Niedziela, 22 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Porwanie i zamordowanie ks. Jerzego Popiełuszki

Data publikacji: 2024-10-18 14:04
Ostatnia aktualizacja: 2024-12-16 13:02
Ksiądz Jerzy Popiełuszko. Fot. Instytut Pamięci Narodowej  

 

Skromny kapłan z parafii pw. św. Stanisława Kostki w Warszawie, realizując swoją życiową dewizę „zło dobrem zwyciężaj”, naraził się komunistycznemu aparatowi bezpieczeństwa do tego stopnia, że ostatecznie został przez funkcjonariuszy SB porwany i zamordowany. W tym roku mija 40 lat od tych tragicznych wydarzeń. Ks. Popiełuszki nie ma już pośród nas, ale jest wciąż żywa pamięć o nim.

Ks. Jerzy Popiełuszko urodził się 14 września 1947 roku w Okopach. Jest to wieś położona w Polsce w województwie podlaskim w powiecie sokólskim w gminie Suchowola. Początek drogi kapłańskiej ks. Jerzego nie zapowiadał tak tragicznego końca. Popiełuszko myślał nieustanie o drodze kapłańskiej jako realizacji swojego życiowego powołania. W gronie rówieśników wyróżniał się religijnością. Z tego powodu jego rodzice nieraz byli wzywani przez nauczycieli do liceum w Suchowoli z powodu okazywanego przez niego przywiązania do wartości religijnych. Był typem samotnika, pracowitym, ale przeciętnym uczniem. Maturę zdał w 1965 roku. W tym samym roku został przyjęty do Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie.

Zgodnie z obowiązującym wówczas prawem w latach 1966–1968 odbywał służbę wojskową w jednostce w Bartoszycach. W tym okresie dał o sobie znać jego niezłomny charakter. Pomimo szykan nie dał się złamać. Na wszelkie możliwe sposoby starano się zniechęcić go do kontynuowania nauki w seminarium. W tym celu musiał np.: czyścić toalety w masce przeciwgazowej lub czołgać się na mrozie. Mimo to nie poddawał się, wspierając jednocześnie innych na duchu. Pobyt w wojsku mocno nadszarpnął jego zdrowiem. Z problemami zdrowotnymi borykał się już do końca swojego życia. Po opuszczeniu jednostki powrócił do seminarium. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk prymasa Polski kardynała Stefana Wyszyńskiego w 1972 roku.

Jego pierwszym miejscem duszpasterskiej posługi była parafia pw. Trójcy Świętej w Ząbkach pod Warszawą. W 1975 roku został skierowany do parafii Matki Bożej Królowej Polski w Aninie. Tam pracował do 1978 roku. Swoją posługę pełnił także w warszawskich parafiach: Dzieciątka Jezus i św. Anny. Zajmował się, jak to niektórzy określają, zwykłym duszpasterstwem, tzn. katechizował, zakładał kółka różańcowe, opiekował się ministrantami, pomagał w kancelarii. Niestety często dawały o sobie znać problemy zdrowotne, dlatego czasami spędzał swój czas w szpitalnej izbie pośród innych chorych. Prawdopodobnie kontakty te zaowocowały później pełnieniem funkcji duszpasterza służby zdrowia. W 1980 roku, jako rezydent, został przeniesiony do parafii pw. św. Stanisława Kostki. W tej parafii nawiązał kontakty z „Solidarnością”. Wspierał działaczy opozycji.

Posługą księdza Jerzego w żoliborskiej parafii zainteresowali się funkcjonariusze SB. Można by rzec, że pewną „sławę” ks. Popiełuszce przyniosły sprawowane przez niego msze św. za Ojczyznę. Trzeba jednak pamiętać, że inicjatorem tego typu nabożeństw był w Warszawie ks. Teofil Bogucki, proboszcz parafii pw. św. Stanisława Kostki. Po raz pierwszy wydarzenie to miało miejsce w październiku 1980 r. Jednak największy rozgłos zyskały w Polsce msze organizowane właśnie przez ks. Jerzego Popiełuszkę. W głoszonych wówczas kazaniach kapelan „Solidarności” odwoływał się do nauczania kard. Stefana Wyszyńskiego i Jana Pawła II. Nie był jakimś wielkim mówcą. Nie tworzył własnych, oryginalnych myśli. Jego przekaz był prosty, zwięzły. Uważał na przykład, że w każdym człowieku tkwi cząstka dobra. Powtarzał, że nie walczy z komunistyczną władzą, tylko przeciwstawia się systemowi ogłupiającemu społeczeństwo. Opowiadał się za prawdą, prawem jednostki do wolności, wskazywał na najwyższe wartości, takie jak: Bóg, Honor, Ojczyzna. Sprawowane przez niego msze przyciągały tłumy. Ludzie garneli się do niego, bo widzieli w nim człowieka skromnego, ale przede wszystkim wiarygodnego, który mówił o tym, czym żył na co dzień. Mówił o tym w co wierzył. Władze najbardziej denerwowały tłumy ludzi, które gromadziły się w żoliborskiej parafii. Dla nich ks. Popiełuszko stał się konkurentem w walce „o rząd dusz”. Obawiano się, że jego wpływ na ludzkie serca i umysły doprowadzi do tego, że społeczeństwo przeciwstawi się socjalistycznemu ładowi i porządkowi. Dlatego interweniowali m.in.: u prymasa Polski Józefa Glempa, próbując wymusić na nim zakaz odprawiania nabożeństw, które dla komunistów nabrały charakteru politycznego.

SB zaczęła inwigilować ks. Jerzego. Został otoczony siecią tajnych współpracowników, wśród których nie brakowało również i księży. Od połowy 1982 r., SB rozpracowywała ks. Popiełuszkę w ramach akcji o kryptonimie „Popiel”. Chcąc go skompromitować, esbecy urządzili np.: prowokację w jego warszawskim mieszkaniu przy ulicy Chłodnej. Podrzucono mu wówczas różne kompromitujące materiały. Szkalowano go w prasie, rozpowszechniano kłamstwa na jego temat. Mimo to ks. Jerzy dalej prowadził swoją posługę, wspierając opozycjonistów chociażby w okresie stanu wojennego. Ponadto w maju 1983 r. przewodniczył pogrzebowi Grzegorza Przemyka, ucznia jednego z warszawskich liceów, syna poetki Barbary Sadowskiej, który został śmiertelnie pobity przez MO.

Gdy różne próby ukrócenia działalności ks. Popiełuszki zawiodły, SB sięgnęła po rozwiązanie ostateczne. Do tragicznych w skutkach wydarzeń doszło 19 października 1984 roku. Wówczas funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa: Grzegorz Piotrowski, Leszek Pękala, Waldemar Chmielewski dokonali uprowadzenia i zamordowania kapelana „Solidarności”. Wszyscy wymienieni byli członkami tajnej grupy „D”, ukrytej w strukturze Departamentu IV Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Ich mocodawcą był Adam Pietruszka – wówczas zastępca Dyrektora Departamentu IV.

Wspomnianego dnia ks. Popiełuszko przybywał w Bydgoszczy w parafii św. Polskich Braci Męczenników na zaproszenie Duszpasterstwa Ludzi Pracy. Tego samego dnia wracając do Warszawy, na drodze do Torunia, niedaleko miejscowości Górsk, został zatrzymany i uprowadzony wraz ze swoim kierowcą Waldemarem Chrostowskim. Napaści na nich dokonali wymienieni powyżej funkcjonariusze. Księdza przymuszono, aby wysiadł z samochodu. Następnie został pobity. Wrzucono go do auta, którym poruszali się esbecy. Wrzucono tam również Waldemara Chrostowskiego, ale on jakimś cudem zdołał wyskoczyć z pojazdu w trakcie jazdy. Ks. Popiełuszko również próbował się uwolnić, dlatego porywacze co jakiś czas zatrzymywali się i bili go do utraty przytomności. Ciało księdza związali w taki sposób, że każda próba wyprostowania nóg powodowała duszenie, gdyż pętla sznura oplatała jego szyję. Około północy mordercy księdza Jerzego wjechali na most na Wiśle koło Włocławka i tam wrzucili ciało księdza do wody. Prawdopodobnie ksiądz Jerzy wówczas jeszcze żył. 30 października 1984 roku wyłowiono jego zwłoki.

Wiadomo kto zabił księdza Jerzego, ale do dziś nie udało się skazać tych, którzy decydowali o samej akcji. Wydali na nią zgodę, pozwolenie. Ukarano jedynie więzieniem funkcjonariuszy, którzy byli bezpośrednimi sprawcami zbrodni. Pogrzeb księdza Jerzego stał się wielką patriotyczną manifestacją. Ta śmierć miała swoje dalsze konsekwencje.

dr Zbigniew Stanuch, IPN Oddział w Szczecinie