Wtorek, 24 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Opowieści o niepozornych miejscach

Data publikacji: 27 września 2016 r. 11:42
Ostatnia aktualizacja: 11 października 2016 r. 09:23
Opowieści o niepozornych miejscach
 

ZGŁĘBIAJĄC współczesną historię Szczecina, Katharina Fricke nie potrafiła oprzeć się wrażeniu, że wiele istotnych tropów prowadzi ją do jednego miejsca - Stoczni Szczecińskiej. Po drodze artystka odwiedziła też lokalne blokowiska.

SZCZECIN to cel wizyt nie tylko turystów, ale i artystów. W ostatnich latach powołano do życia kilka instytucji, które zapraszają twórców na rezydencje.

Takimi miejscami są m.in. Trafostacja Sztuki i działająca od sześciu lat pierwsza w historii miasta publiczna uczelnia artystyczna - Akademia Sztuki. Artyści przyjeżdżają tu, aby realizować swoje projekty, wizje, pomysły. Część z nich wchodzi w interakcję z miastem, jego przestrzenią publiczną i mieszkańcami.

Ostatnio Szczecin odwiedziła Katharina Fricke, fotografka z Rostocku. - Od ostatnich kilku lat pracuję głównie nad projektami dotyczącymi „codziennej” architektury. Jestem zainteresowana, tym jak żyje większość ludzi, jak chcą żyć i jak muszą żyć. Swój dyplom poświęciłam jednej z części Bielefeld, miasta w którym studiowałam. Pytałam ludzi o to, jakie ścieżki wybierają w swym codziennym życiu, gdy chodzą po swojej dzielnicy – mówi Katharina.

Przez ostatni miesiąc w Zonie Sztuki Aktualnej, galerii zlokalizowanej w Pałacu pod Globusem, siedzibie AS w Szczecinie można było zobaczyć wystawę Kathariny „Built/unbuilt”, dokumentującą jej pobyt w stolicy Pomorza Zachodniego. Można powiedzieć, że jej zainteresowania od czasu dyplomu niewiele się zmieniły. Praca wykonana w Szczecinie nadal dotyczy ludzi w przestrzeni miasta, ich codziennego życia i ścieżek (dosłownie), jakie wybierają np. idąc do pracy, czy szkoły.

„Zgłębiając współczesną historię Szczecina, Fricke nie potrafiła oprzeć się wrażeniu, że wiele istotnych tropów prowadzi ją do jednego miejsca - Stoczni Szczecińskiej. Co pozostaje mieszkańcom miasta jeżeli zostaje im odebrane coś, co w ich odczuciu definiuje ich tożsamość? Stocznia stała się ważnym składnikiem szczecińskiego krajobrazu, zarówno tego materialnego, jak i mentalnego. Fricke wspomina to, co udało się w mieście zbudować, ale podejmuje również refleksję nad tym, czego zbudować już być może się nie uda” – czytamy w opisie kuratorskim wystawy.

- Faktycznie, stocznia miała być głównym tematem mojej pracy, lecz nie udało mi się skończyć tego wątku, dlatego planuję jeszcze tu wrócić i go dokończyć. Dzięki pomocy Kornelii, jednej ze studentek Akademii Sztuki, trafiłam do byłych stoczniowców. Rozmawiałyśmy z nimi, spotykaliśmy się w siedzibie Solidarności. W większości ludzie mówili chętnie, ale bywali też podejrzliwi – opowiada Katharina. Tymczasem stocznia stała się tylko epilogiem (lub wstępem) ekspozycji. Zaznacza też, że zamierza wrócić i zgłębić temat.

Drugim ważnym i znacznie bardziej wyeksponowanym wątkiem są blokowiska, przestrzenie tzw. wielkiej płyty. Nie są one wyłącznie elementem krajobrazu polskich miast. – Na wystawie mogłeś zobaczyć coś, co zaczęłam już w Pradze, gdy byłam tam trzy lata temu. Spotykałam się z ludźmi mieszkającymi w blokach, które Czesi nazywają „panelak”, a my w Niemczech – Plattenbau. Robiliśmy spacery po okolicy, słuchałam ich opowieści – dodaje Fricke. To samo „doświadczenie” przeprowadziła m.in. na osiedlu Zawadzkiego w Szczecinie.

„Wiele miast ma problem z tym, jak nadać wielkim osiedlom bardziej przyjazny charakter. Fricke pochyla się nie tylko nad problematyczną architekturą tych miejsc, ale skupia się przede wszystkim na rzeczach widocznych tylko dla mieszkańców: na wspomnieniach, doświadczeniach i anegdotach, które odrzucają pobieżną obserwację „bezdusznej” architektury blokowisk” – czytamy dalej w opisie kuratorskim.

Stąd opowieści o niepozornych miejscach, jakich wiele w Szczecinie, Pradze, czy Rostocku, typu: nieuporządkowana zieleń, która pełni rolę „lokalnego lasu”, biblioteka wtopiona w osiedle z wielkiej płyty (jak ta przy ul. 26 Kwietnia w Szczecinie), mur z graffiti, czy przejście pomiędzy wieżowcami stanowiące skrót.

– Nie każdy może mieć dom z ogrodem. Czasami wydaje się, że ludzie posiadają tylko swoje mieszkania, a środowisko, w którym żyją, już do nich nie należy. Zatem gdzie znajdują piękno? – pyta Fricke. A jakie są ogólne wrażenia Kathariny z wizyty w Szczecinie? – Zafascynowały mnie niektóre budynki, widziałam wiele pięknych okien, zwracam na nie uwagę, bo kocham okna. Bardzo spodobało mi się Pogodno i Dąbie. Panuje tam miła atmosfera. Lecz wyobrażam sobie, że urbaniści mają tu ciężki orzech do zgryzienia. Zarówno Szczecin jak i Rostock wciąż próbują znaleźć pomysł na siebie. Mam jednak wrażenie, że w obu przypadkach jest to bardziej usiłowanie przetrwania, niż prawdziwy plan – twierdzi. ©℗

Szymon WASILEWSKI

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

postmodern
2016-10-11 08:53:25
A nie może ta pani poszukac jakichś miłych i ciepłych miejsc w blokowiskach w Niemczech zamienionych w obozy dla uchodzców? Muszą się Niemcy pocieszać widokiem "polskich warunków i poziomu życia"?

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA