrą nie wyglądał tak jak dziś. Wyspa Grodzka była całkowicie porośnięta drzewami. Przebudowę bulwarów dopiero planowano. Na Łasztowni dominowała trawa, piach i fragmenty starych torów kolejowych. Mimo tego tysiące ludzi ciągnęło tam – najpierw przez prowizoryczny most pontonowy, potem po zbitej z desek „promenadzie”. Każdy bowiem chciał zobaczyć największy żaglowiec świata – rosyjskiego „Siedowa”. Zaliczany jest do tzw. windjammerów, czyli żaglowych statków towarowych, które pływały jeszcze na początku XX wieku. Staruszek został do Szczecina przyholowany, bo zepsuł mu się silnik. Tu cumował już także inny windjammer, rosyjski „Kruzensztern”. Ale nie tylko żaglowce były obiektem zainteresowania. Tłumy podziwiały jeden z największych wycieczkowców na świecie – „The World”.

Natomiast pod Wałami Chrobrego panie zerkały w kierunku meksykańskiego żaglowca „Cuauhtemoc”, którego załoga gdy wpływa lub wypływa z portu, stoi paradnie na rejach. A że krew meksykańska jest gorąca, kilka lat potem kolejna załoga tej jednostki pobiła się z opalającymi się na trójmiejskiej plaży kibicami piłkarskimi ze Śląska. Poszło o kobietę, Polkę oczywiście.

Kolejnego dnia tłumy zebrały się wzdłuż trasy przemarszu załóg do Teatru Letniego, gdzie rozdano nagrody. Triumfatorem regat był w 2007 roku żaglowiec „Christian Radich”. Podczas parady znów znakomicie zaprezentowali się Meksykanie.

Po zakończeniu finału tamtych regat Christer Samuelsson, dyrektor TTSR, stwierdził: – Starałem się dotąd nie ujawniać swojej opinii na temat organizacji regat w Szczecinie, choć wiele osób mnie o to pytało. Dziś nadszedł odpowiedni moment i mogę powiedzieć, że był to ogromny sukces. Fantastyczny port, wspaniałe miasto i perfekcyjna organizacja. Od oficerów łącznikowych, przez wszystkie inne zaangażowane osoby, w każdym najdrobniejszym szczególe wszystko działało bez zarzutu. Kapitanowie, z którymi rozmawiałem w czasie trwania imprezy, byli co do jednego zachwyceni. Tak pozytywnych opinii nie słyszałem jeszcze w żadnym porcie.

Także kolejny finał TTSR w 2013 roku nie rozczarował pogodą. Wręcz przeciwnie, było jeszcze bardziej gorąco, wręcz parno. Woda ze zraszaczy i z butelek lała się strumieniami, ku uciesze dzieciarni i dorosłych. Oczywiście i tym razem żaglowce dopisały, choć może zawód sprawiło ich ustawienie. Te średnie nie cumowały już tak jak podczas pierwszej imprezy – po dwa a nawet trzy w szeregu. Powód był dość zrozumiały – Szczecinowi przybyło nad Odrą miejsca do „parkowania”. Las żagli na Łasztowni nieco się więc przerzedził i wydłużył, choć jednostek było mniej więcej tyle samo.

Tak jak poprzednio zbudowano na Wałach wielką scenę pod dachem. Podczas gali Eska Music Awards śpiewała m.in. Nelly Furtado, gwiazda pop światowego formatu. Podobnie jak w 2007 roku na Łasztowni ulokowało się wielkie wesołe miasteczko z niemieckimi atrakcjami i wielki diabelskim młynem.

Z obu imprez w pamięci utkwiły gigantyczne tłumy miejscowych i przyjezdnych. Ile przewinęło się osób? Różne padały wielkości, od niecałych 2 mln dziesięć lat temu do ponad 2,7 mln w 2013 roku, gdy w grodzie Gryfa pojawilo się łącznie 3200 żeglarzy z 36 krajów.

Pięć lat temu ciekawość wzbudzał m.in. „Shtandart” – odtworzony od podstaw żaglowiec Piotra Wielkiego czy szwedzki „Götheborg”, replika XVIII-wiecznego statku, który zatonął w 1745 roku, gdy powracał z rejsu do Chin. Zwłaszcza ten drugi wzbudził respekt, gdy podczas dobijania do nabrzeża na Łasztowni oddawał salwy ze swoich wielkich dział.

I w 2013 roku wszyscy czekali na przemarsz załóg na czele z triumfatorem w klasie A – załogą norweskiego żaglowca „Statsraad Lehmkuhl”. Jednak najbardziej cieszyli się marynarze z Bliskiego Wschodu, którzy uczestniczyli w rywalizacji na Bałtyku na żaglowcu „Shabab Oman”.

Wkrótce kolejny, trzeci już finał TTSR. Doświadczenia z dwóch poprzednich nie pozostawiają wątpliwości – Szczecin znów będzie najbardziej żeglarskim portem na Bałtyku.

Marek KLASA

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

mks
2017-05-18 13:28:02
https://www.youtube.com/watch?v=Fy2_qmkm9SQ tak pięknie było!!!

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA