W listopadzie poznaliśmy wyniki głosowania trzeciej edycji Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego. Demokracja miejska oparta na partycypacji i konsultacjach ma swoich zwolenników i przeciwników.
Jak pokazuje przykład Szczecina, samorządy cały czas szukają optymalnego rozwiązania, aby pozwolić mieszkańcom partycypować w kształtowaniu przestrzeni publicznej miasta i wydawaniu wspólnych pieniędzy. Za każdym razem ta kwota (5-6 mln) w Szczecinie była inaczej dzielona. Raz na zadania ogólnomiejskie, ostatnio na dzielnicowe.
Budżet obywatelski nie jest wynalazkiem europejskim. Pierwszy raz zastosowano go w 1989 roku w brazylijskim Porto Alegre, dopiero w kolejnej dekadzie pomysł podchwyciły miasta Starego Kontynentu, a w ostatnich latach także Polskie.
W przypadku Szczecina, formuła partycypacji wydaje się otwarta. Świadczy o tym ilość projektów, spośród których w tym roku wybierali szczecinianie. Każdy z uprawnionych mieszkańców mógł oddać głos na maksymalnie trzy spośród aż 170 pomysłów. Tak szeroko otwarty worek ma swoje wady i zalety. Korzystne i wartościowe społecznie wydaje się oddanie inicjatywy mieszkańcom, ale im dłuższa lista życzeń, tym trudniejszy wybór i mniejsze szanse dla najlepszych pomysłów. Poza tym „system" może przeoczyć też te niezgodne z polityką miasta, albo planem zagospodarowania. Jeśli wygrywają takie, rodzi się problem. Z jakimi wnioskami najczęściej zgłaszają się szczecinianie?
- Budżet obywatelski jest w pewnym sensie przejawem braku zaufania do tych, którzy nas reprezentują, czyli do władzy. Mieszkańcy wskazują na takie miejsca i zadania, z którymi ich zdaniem miasto sobie nie radzi - mówi Michał Przepiera, zastępca prezydenta Szczecina.
Są to na przykład uciążliwości życia codziennego, po prostu zaniedbane jezdnie czy chodniki. - Często pojawiają się także propozycje oświatowe, rekreacyjne. Bardzo aktywnym środowiskiem są rowerzyści, którzy wygrywają w tych głosowaniach - dodaje.
Samo przegłosowanie danego projektu nie oznacza jeszcze błyskawicznego rozwiązania jakiegoś problemu mieszkańców. Z kłopotami wykonawczymi miasto boryka się przy realizacji jednego z zeszłorocznych wygranych koncepcji - „Rowerowej rewolucji" zakładającej stworzenie pasów rowerowych na dwudziestu szczecińskich ulicach. W tym wypadku długo trwa weryfikacja możliwości oraz zyskanie niezbędnych pozwoleń.
- Realizacja zawsze stoi po stronie władzy. Jest to rodzajem bezpiecznika, kiedy trzeba rozwiązać problem np. związany z regulacjami prawnymi - twierdzi Przepiera.
Kompromis, ale nie zawsze
Jakiś kompromis będzie musiał zostać wypracowany także w kolejnych miesiącach, kiedy dojdzie do konsultacji w sprawie powrotu kwiatów (a zwłaszcza handu nimi) na aleję kwiatową (wygrany projekt dzielnicy Śródmieście). Jak to zrobić, aby nie pogwałcić woli 1181 obywateli, ale i prawa autorskiego projektanta?
- Nie wiem jaka jest dokładna propozycja zmian w alei kwiatowej - mówi Jacek Lenart, pomysłodawca obecnego kształtu tego fragmentu pl. Żołnierza. Dodaje także, że jego zdaniem jest ona skończona, a stawianie tam teraz pawilonów byłoby czymś na podobieństwo zakładania kapelusza Aniołowi Wolności stojącemu przy Centrum Dialogu Przełomy. - Może jednak należy wrócić do absolutyzmu w decyzjach o przestrzeni publicznej, skoro decyduje o niej promil mieszkańców? - dodaje architekt.
Temu argumentowi Lenarta można przeciwstawić tezę, że przecież samo SBO (6 mln zł podzielonych na 4 dzielnice) też jest względnie niewielką częścią ogólnego budżetu miasta (wydatki Szczecina w 2016 roku wyniosą 2 mld zł). Lecz nie jest on odosobniony w twierdzeniu, że pewne decyzje o inwestycjach miejskich powinny być arbitralne i podejmowane w gronie fachowców. Tak było z siedzibą filharmonii w Szczecinie, której projekt i realizacja jest wynikiem wyboru w konkursie architektonicznym, czy ostatnio z budzącą duże emocje Frygą Maurycego Gomulnickiego. Ked Olszewski, pomysłodawca akcji „Monumento" zakładającej tworzenie na ulicach Szczecina dzieł sztuki przez znanych artystów (Fryga jest pierwszym z nich) również twierdzi, że konsultacje społeczne nie powinny być koniecznością w każdym przypadku.
- Sztuka jest efemeryczna, wiąże się z jakąś energią i ciężko ją zestawić na przykład ze ścieżkami rowerowymi. Myślę, że w tym wypadku dobrze jest zaufać fachowcom, którzy zajmują się tym od lat. Fryga nie wymagała konsultacji - twierdzi Ked Olszewski.
Z tą opinią zgadza się też Piotr Mync, zastępca prezydenta miasta, ale dodaje, że aktywność szczecinian przy SBO i nie tylko jest wartością. Jedno jest pewne. W Szczecinie jest wiele miejsc, obiektów, inwestycji i planów budzących emocje. Jednym z zadań współczesnych metropolii jest wspólnotowe rozwiązywanie tych problemów. Na tyle, na ile to możliwe i zasadne.
Szymon WASILEWSKI
Na zdjeciu. Na aleję kwiatową wrócą pawilony?
Fot. Robert STACHNIK
- Budżet obywatelski jest w pewnym sensie przejawem braku zaufania do tych, którzy nas reprezentują, czyli do władzy.