Niedziela, 27 kwietnia 2025 r. 
REKLAMA

Podobóz w Chojnie – (nie)zapomniana historia

Data publikacji: 2025-04-25 12:30
Ostatnia aktualizacja: 2025-04-26 20:09
Karta informacyjna na temat podobozu KL Ravensbrück w Chojnie (niem. Köpnigsberg in der Neumark) założonego 15 sierpnia 1944 r. Fot. archiwum IPN  

W drugiej połowie 1944 r. niemieckie władze utworzyły podobóz KL Ravensbrück w Chojnie (niem.  Königsberg in der Neumark). Powodem tego postępowania była konieczność skierowania niewolniczej siły roboczej do prac związanych z utrzymaniem i rozbudową znajdującego się tam lotniska Luftwaffe.

Na lotnisku stacjonowały kolejno samoloty z 27 Pułku Bombowego Luftwaffe (Heinkle He 111P), szkoły pilotów, 5 Pułku Myśliwców Nocnych (Messerschmitty Bf‑110 i Ju‑88G). Wraz z infrastrukturą, logistyką, jednostkami pomocniczymi, koszarami była to duża baza wojskowa. 27 Pułk Bombowy brał udział w bombardowaniach Rzeczypospolitej w czasie wojny obronnej 1939 r.

Prawdopodobnie na obóz zaadaptowano istniejące już drewniane baraki obozu letniego dla Hitlerjugend. Po skompletowaniu załogi liczącej 7–10 nadzorczyń i ok. 30 strażników obozowych do obozu przybyły pierwsze transporty więźniarek.

Pierwszym transportem jaki udokumentowano był „transport specjalny”, który 8 października 1944 r. wyruszył z Warszawy po upadku powstania warszawskiego. Dotarł on z obozu przejściowego w Pruszkowie początkowo do obozu macierzystego KL Ravensbrück, gdzie kobietom nadano numery, przyjęto na stan obozu, odebrano rzeczy osobiste, a wydano obozowe. Z transportu tego wyselekcjonowano część osób i po 2 tygodniach przewieziono do Chojny.

Oprócz Polek, stanowiących około 60 proc. uwięzionych, drugą największą grupę więźniarek stanowiły Francuzki oraz bardzo nieliczne przedstawicielki innych narodowości. Na podstawie bardzo niepełnej, bowiem kompletnie zniszczonej przez nazistów, ale odnalezionej w wyniku śledztwa dokumentacji, przyjmując do analizy zakresy numerów obozowych nadanych więźniarkom, popartych relacjami świadków ustalono, iż łączną liczbę więźniów podobozu wynosiła od 1500 do 2000 osób.

Praca w obozie była bardzo ciężka, zaś warunki pobytu złe, co w połączeniu zagrażało biologicznej egzystencji więzionych tam kobiet. Zachowanie personelu obozu było w większości brutalne i nieludzkie. Dzień zaczynał się o godzinie 5 rano, myciem w korytach z zimną wodą, a następnie długotrwałym apelem, w każdych warunkach atmosferycznych. Następnie kobiety odziane z reguły w lekkie, letnie ubrania pędzono do pracy, w komandach zajmujących się utrzymaniem lotniska, karczowaniem lasów i rozładunkiem wagonów na bocznicy kolejowej. Przykładowo zimą ubijano śnieg na pasie startowym, własnymi stopami, obutymi w drewniaki czy ręcznie lub z użyciem prymitywnych narzędzi karczowano okoliczny las. Istnieją relacje o mających tam miejsce zgonach oraz pojedynczych przypadkach zabójstw. Jako kary stosowano miedzy innym stójkę przed oknami głównej nadzorczyni, w trakcie której kobiety ubrane w letnie ubrania stały na mrozie, nierzadko do utraty przytomności. Zachowały się relacje o oblewaniu więźniarek zimną wodą, biciu, popychaniu, znieważaniu.

Także warunki związane z przejściem frontu były dramatyczne.

Na przełomie stycznia i lutego 1945 r. (prawdopodobnie 31 stycznia/1 luty ) załoga obozu uciekła, w związku z nadciągająca ofensywą radziecką. Kobiety myślały, że odzyskają wolność. Z uwagi na panujący w podobozie głód zorganizowały grupy, które udały się poza obóz celem zdobycia pożywienia, leków i ubrań. Udało się to w niewielkim zakresie, bowiem Chojna była już opustoszała. I gdy wydawało się, iż kobiety lada dzień zostaną oswobodzone, wydarzyła się kolejna katastrofa.

Niemcy postanowili bowiem za wszelką cenę utrzymać przyczółek na prawym brzegu Odry w okolicach Schwedt, w związku z czym wojska sowieckie zostały lokalnie, czasowo odepchnięte od Odry. Walczył tu miedzy innymi pododdział SS-Fallschirmjäger-Bataillon 600, pod dowództwem „komandosa Hitlera” Otto Skorzenego. W tym też czasie, po ok. 2–3 dniach (4/5 lutego) w obozie pojawił się pododdział SS z KL Ravensbrück, który zmusił więźniarki do ewakuacji, która nastąpiła do obozu macierzystego. W czasie przygotowań do „marszu śmierci” doszło do zabójstwa kilku kobiet i dwóch więźniów narodowości francuskiej. W czasie samego marszu kobiety, które nie dotrzymywały tempa były zabijane. Po ok. 10 dniach więźniarki dotarły do KL Ravensbrück, dzieląc dalsze losy z więźniarkami tego obozu. Około 140 kobiet, różnej narodowości przetrwało w Chojnie, będąc wpisanymi na listę w obozowej izbie chorych. Pełniąca obowiązki polska lekarka Wiesława Żurkowska wpisała na listy także wiele osób zdrowych, w wielu przypadkach ratując im życie. Z uwagi na brak czasu i ponowny atak Rosjan, Niemcy nie mieli czasu zabrać także chorych, których pozostawili na miejscu, choć nie zamierzali pozostawić przy życiu. Zabudowania „rewiru” zostały podpalone, zmierzali spalić żywcem znajdujące się w nim kobiety. Tylko panujące warunki atmosferyczne spowodowały, iż budynki z chorymi nie zajęły się ogniem. Ok. 5–6 lutego 1945 r. tereny te zostały ostatecznie zajęte przez oddziały Armii Radzieckiej. Jednak wiele kobiet zmarło już po tej dacie, z uwagi na wyczerpanie i choroby, jakich nabawiły się w czasie uwięzienia.

Po wojnie teren został zajęty przez Armię Czerwoną i był wyłączony z jurysdykcji państwa polskiego. Wszystkie polskie zdjęcia lotnicze tego terenu z lat 1945–1993 były w całości zasłonięte. Stacjonował tam ostatecznie 582 Pułk Lotnictwa Myśliwskiego, 89 Pułk Rakiet Przeciwlotniczych i 380 Samodzielny Batalion Zabezpieczenia Technicznego, w ramach PGWAR. Sowieci znacznie rozbudowali lotnisko, a w latach 50. dostosowali do wymogów zmieniających się uwarunkowań technicznych, budując między innymi betonowy pas startowy w miejsce dotychczasowego ziemnego. Stacjonowały tam, na przestrzeni lat najnowocześniejsze samoloty MIG 21 i Su 27. Tereny te Polska odzyskała 6 maja 1992 r., wiele pozostałości bazy lotniczej radzieckiej pozostało. Koszary są dziś blokami mieszkalnymi.

Po obozie zaś nie zachowały się praktycznie żadne ślady, choć pozostały niektóre fundamenty budynków, których budowę przypisywano Rosjanom, czego nie potwierdziły wyniki śledztwa. W wyniku czynności prokuratora Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu ustalono, iż owe fundamenty pokrywają się z tymi widocznymi na zdjęciach lotniczych z 1944 r. (alianckie) i 1945 r. (niemieckie), uzyskanych z NARA (National Archives and Records Administration) w Waszyngtonie oraz z 1948 r. (szpiegowskie zachodnie) z Wojskowego Biura Historycznego. Całość obozu w śledztwie odtworzono, z określeniem punktów GPS każdego budynku, przebiegu ogrodzeń, bram, wyjść, wieży strażniczej.

Rozpoczynając śledztwo znaliśmy nazwiska 6 więźniarek i żadnego nazwiska sprawcy. Dziś znamy 195 nazwisk więźniarek i niemal całego żeńskiego personelu obozu, w tym głównej nadzorczyni Marianne Wilhelmina Pielen ur. 12. lipca 1908 r. w Dülken/Viersen.

Odnaleziono po latach i nawiązano kontakt z potomkami więźniarek.

Historia tego obozu to przede wszystkim historie tysięcy jego więźniarek. Przytoczmy jedną z nich, historię tzw. dziewczyny ze zdjęcia (uwiecznionej przez sowieckiego dokumentalistę Romana Karmena na kadrach filmu z wyzwolenia obozu), niestety tragiczną.

Nazywała się Jadwiga Chomicka, była córką Grzegorza i Janiny. Urodziła się 30 sierpnia 1931 r. w Warszawie. Po upadku powstania warszawskiego, została przewieziona, do obozu, wspomnianym transportem specjalnym z Warszawy. Miało to miejsce 8 października 1944 r. W chwili gdy trafiła do obozu miała 13 lat. Wcześniej przeszła jeszcze przez obóz w Pruszkowie. Ustaliliśmy też, iż jej ojciec Grzegorz zginął zaraz po powstaniu. W dniu jego wybuchu poszedł do pracy i został odcięty od żony i córek, w innej części miasta. Nigdy, już ich nie zobaczył. Jadwiga doczekała oswobodzenia w podobozie w Chojnie. Można by rzec, że się udało. Przeżyła. Przeżyła – jako dziecko wojnę obronną Polski – terror okupacji, jako nastolatka koszmar i tragedię powstania warszawskiego, a na koniec piekło obozu. Jej życie nie było dobre. Ale patrząc na jedno z jej zdjęć myślimy udało się, ma teraz marzenia, pragnienia, plany, całe życie przed sobą i może je wreszcie zacząć…

Jej historia nie kończy się jednak dobrze…

Jadwiga Chomicka, umiera 3 września 1945 r. 4 dni po swoich 14 urodzinach, 7 miesięcy po oswobodzeniu. Umiera po długich i bardzo ciężkich cierpieniach, spowodowanych wycieńczeniem organizmu, wyniszczeniem, katorgą którą przeszła i gruźlicą którą nabawiła się w podobozie. W wyniku śledztwa prokuratora odnaleziono zdjęcie oryginalnego nekrologu, który wisiał w Warszawie. Odnaleziono także jej rodzinę (bratanice), które do dziś zachowały o niej pamięć i nieliczne, ale jakże cenne pamiątki. Były wdzięczne tym, iż ktoś wreszcie zajął się wyjaśnieniem mrocznych tajemnic podobozu w Chojnie.

Śledztwo trwa. Prokuratorzy pionu śledczego IPN stawiają teraz inne pytanie. Gdzie zbrodniarze ukryli ciała zmarłych i zamordowanych w Chojnie naszych dziewczyn z Warszawy.

prok. Marek RABIEGA, OKŚZpNP w Szczecinie