Piątek, 12 grudnia 2025 r. 
REKLAMA

W trosce o Naród. Episkopat Polski wobec wydarzeń z Grudnia 1970 r.

Data publikacji: 12 grudnia 2025 r. 11:34
Ostatnia aktualizacja: 12 grudnia 2025 r. 11:34
W trosce o Naród. Episkopat Polski wobec wydarzeń z Grudnia 1970 r.
Episkopat Polski w przesłaniu z 29 grudnia 1970 r.: „(…) stosowanie środków przemocy nie sprzyja utrzymaniu pokoju w życiu społecznym, zwłaszcza gdy nie oszczędzają niewinnych, a nawet dzieci i kobiet”. Na fotografii: jeden z zatrzymanych przez wspólne patrole milicyjno-wojskowe, 18 grudnia 1970 r. Fot. AIPN  

dr Zbigniew STANUCH, OBBH IPN Szczecin

REKLAMA

Kardynał Wyszyński nie ukrywał swojego krytycznego stosunku do władz komunistycznych. Czynił ich odpowiedzialnymi za kryzys gospodarczy i społeczny. Jego reakcją na trudne położenie robotników było przygotowanie wraz ze swoimi współpracownikami listu pasterskiego, który miał zostać odczytany we wszystkich kościołach w okresie Bożego Narodzenia. Bieg wydarzeń w grudniu 1970 r. sprawił, że nigdy do tego nie doszło.

Prymas Polski, kard. Stefan Wyszyński zdawał sobie sprawę z trudnej sytuacji bytowej wielu polskich robotników. Problematyka społeczna nie była mu obca. Jako specjalista w zakresie Nauki Społecznej Kościoła, publikował jeszcze w okresie międzywojennym artykuły na ten temat, głównie w „Ateneum Kapłańskim”. Nic więc dziwnego, że gdy w 1970 r. kryzys gospodarczy w Polsce narastał, zdecydował się zabrać publicznie głos w tej sprawie. Funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa, opierając się m.in. na donosach tajnych współpracowników wiedzieli, że Prymas zamierza podjąć działania na rzecz robotników, które mogłyby poprawić ich trudną sytuację materialną. Kardynał wiedział, że trudne położenie robotników przekłada się negatywnie na ich życie małżeńskie i rodzinne.

Na początku grudnia 1970 r. władze szykowały się do wprowadzenia podwyżki cen. Tymczasem biskupi podjęli decyzję, aby w pierwszą niedzielę po Bożym Narodzeniu, która wówczas wypadała 27 grudnia, odczytać w kościołach list pasterski W obronie zagrożonego bytu Narodu. Prace nad nim trwały od września. Jednocześnie do władz został skierowany Memoriał Episkopatu Polski do Rządu PRL w sprawie biologicznego i moralnego zagrożenia Narodu. Znalazły się w nim słowa oskarżenia pod adresem rządzących, których działania na rzecz ateizacji społeczeństwa doprowadziły do moralnego upadku społeczeństwa. Funkcjonariusze SB we współpracy z urzędnikami Urzędu do spraw Wyznań próbowali wpłynąć na duchowieństwo, aby do odczytania listu nie doszło. W tym celu wzywali kapłanów i biskupów do swoich siedzib i grożąc konsekwencjami starali się nie dopuścić do rozpowszechnienia treści dokumentu. W tej sprawie spotkał się również Aleksander Skarżyński – dyrektor UdsW z bp. Bronisławem Dąbrowskim – Sekretarzem Konferencji Episkopatu Polski. Do rozmowy doszło 10 grudnia. Wszelkie podjęte w tym zakresie działania nie przyniosły zamierzonego skutku. Hierarchowie Kościoła katolickiego swojej decyzji nie zmienili. Została ona podtrzymana także przez Radę Główną Episkopatu na zebraniu w Łodzi 13 grudnia. Z kolei wśród kapłanów przeważył pogląd, że postanowień biskupów lekceważyć nie wolno i większość zadeklarowała gotowość do zapoznania wiernych ze słowem ich duszpasterzy.

Sytuacja zmieniła się, gdy na Wybrzeżu wybuchły strajki. Na początku, 14 grudnia zastrajkowała Stocznia im. Lenina w Gdańsku. Następnie fala protestów dotarła do Elbląga, Gdyni, Słupska, Szczecina. Zamieszki do jakich doszło na ulicach wspomnianych miast zweryfikowały plany biskupów w kwestii przygotowanego listu. Priorytetem stało się unikanie działań, które mogłyby dodatkowo podgrzewać i tak już gorącą atmosferę w kraju. Episkopat wzywał duchowieństwo do tonowania nastrojów, aby nie doszło do eskalacji konfliktu, tym bardziej, że w tej grudniowej rewolcie ginęli ludzie. Społeczeństwo oczekiwało jednak czegoś innego. Przede wszystkim jednoznacznego stanięcia po stronie protestujących i zdecydowanego potępienia odpowiedzialnych za sytuację w kraju i strzelanie do robotników. Wielu duchownych poszło za głosem swoich przełożonych i starali się zachować postawę neutralną, tzn. wspierającą, ale bez manifestowania swojego negatywnego stosunku do władz państwowych. Podeszli do ludzi z pewną rezerwą, dystansem koncentrując swoje działania na pomocy charytatywnej. Społeczeństwo taką postawą było zawiedzione. Oczekiwali czegoś innego. Dlatego niektórzy księża zostali nawet zwyzywani od komunistów.

Prymas Wyszyński niezależnie od wcześniejszych nacisków 19 grudnia podjął decyzję o wycofaniu listu. Uczynił to widząc rozmiar tragedii. Zdaniem kardynała partia również powinna wycofać się z pomysłu podniesienia cen i uderzyć się w pierś jako odpowiedzialna za kryzys polityczny i gospodarczy. Znawcy najnowszych dziejów Polski: Jerzy Eisler i Jan Żaryn stwierdzili, że: „Memoriał Episkopatu Polski i towarzyszący mu publiczny list pasterski wpisywały się w długofalową politykę Kościoła wobec narodu zagrożonego trwającą od dziesięcioleci obecnością komunizmu w Polsce, podczas gdy strajki i tragedia Wybrzeża wpisywały się siłą rzeczy w bieżące konteksty polityczne. W tym ujęciu szafowanie krwią w przegranej sprawie stawało się zatem przestępstwem”. Swój wywód profesorowie zakończyli słowami kard. Wyszyńskiego „…należy żałować, że robotnik wołał chleba, a elementy nieodpowiedzialne weszły w tłum”.

Publicznie prymas zabrał głos 25 grudnia. Celem wystąpienia było złagodzenie napięć i położenie kresu nienawiści. Decyzja prymasa o wycofaniu listu dla niektórych rządców diecezji była zaskoczeniem. Krążyły opinie, że świadczyła ona o powściągliwości Kościoła i zbytniej uległości wobec komunistów. Kard. Wyszyński nie zgadzał się z tymi opiniami. Po raz kolejny, już w styczniu 1971 r. – tłumaczył się z podjętej decyzji wyjaśniając, że przedstawiał władzom postulat obrony życia, ale gdy przedstawiono rządzącym postulat o chleb, o najtańszą żywność dla licznych rodzin to roztropność nakazywała na tym etapie „nie mnożyć postulatów”. Jeszcze wcześniej 29 grudnia w gronie członków Rady Głównej wyjaśniał, że rzeczywistość okazała się znacznie gorsza od tej, którą przewidywano. W tej sytuacji „musiałem wziąć odpowiedzialność na siebie i wycofać list” – mówił prymas, dodając, że „to, co miało miejsce na Wybrzeżu, mogło się powtórzyć w Łodzi, w Warszawie, Krakowie – wszędzie. Jaka byłaby wtedy sytuacja i jak by się zachował Rząd? Czy uruchomiono by jednostki wojskowe, skomasowane nad granicą polsko‑czeską czy koło Szczecina? A gdyby te formacje tu weszły, czy potem by się wycofały? Zwłaszcza Niemcy ze Szczecina? Kto miałby na to wpływ – nie wiadomo”. Tego samego dnia, tj. 29 grudnia oficjalnie na temat wydarzeń na Wybrzeżu wypowiedział się Episkopat Polski. Do narodu zostało skierowane przesłanie, w którym napisano, że „stosowanie środków przemocy nie sprzyja utrzymaniu pokoju w życiu społecznym, zwłaszcza gdy nie oszczędzają niewinnych, a nawet dzieci i kobiet. Życie Narodu nie może rozwijać się w atmosferze zastraszania”. A zatem cały czas wystąpienia kard. Wyszyńskiego i hierarchów z jego najbliższego otoczenia utrzymane były w tonie spokojnym, wolnym od nadmiaru negatywnych emocji.

Prymasowi zależało również na tym, aby do władz dotarła jego opinia na temat wydarzeń na Wybrzeżu. Nie chciał, aby w kręgach rządowych myślano, że decyzja o wycofaniu listu została podjęta pod ich naciskiem. Swoją pomoc w tej sprawie zaoferował Aleksander Skarżyński. To on pozwolił sobie na wysłanie w imieniu premiera Piotra Jaroszewicza listu datowanego na 31 grudnia 1970 r., będącego odpowiedzią na pismo kardynała. List od kard. Wyszyńskiego uznał za „jako wyraz gotowości Polskiego Episkopatu do ułożenia stosunków na gruncie uznania nadrzędności interesów Narodu i Państwa oraz poszanowania socjalistycznych zasad ustrojowych i praworządności”. Ta odpowiedź Prymasowi nie przypadła do gustu. Swoją refleksją podzielił się z bp. Dąbrowskim. Zwrócił uwagę na armaty Wojska Polskiego, które ciągnęły ulicami Gniezna od strony Poznania, nie wiadomo po co i gdzie. „Czy dla umocnienia praworządności?” – pytał. Pozwolił sobie również na pewną smutną konstatację. Zastanawiał się przeciwko komu tak naprawdę rząd skierował swoje militarne siły. Uważał, że „…atmosfera w warsztatach pracy, w których działają partyjni naciągacze, doprowadziła do odrodzenia się kapitalistycznego systemu produkcji rekordowo-akordowej z ciągłymi zobowiązaniami dobrowolnymi ponad normę, pracy ponad godziny, pracy w niedziele i święta, nawet w kopalniach. Ten morderczy system pracy doprowadza do takiego wyniszczenia sił biologicznych robotników, że aż ból patrzeć na nich […]. To są wychudzeni, wyblakli ludzie o chorobliwym wyglądzie. Wystarczy ich zobaczyć w pociągach pracowniczych, ludzi niewyspanych, niedożywionych, ludzi apatycznych, istnych niewolników. Czyje to dzieło? Przeciwko takiemu stanowi rzeczy – obok niedostatku zaopatrzenia i niskich płac – protestują dziś robotnicy w Stoczniach”. I przeciwko tym robotnikom władza skierowała siły porządkowe i wojsko.

Gdy w styczniu 1971 r. nowa fala strajków rozlała się w Szczecinie, kard. Wyszyński nie krył swoich obaw o miasto. „Ja osobiście bałem się o Szczecin – pisał do ks. Hilarego Jastaka – by jakieś obce siły nie wykorzystały niepokojów, z nieodwracalną szkodą dla Państwa Polskiego, którzy czyhają głównie na obecność naszą w Szczecinie”.

W tym trudnym dla Polski okresie prymas Wyszyński zachował się tak, jak na męża stanu przystało. Potrafił zrezygnować z własnych celów na rzecz tonowania nastrojów w społeczeństwie. Zdawał sobie sprawę z tego, że trudna sytuacja bytowa pracowników doprowadziła do wrzenia w narodzie, gotowym całą swoją nienawiść skierować przeciwko rządzącym. Kto wie do czego mogłoby dojść, gdyby iskra podpalająca lont wyszła ze strony Episkopatu i samego Prymasa? Kardynał nie chciał do tego dopuścić, niemniej jednak taka postawa spotkała się z niezrozumieniem części społeczeństwa. Zachowanie dystansu, wołanie o zachowanie spokoju to nie było to, czego oczekiwali ludzie. Jednak w przypadku kard. Wyszyńskiego i jego najbliższych współpracowników rozsądek i roztropność wzięły górę nad emocjami. Dzięki temu nie doszło do jeszcze większej eskalacji konfliktu.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA