Piątek, 22 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Szczecinianin pomaga Ukrainie

Data publikacji: 30 sierpnia 2016 r. 12:43
Ostatnia aktualizacja: 03 września 2016 r. 15:23
Szczecinianin pomaga Ukrainie
Od lewej: Dominikanin o. Aleksander Hauke-Ligowski, Olena Gazizova z Instytutu Demokracji im. Filipa Orlika, Przemysław Fenrych, prof. Olena Borodina z Ukraińskiej Akademii Nauk w Kijowie oraz Marek Tałasiewicz, były szczeciński wojewoda, podczas dyskusji o Ukrainie w Centrum Dialogu "Przełomy". Fot. Ryszard Pakieser  

Przemysław Fenrych ze szczecińskiego oddziału Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej jest jednym z Polaków, którzy pomagają Ukraińcom w odbudowywaniu ich państwa. Organizuje w naszym mieście debaty z udziałem Ukraińców, pomaga im także na miejscu: w tym momencie bierze udział w realizacji dwóch dużych projektów.

– Pierwszy z nich to tworzenie szkoły przedsiębiorczości wiejskiej na Ukrainie – opowiada Przemysław Fenrych. – Kontynuujemy nasze wcześniejsze działania w obwodzie czerkaskim. Mieszkańcy ukraińskich wsi znaleźli się w trudnej sytuacji. Rząd centralny rozwiązał kołchozy teoretycznie przekazując ziemię kołchoźnikom. Handel ziemią jest praktycznie zakazany, oligarchowie wydzierżawili od nich te ziemie zazwyczaj za za bardzo skromne wynagrodzenie. Mieszkańcy wsi faktycznie stali się niepotrzebni. Nie bardzo też mogą przenieść się do większych ośrodków. Komunikacja publiczna na Ukrainie jest beznadziejna. Drogi są w opłakanym stanie. Stwierdziliśmy, że rozwiązaniem byłoby tworzenie mikroprzedsiębiorstw do obsługi turystów.

Udało się utworzyć czternaście takich miejsc. „Sprzedaje się” w nich emocje i przeżycia: przygody w pięknej przyrodzie, udział w przygotowaniu i konsumpcji lokalnego jedzenia, lokalną historię – na przykład nawiązującą do Bohdana Chmielnickiego czy Tarasa Szewczenki. Jedna z wiosek kusi tym, że odnaleziono w niej kości łowców mamutów – wokół tego faktu budowane są gry, ćwiczenia, zajęcia. Te miejsca potrzebują kadr. Rozwinięciem tego pomysłu jest właśnie szkoła przedsiębiorczości.

Przemysław Fenrych– To nie jest jakiś budynek czy tradycyjna szkoła zawodowa – wyjaśnia Przemysław Fenrych. – Nie uczymy teorii, lecz praktyki. Wyszkoliliśmy dwunastu ukraińskich trenerów i tutorów, którzy z kolei mają swoich słuchaczy. Naszą ideą jest nauka poprzez działanie. Chcemy pokazać im, że mogą w nowy sposób wykorzystać swoje naturalne umiejętności, potencjał, który już mają.

Drugi projekt ma pomóc naszym wschodnim sąsiadom w budowaniu samorządności lokalnej. I też nie wziął się z niczego. Zaczęło się od przedsięwzięcia pod hasłem „Przejrzysta Ukraina”. Miało ono poprawiać funkcjonowanie urzędów publicznych, tak, aby Ukraińcy zrozumieli, że korupcja na dłuższą metę przynosi szkody wszystkim.

– Ukraińcy nie mają żadnych doświadczeń w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego – dodaje Przemysław Fenrych. – A my mieliśmy chociaż okres międzywojenny, do którego możemy się odwołać. Działamy w miejscach, które są trochę większymi wioskami, trochę miasteczkami. Pomagamy w tworzeniu klubów dialogu obywatelskich, które są gotowe do współpracy z lokalnymi władzami, ale nie boją się i opozycji. Ukraińcy chętnie korzystają z naszych doświadczeń. Na przykład w Pawłogrodzie rozwija się pomysł, aby powstała tam lokalna wersja Rowerowego Szczecina. Nasze trzy podstawowe zadania są następujące – po pierwsze: uruchomić kolejne kluby, po drugie: spiąć je w sieć, po trzecie: utworzyć szkołę dialogu obywatelskiego.

O sytuacji na Ukrainie dowiadujemy się codziennie z doniesień polskich i światowych mediów. A jak jest naprawdę?

– Na pewno w złym kierunku idzie duża polityka – ocenia Przemysław Fenrych. – Da się wyczuć maskowany strach wynikający z sytuacji wojennych. Z drugiej strony powstaje społeczeństwo obywatelskie. Coraz więcej Ukraińców rozumie, że nie może oglądać się na rząd, że muszą brać sprawy we własne ręce. Ukraińcy widzą, że nam, w Polsce, się udało, że dokonaliśmy transformacji. Cenią naszą samorządność. Wiedzą oczywiście, że i my się kłócimy i mamy swoje problemy – ale chcieliby mieć takie problemy, jakie my mamy. Nie sądzę, żeby na Ukrainie jakoś szczególnie wzrastały zachowania nacjonalistyczne. Nic takiego nie widzę, a bywam tam często. Z nacjonalizmem spotkałem się tylko raz, w Kijowie 14 października 2015, podczas święta Opieki Matki Bożej (Pokrow) oraz Dniem Obrońców Ukrainy. Natknąłem się wtedy na niewielką manifestację partii Swoboda. Był Bandera na sztandarach, były okrzyki, które Polakom faktycznie mogły mrozić krew w żyłach. Ale pamiętajmy: Ukraińcy nie honorują banderowców za zbrodnie na Polakach, za Wołyń, oni honorują ich za walkę z Sowietami, walkę trwającą jeszcze długo po wojnie. Przy okazji warto pamiętać, że wedle ostatnich badań narodem, który Ukraińcy lubią najbardziej, są właśnie Polacy. Niestety – więcej głosów nacjonalistycznych i ksenofobicznych słyszę obecnie w Polsce. Także wyrażających niechęć do Ukraińców. To wbrew naszym najlepiej pojętym interesom. Powinniśmy zrobić wszystko, by Ukraina była naszym dobrym sąsiadem.

A. Sasinowski

Na zdjęciu od lewej: Dominikanin o. Aleksander Hauke-Ligowski, Olena Gazizova z Instytutu Demokracji im. Filipa Orlika, Przemysław Fenrych, prof. Olena Borodina z Ukraińskiej Akademii Nauk w Kijowie oraz Marek Tałasiewicz, były szczeciński wojewoda, podczas dyskusji o Ukrainie w Centrum Dialogu "Przełomy".

Fot. Ryszard Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Wołyń1943
2016-09-03 15:18:11
A czy to przypadkiem nie Ukraina powinna robić wszystko, by stać się dobrym sąsiadem Polski? To nie my potrzebujemy Ukrainy, to Ukraina potrzebuje nas! A tak przy okazji, czy ten działacz społeczny postawił już w Szczecinie pomnik dzielnym żołnierzom Wehrmachtu? Oczywiście nie za to, że popełniali zbrodnie wojenne na Polakach, ale za tę walkę z sowieckim imperializmem.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA