Poniedziałek, 18 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Katyń: bitwa o prawdę w PRL

Data publikacji: 2022-04-08 15:32
Ostatnia aktualizacja: 2022-04-09 11:48
Napisy upamiętniające Zbrodnię Katyńską pojawiały się w przestrzeni publicznej przez cały okres PRL-u  

Wojnę o prawdę o zbrodni w Katyniu prowadzono zarówno w Polsce, jak i na Zachodzie już od momentu jej ujawnienia. Jej nowy etap rozpoczął się po wygranej przez komunistów walce o władzę w Polsce.

Jeszcze w latach 1945–1946 mimo oficjalnej wersji dotyczącej mordu w Katyniu, który przyjęły polskie władze (tzw. ustalenia Komisji Nikołaja Budrenki obarczającej winą za zbrodnię Niemców) w prasie udawało się czasami, np. w ogłoszeniach drobnych, przemycać informacje o zaginionych polskich oficerach w obozach w Starobielsku, Kozielsku, Ostaszkowie czy innych miejscach. Przykładowo w lipcu 1945 r. w „Dzienniku Zachodnim” poszukiwano osób przebywających w Starobielsku do 1940 r.: „Halszka Kużdrowska poszukuje męża Kazimierza, który przebywał w Starobielsku do kwietnia 1940 r. Ktoby cokolwiek wiedział o dalszym jego losie proszony jest o wiadomość na adres Opole, Krakowska 33”. W „Słowie Polskim” w 1947 r. wydrukowano ogłoszenie: „POWRACAJĄCY Z ROSJI – kto wie cokolwiek o losach AUGUSTYNA FLAKA lat 34 stud. wet. we Lwowie przebywającego do r. 1945 w obozie w Charkowie? Proszę o wiadomość Flakówna Janina, Wrocław 12, ul. Kotsisa 10 m. 4”.

Odwołania do Katynia miały też miejsce podczas referendum z czerwca 1946 r. i wyborów ze stycznia 1947 r. W następnych latach w sprawozdaniach Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego oraz jego terenowych agendach informowano o pojawiających się ulotkach, plakatach, afiszach, listach na ten temat. Przykładowo w marcu i kwietniu 1949 r. w Toruniu na budynkach pojawiły się napisy nawiązujące do Katynia: „Katyń, precz z komuną”. 30 kwietnia w Częstochowie odnotowano naklejoną na murze ulotkę z rysunkiem trupiej czaszki i napisem: „Śmierć czerwonym za Katyń. Niech żyje generał Anders, precz z komuną”. W październiku 1950 r. w Rudniku w powiecie Nisko odnotowano ulotkę skierowaną do młodzieży, w której sporo miejsca poświęcono Katyniowi. Według UB była ona czytana przez młodzież, a o jej autorstwo podejrzewano jednego z  nauczycieli, „syna byłego obszarnika” – jak dodano. W listach do propagandowej radiowej audycji Fala 49 społeczeństwo pytało w 1951 r.: „Kto jest sprawcą zamordowania dwunastu tysięcy oficerów polskich w lasach katyńskich?”.

Tego typu „przestępstwa” wobec władzy były z całą bezwzlędnością karane.W ściganiu „sprawców” przestępstw „katyńskich” pomagała instrukcja nr 6/52 MBP z 12 marca 1952 r., która wskazywała na środki, jakie należało podjąć w celu „ukrócenia i przecięcia prowokacyjnych prób wroga poróżnienia narodu polskiego i ZSRR i siania zamętu wojennego[…]”. Przykładowo na kary więzienia od trzech do pięciu lat skazano o. Tadeusza Ruska i ks. Leona Musielaka (więźnia Kozielska), którzy głośno wyrażali swoje zdanie na temat sprawców zbrodni. 

Wieloletnie kary więzienia zapadały przed sądami dla członków organizacji młodzieżowych. W podobny sposób traktowano także nauczycieli, którzy odważyli się mówić uczniom prawdę. Przykładowo na pięć lat więzienia skazano Marię Odyniec, nauczycielkę Zasadniczej Szkoły Budowy Okrętów w Gdyni przy Stoczni im. Komuny Paryskiej w tym mieście, która w czasie lekcji wyrażała wątpliwosci o sprawcach mordu w Katyniu. Na podstawie donosu została aresztowana, a 22 września 1952 r. skazana przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku na karę pięciu lat więzienia. Nie wahano się stawiać przed sądem rodzin ofiar, które głosiły prawdę o Katyniu, jak np. Zofię Dwornik, której ojciec mjr Stefan Dwornik był w Starobielsku, zaś stryj kpt. Kazimierz Dwornik zginął w Katyniu.

Dla wielu osób nadzieje na zmianę postawy władz niósł przełom październikowy w 1956 r. Szybko jednak zostały one rozwiane. Już 29 października tego roku I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka na spotkaniu z młodzieżą mówił: „Sprawę badała komisja niemiecka, później radziecka, później sąd norymberski i nie rozstrzygnęli. Później zajęła się tą sprawą komisja w USA, przeprowadziła badania i powiedziała, że wszystko wskazuje na odpowiedzialność radziecką. A wy teraz żądacie konkretnego stanowiska ode mnie. Jakie to może być stanowisko? Tutaj ani partia ani rząd nie mogą zająć stanowiska. Gdybym dysponował sprawdzonymi faktami, nie wahałbym się zwrócić do Związku Radzieckiego i powiedzieć: tyle zbrodni było popełnionych przez Stalina, przyznajcie się i do tego, to przyczyni się do umocnienia naszych stosunków ze Związkiem Radzieckim. Ale przecież w  takich sprawach nie możemy operować domysłami […] Inna sprawa: nawet gdybyśmy ustalili fakty i doszli do wniosku, do jakiego doszła komisja w USA, że sprawcami tych zbrodni są władze radzieckie, czy rzeczywiście jest to potrzebne dla nas, dla naszych stosunków. Czy jeszcze ten nowy cierń, do tej cierniowej korony, którą myśmy byli otoczeni i ludzie radzieccy też, czy jest to potrzebne i wskazane? Nie jest to potrzebne i wskazane. My nie zrobimy ani jednego kroku o charakterze demonstracyjnym w stosunku do Związku Radzieckiego, ani jednego kroku, który nie jest potrzebny, a który osłabiłby nasze stosunki […]”. 

Sprawa Katynia „żyła” podczas wyborów ze stycznia 1957 r. W Toruniu odbyło się szkolenie żołnierzy z udziałem szefa Głównego Zarządu Politycznego Ludowego Wojska Polskiego gen. Józefa Zarzyckiego, na którym żołnierzom pozwolono zgłaszać pytania do kadry dowódczej. Jak się okazało, ponad 70 proc. z nich dotyczyło Katynia.

W kolejnych latach aparat represji nadal prowadził działania operacyjne wobec osób kwestionujących oficjalnych sprawców Zbrodni Katyńskiej. Szczególną atencją Służba Bezpieczeństwa od 1959 r. darzyła Cmentarz Powązkowski i tzw. Dolinkę Katyńską, gdzie odbywałay się nielegalne spotkania i manifestacje pielęgnujących pamięć o Katyniu.

W powszechnym odczuciu epoka gierkowska to okres liberalizacji i mniejszej opresywności aparatu bezpieczeńswa. Nic bardziej mylnego, co widać choćby po sprawie Katynia. Praktycznie każda wzmianka o nim kończyła się interwencją bezpieki i cenzury. W styczniu 1975 r. wiceprezes Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk (czyli urzędu cenzorskiego) Tadeusz Ratajski „pouczył w rozesłanej notatce podległe mu placówki, że okoliczności śmierci oficerów polskich w Katyniu zostały wyjaśnione w Bolszoj sowietskoj encikłopiedii oraz w komunikacie Komisji Specjalnej, czyli Komisji Burdenki, »w którym sprawcy masakry katyńskiej zostali ostatecznie zdemaskowani«” pisał Andrzej Przewoźnik. Natomiast przykładem żmudnego i konsekwentnego szukania winnych „kłamstw o Katyniu” przez bezpiekę, była sprawa Stanisłswa Weissa dokonującego dopisków w książkach Melchiora Wańkowicza (Wojna i pióro) i Jerzego Kirchmayera (Powstanie Warszawskie). Wytropiony przez SB został przesłuchany i zobowiązany do zapłaty Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Rzeszowie 230 zł i 1500 zł na Towarzystwo Przyjaciół Dzieci.

W 1978 r. Adam Macedoński, Andrzej Kostrzewski i Stanisław Tor założyli tzw. Instytut Katyński, który wydawał „Biuletyn katyński”. W momencie powstania opozycji demokratycznej rozwinął się cały wachlarz inicjatyw zmierzającyh do upamiętnienia mordu katyńskiego oraz podejmującego walkę z oficjalną propagandą. Można bez ryzyka popełnienia błędu stwierdzić, że pamięć o Katyniu stanowiła kanon działań członków opozycji po 1976 r., a miejscem symbolicznym demonstracji pamięci stała się wspomniana wyżej Dolinka Katyńska.

W marcu i kwietniu 1980 r. w całym kraju zorganizowano spotkania, prelekcje i inne formy upamiętnienia rocznicy zbrodni. Pomimo działań SB wielu z nich nie udało się powstrzymać. Zatrzymano 72 osoby, przeprowadzono przeszukania 29 mieszkań i przechwycowo ponad 8 tys. sztuk druków. Na nic się to jednak zdało. Władze za wszelką cenę starały się nie dopuścić do rozpowszechnienia informacji o samospaleniu Walentego Badylaka na Rynku w Krakowie 21 marca 1980 r., w przeddzień kolejnych wyborów do sejmu PRL. Badylak umierał między innymi za fałszowanie prawdy o Katyniu, a jego nazwisko do dziś niewiele osób pamięta i kojarzy z tym faktem. Niestety.

W okresie tzw. karnawału „Solidarności”, w kwietniu jako miesiącu pamięci narodowej w praktycznie każdym miejscu kraju odbywały się imprezy, akdemie, spotkania, prelekcje poświęcone temtyce katyńskiej. Wydawano druki ulotne, broszury, plakaty, znaczki pocztowe, które upamiętniały tragiczne wydarzenia. Symbolem tych działań z pewnością był multiplikowany czarny plakat autorstwa Krystyny Janiszewskiej z białymi i czerwonymi krzyżami oraz plakat Katyń z literą „T” stylizowaną na znak krzyża. Oprócz wyżej wymienionych działań warto pamiętać, że powstał w tym czasie Obywatelski Komitet Budowy Pomnika Katyńskiego. 31 lipca w Dolince Katyńskiej postawiono „kamienny czteroipółmetrowy krzyż z datą »1940« oraz tablicą u podstawy z napisem »Katyń«, literami »WP« i orłem w koronie, a także słupkami z nazwami obozów, tej samej nocy został zdemontowany i wywieziony przez »nieznane« osoby” – pisał Andrzej Przewoźnik. Niezmordowani w kultywowaniu pamięci o Katyniu Stefan Melak, Andrzej Szomański i Marian Jeznach nie poddali się i dalej starali się postawić w tym miejscu nowy pomnik, co udało się w końcu po roku 1989.

Te zabiegi o upamiętnienie ofiar Zbrodni Katyńskiej nie zostały przerwane przez stan wojenny. Wręcz przeciwnie. Mimo represji, jakie spadły na osoby zaangażowane w jej kultywowanie (aresztowania i internowania Melaka, Macedońskiego czy Jerzego Łojka), nie poddano się i w ośrodkach odosobnienia z zawziętością przypominano o niej. Egzemplifikacją tychże była działaność poczty obozowej w wielu miejscach internowania, gdzie drukowano znaczki, bloki filatelistyczne z Matką Boską Katyńską, Matką Boską Kozielską, postaciami dwóch polskich generałów, którzy zginęli w  Katyniu, z nazwami obozów i wieloma innymi graficznymi formami. Drukowano kalendarze, karty pocztowe, wyrabiano okolicznościowe stemple. W gazetkach internowanych pisano okolicznościowe teksty, powstawały specjalne utwory literackie i symboliczne pieśni.

Trzeba również pamiętać, że sprawa Katynia była stałym i nierozłącznym elementem wielu kazań i działań religijno‑artystycznych z udziałem księży. A duszpasterzem Rodzin Katyńskich był ks. Stefan Niedzielak, który za swoją działalność został zamordowany w styczniu 1989 r. przez nieznanych sprawców.

Choć niewątpliwie rok 1989 był przełomem w dopominaniu się o prawdę o Katyniu, to skruszenie zmowy milczenia było niezmiernie trudne. Pierwszy „solidarnościowy” prezes Radiokomitetu Andrzej Drawicz tak był instruowany przez Tadeusza Mazowieckiego, pierwszego „solidarnościowego” premiera rządu RP po jego wizycie w ZSRS: „Zwrócić uwagę, zwłaszcza w »Dzienniku [Telewizyjnym]« na to, żeby pewien język, który tam jest traktowany uraźliwie, nie był przez nas stosowany. Tu przykładem dla mnie jest określenie w stosunku do Katynia – zbrodnie sowieckie. Wczoraj takie określenie padło w »Dzienniku«. Oni są bardzo wyczuleni na to. Jeżeli powiemy zbrodnie stalinowskie, to jest to co innego, niż [jak] powiemy zbrodnie sowieckie, co odnosi się od razu do całego systemu i tak dalej”. A zatem, gdy mówiono o pakcie Ribbentrop – Mołotow, napaści sowieckiej na Polskę 17 września 1939 r. czy Zbrodni Katyńskiej i wywózkach polskiej ludności, należało to robić „z zachowaniem dystansu historycznego i rozwagi, aby służyły one porozumieniu i pojednaniu”. 

Sebastian Ligarski,
naczelnik Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Szczecinie