Ranek 26 grudnia 2004 r. nad Oceanem Indyjskim zaczął się w zwyczajnie. Mieszkańcy nadmorskich wsi i miast rozpoczynali codzienną krzątaninę. Rybacy naprawiali swoje sieci, w portach zaczynały się przeładunki. Turyści rozkładali na piasku koce szykując się do plażowania. Z morzem zaczęło jednak dziać się coś dziwnego. Woda cofała się odsłaniając ryby miotające się na powierzchni mokrego piasku. W chwilę potem na horyzoncie pojawiła się potężna fala, która zbliżając się z potwornym hukiem rosła w wielką ścianę wody.
Fala portowa
Powstałe tuż przed godz. 8 rano tsunami najszybciej uderzyło w wybrzeża Indonezji. W ciągu kilku godzin fale dotarły do wybrzeży innych krajów w basenie Oceanu Indyjskiego. Z powierzchni ziemi zmiecionych zostało wiele nadbrzeżnych wiosek i miasteczek. Najwięcej ofiar (ponad 160 tys.) kataklizm pochłonął w Indonezji. Ponad 30 tys. osób straciło życie na Sri lance. Mocno ucierpiała też Tajlandia, gdzie liczba zabitych i zaginionych przekroczyła 10 tys. Dużym echem odbiła się zagłada popularnego wśród turystów z całego świata ośrodka wypoczynkowego Phuket. Miliony ludzi w całym regionie straciły dach nad głową. W sumie fala uderzyła w wybrzeża 12 krajów, a precyzyjna liczba ofiar i wartość strat jest do dziś trudna do oszacowania.
Nazwa tsunami pochodzi z języka japońskiego i oznacza falę portową. Nie jest to przypadkiem, gdyż wybrzeża wysp Kraju Kwitnącej Wiśni były wielokrotnie nawiedzane przez potężne fale. Najgłośniejsze tego typu wydarzenie miało miejsce 11 marca 2011 r., gdy ziemia z siłą 9 stopni w skali Richtera zatrzęsła się pod wodą w pobliżu wyspy Honsiu. W efekcie powstały potężne fale tsunami, które uderzyły we wschodnie wybrzeże Japonii. Woda zalała wiele przybrzeżnych miast, wiosek, portów i pól uprawnych. Liczba zabitych i zaginionych przekroczyła 20 tysięcy. Dodatkowo tsunami uszkodziło elektrownię atomową Fukushima I, z której promieniotwórcze substancje skaziły środowisko.
Podwodne trzęsienie
Skąd się biorą tak wielkie fale? Zwykle za falowanie morza odpowiedzialny jest wiatr. Nawet najpotężniejszy huragan nie potrafi jednak tak mocno wzburzyć oceanu, żeby wywołać falę portową. Do tego potrzebna jest o wiele większa energia wyzwalana w krótkim czasie. Najczęstszą przyczyną zjawiska są podwodne trzęsienia ziemi. Tak właśnie stało w 2004 r., gdy niszczycielska fala została wzbudzona przez trzęsienie ziemi o sile 9,1 w skali Richtera. Jego hipocentrum znajdowało się 30 kilometrów pod dnem Oceanu Indyjskiego w pobliżu północnych wybrzeży Sumatry. Było to czwarte pod względem siły trzęsienie ziemi z dotychczas zarejestrowanych przez sejsmologów.
Nie tylko jego siła była niezwykle, ale także olbrzymi obszar wstrząsów na styku płyty indyjskiej i birmańskiej. Ocenia się, że do ich przemieszczenia doszło na długości aż 1200 kilometrów, co wywołało wielki fale uderzeniowe mknące przez ocean z szybkością dochodząca do 800 kilometrów na godzinę. Uwolniona energia była tysiące razy większa od tej, która powstała podczas wybuchu bomby atomowej w Hiroszimie. Docierając do wybrzeża, woda spiętrzała się nawet do wysokości 18 metrów.
Tsunami na Ocenie Indyjskim było najtragiczniejszym z dotychczasowych, ale wcale nie było największe. Najwyższą falę tego typu zanotowano w lipcu 1958 r. na Alasce w zatoce Lituya. Silne trzęsienie ziemi u wybrzeża spowodowało osunięcie się potężnych mas skalnych o objętości ok. 300 mln m sześć. do mającego ponad 200 metrów głębokości fiordu. Powstała w ten sposób fala spiętrzyła się na przeciwległym brzegu aż do wysokości przeszło 500 metrów. Szczęśliwie kataklizm wydarzył się w słabo zaludnionym terenie. Fala zatopiła dwie łodzie i spowodowała śmierć dwóch osób.
Zdarza się także, że morski brzeg może gwałtownie osunąć się do wody także bez trzęsienia ziemi, np. pod wpływem czynników atmosferycznych. To także jest źródło niebezpiecznej portowej fali.
Wulkaniczna kipiel
Kolejną przyczyną powstania tsunami mogą być wybuchy wulkanów – zarówno tych podwodnych, jak i wystających ponad powierzchnię morza. Najsłynniejszy tego typu przypadek miał miejsce na położonej w Cieśninie Sundajskiej, pomiędzy Jawą, a Sumatra wyspą Krakatau. W sierpniu 1883 r. doszło tam do jednej z największych z odnotowanych erupcji wulkanu. Powstała w jej efekcie fala rozeszła się od wyspy z prędkością przekraczającą 700 km na godz. Jej wysokość dochodziła do 40 metrów. Wodny żywioł doszczętnie zniszczył miejscowości na wybrzeżu pobliskich wysp. W kataklizmie mogło zginąć w sumie ponad 30 tys. osób.
Około 1500 r. p.n.e. doszło do wybuchu wulkanu na śródziemnomorskiej wyspie Tera. Spowodowała ona tsunami, które uderzyło w wyspy i wybrzeża tego akwenu. Historycy podejrzewają, że potężne fale zniszczyły znajdujące się w portach statki cywilizacji minojskiej na Krecie. Pozbawieni ich ochrony Kreteńczycy zostali podbici przez najeźdźców z kontynentu, co położyło kres ich wspaniale rozwiniętej kulturze.
Gigantyczne tsunami może wywołać też uderzenie meteorytu w powierzchnię morza lub w ląd w pobliżu wybrzeża. Symulacje skutków takiego wypadku pokazują, że już asteroida o średnicy 50 metrów może wyzwolić energię porównywalną z dużą bombą wodorowa. Wywołane przez nią tsunami mogłaby być nieporównywalne z żadną z odnotowanych dotychczas fal. Naukowcy oceniają, że to właśnie uderzenie asteroidy mogło wywołać fale, które zatopiły potężną chińską flotę na przełomie XV i XVI w. Pozostałością po tym wydarzeniu ma być podwodny krater w pobliżu Wyspy Snares. Podejrzewa się, że olbrzymie fale tsunami mogło wywołać także uderzenie potężnego meteorytu, które 65 mln lat temu spowodowało zagładę dinozaurów i masowe wymieranie wielu innych gatunków zwierząt i roślin na Ziemi.
Ryk morskiego niedźwiedzia
Tsunami zwykle występuje na oceanach, gdyż zgromadzone w nich olbrzymie masy wody sprzyjają powstawaniu wielkich fal. Przynajmniej raz zjawisko takie mogło wystąpić także na polskim wybrzeżu. Z kronikarskich zapisków wynika, że 16 września 1497 r. potężna fala nazwana później „niedźwiedziem morskim” uderzyła w Darłowo. Zniszczone zostało portowe nabrzeże, a cztery cumujące przy nim statki woda wyrzuciła na brzeg. Jeden z nich osiadł na wzgórzu Kopa, na którym obecnie stoi kaplica św. Gertrudy. Zniszczonych zostało też wiele domów. Handel w mieście zamarł na lata. Naukowcy nie wiedzą, jaka mogła być przyczyna powstania tak wielkiej fali na Bałtyku.
Fale tsunami mogą stanowić zagrożenie dla statków, ale paradoksalnie nie na otwartym oceanie. Ich spiętrzenie jest tam nieznaczne i marynarze, którzy znajdują się w rejonie przejścia tsunami, zwykle nie zauważają żadnych zmian w zwykłym falowaniu morza. Naprawdę niebezpiecznie robi się dopiero w strefie przybrzeżnej i w portach, które są narażone na uderzenie kataklizmu. Dlatego najskuteczniejszym środkiem ratunkowym po odebraniu ostrzeżenia o nadciągającej fali, jest szybkie wyjście w morze.
W 11 lat po katastrofie w rejonie Azji Południowo-Wschodniej działa system wczesnego ostrzegania, który ma zaalarmować mieszkańców nadbrzeżnych miejscowości o zbliżającej się fali i dać im czas na ucieczkę w wyżej położone rejony. W niektórych miejscach wybudowano specjalne wieże, na których można schronić się przed wysoką wodą. Zorganizowano też specjalne służby odpowiedzialne za ewakuację i ratownictwo. Gdyby dziś nadciągnęło tsunami takie jak w 2004 r, ofiar byłoby pewnie znacznie mniej. Mieszkańcy zagrożonych terenów wciąż spoglądają jednak z niepokojem na ocean.
Marcin Kubera
Na zdjęciu: Gdy fala tsunami uderza w brzeg, na ucieczkę jest już za późno. Na zdjęciu uderzenie fali w Tajlandii w 2004 roku.
Zdjęcie u góry: David Rydevik
Pozostałe zdjęcia: Fot. Marcin Kubera
1. Fala tsunami w 2004 r. dotarła aż do wschodniego wybrzeża Afryki Środkowej.
2. Tsunami prawdopodobnie przyczyniło się do upadku cywilizacji minojskiej na Krecie, która pozostawiła po sobie ruiny wspaniałych pałaców.