W Warszawie
Helena Kurcyuszowa, z domu Słomińska, urodziła się 10 maja 1914 roku w Sandomierzu. Ojciec Heleny, Zygmunt, pochodził z ziemiaństwa i szlachty grodzieńskiej, której majątek skonfiskowano po powstaniu styczniowym. Dyplom inżyniera uzyskał na Wydziale Inżynieryjno-Budowlanym w Warszawskim Instytucie Politechnicznym. Matka Heleny, Teresa z Paszkiewiczów, ciotka Witolda Gombrowicza, zmarła rok po przeprowadzce do stolicy, osierocając dwunastoletnią Helenę – uczennicę pensji Cecylii Plater-Zyberkówny. Pensja oferowała zajęcia o patriotycznym charakterze, jej początki sięgały okresu zaborów, a specjalnymi względami darzył szkołę warszawski nuncjusz apostolski Achille Ratti, późniejszy papież Pius XI. Platerówki trzymane były w ryzach – jedynie niedziele i sobotnie popołudnia były wolne od szkolnego ceremoniału. Wówczas to dziewczęta często chodziły do teatru, a dzięki pozycji ojca, pełniącego w latach 1927–1933 funkcję Prezydenta Warszawy, Helena zapraszała do loży prezydenckiej swoje szkolne koleżanki. Sama zresztą korzystała z takich zaproszeń Zofii Sikorskiej, córki generała Władysława Sikorskiego, uczącej się w jednej z młodszych klas.
Po maturze, idąc w ślady ojca, Helena podjęła studia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, angażując się nie tylko w naukę, ale także w życie studenckie i działalność społeczną, m.in. w Bratnią Pomoc, w stowarzyszenie studenckie Architektów, czy w korporację studencką „Sparta”, promującą idee patriotyczne. Zaangażowana była także, za namową brata Michała, w działalność Stowarzyszenia Katolickiej Młodzieży Akademickiej „Odrodzenie”. Helena była również członkinią zakonspirowanych struktur stronnictw narodowych, działając m.in. wspólnie z Marią Rutkowską. W Bratniej Pomocy Helena poznała swojego przyszłego męża, studenta Wydziału Prawa, późniejszego adwokata oraz działacza Organizacji Polskiej i Obozu Wielkiej Polski, Jerzego Kurcyusza. Niestety, Jerzy wytrwał w małżeństwie jedynie 4 lata i w 1938 r. pozostawił żonę dla jednej z jej koleżanek – Marii Rutkowskiej. Pomimo trudnej sytuacji emocjonalnej, w jakiej się znalazła, Helena zdołała jeszcze tuż przed wybuchem II wojny światowej uzyskać dyplom inżyniera architektury. Z okresu przedwojennego Helena wyniosła z jednej strony zamiłowanie do kultury, w tym do teatru, ale też przyzwyczaiła się do bywania w towarzystwie, z drugiej zaś jej wychowanie i głębokie przywiązanie do zasad katolickich uczyniły ją osobą wrażliwą, niezależną, honorową oraz zaangażowaną w sprawy społeczne. Przynależność do elity przedwojennej stolicy, pochodzenie i relacje towarzyskie stały się później dla niej obciążeniem i przyczyną nieustannego nękania, zarówno podczas okupacji niemieckiej jak i późniejszej, sowieckiej.
Pod okupacją niemiecką
Po zakończeniu kampanii wrześniowej, podczas której Helena zaangażowana była w obronę stolicy, podjęła pracę i…. szkliła warszawskie okna, a później, po zdaniu egzaminu czeladniczego, imała się różnych prac remontowo-budowlanych. Od 1941 roku zaangażowana była w konspirację i przystąpiła do ZWZ-AK, a jej mieszkanie stało się skrzynką kontaktową. 9 października 1942 roku została aresztowana przez Gestapo. Przesłuchiwano ją w areszcie śledczym przy al. Szucha i więziono na Pawiaku. W dniu aresztowania jej ojca (w nocy z 10 na 11 listopada 1942 r.) przesłuchania te objęły także jego działalność. Zygmunt Słonimski po przesłuchaniach w siedzibie Gestapo i uwięzieniu na Pawiaku został ostatecznie zamordowany przez Niemców w Laskach Chojnowskich pod Stefanowem 12 lutego 1943 r., Helena zaś została wywieziona z Warszawy do KL Majdanek, a później w kwietniu 1944 r. do KL Ravensbrück i jego podobozu w Neubrandenburgu.
Podczas swego pobytu w Majdanku Helena wraz z kilkoma innymi więźniarkami stworzyła dziecięcą obozową brygadę pomocniczą dla dzieci z Wołynia, by w miarę możliwości stworzyć maluchom namiastkę wspólnoty, okazać im ciepło, bawić je i uczyć. Rysowała tam też portrety tych dzieci, które przetrwały do dziś (reprodukcje znajdują się w publikacjach o Majdanku).
W KL Ravensbrück obozowe losy połączyły Helenę ponownie ze wspomnianą wcześniej Marią Rutkowską, późniejszą drugą żoną Jerzego Kurcyusza – poetką, dziennikarką „ABC”, działaczką ONR. Maria Rutkowska znalazła się w KL Ravensbrück w czerwcu 1942 r., po aresztowaniu przez Gestapo w rodzinnych Gidlach oraz po pobycie w więzieniu w Częstochowie i Radomiu.
Filię KL Ravensbrück, Komando Neubrandenburg, zorganizowano wśród mokradeł, za miastem. Więźniarki komanda podzielone były na brygady mające obsługiwać różne oddziały fabryczne. Pracowały tam ponad swe siły, cierpiąc głód, strach i poniżenie. Ogromna liczba uwięzionych nie doczekała wyzwolenia. W dziennikach Heleny Kurcyuszowej z tego okresu brak jest jednak szczegółowych wspomnień i opisów tego obozu. Skupiła się ona raczej na okresie od wyzwolenia obozu do 5 czerwca 1945 r. oraz opisywała dalsze swe, już szczecińskie, losy. Obydwie, Helena i Maria, konsekwentnie milczały na swój temat, a niemal niemożliwym musiało być, by nie wiedziały o swojej obecności w gronie więźniarek obozu. W przeciwieństwie do Heleny, Maria Rutkowska pozostawiła szczegółowe zapiski swych wspomnień z obozu KL Ravensbrück (a także z Komanda Neubrandenburg), zrelacjonowała okrutne warunki i atmosferę tych miejsc, opisywała spotkane tam osoby, ich postawy i emocje oraz różne losy. Wspominała m.in. obozowe spotkanie z Zofią Uhmową, żoną jej ulubionego nauczyciela z warszawskiej pensji panny Plater, oraz z Ireną Panenkową, publicystką Front Morges. Zwracała uwagę na stopniowe organizowanie się społeczności więźniarek, dotyczyło to zwłaszcza kobiet z krajów mających wieloletnią tradycję walki z tyranią (w szczególności Polek) oraz tych z nich, które przed deportacją zaangażowane były w podziemną walkę. Relacjonowała ona, że za sprawą osobistych wpływów niektórych osadzonych, Niemcy zaczęli grupować więźniarki według narodowości, z podziałem na bloki przeznaczone osobno dla osadzonych z powodów politycznych, kryminalnych i innych. Organizacja taka utrudniała szpiegowanie i wykorzystywanie przez oprawców różnego statusu więźniarek znajdujących się w tym samym miejscu i stanowiła jeden z przejawów radzenia sobie przez osadzone w zgotowanym im piekle.
Siła ducha tych osób, spodziewających się w każdej chwili śmierci własnej lub śmierci najbliższych towarzyszek, tęskniących za bliskimi, dotąd pozostaje trudna do wytłumaczenia, podobnie jak ich późniejsze pogodne i ciepłe twarze na powojennych zdjęciach, jakby bez śladu przeszłości. Ale nie tylko ta siła zasługuje na uwagę, podziw budzi także szczególna dbałość autorek obozowych wspomnień o czystość intencji, o godność i o zachowanie w tych strasznych warunkach cech ludzkich, dobroci, budzących największe wzruszenie i uznanie.
Szczecińska Helunia
Opuszczając barak obozu koncentracyjnego w Neubrandenburgu wraz z towarzyszkami niedoli, Helena planowała powrócić do Warszawy. Traf chciał jednak, że w tej powojennej tułaczce los rzucił ją do Szczecina, gdzie zatrzymała się pierwotnie tylko w celu opieki nad chorymi na tyfus koleżankami. W Szczecinie, mieście którego przyszły status był wówczas jeszcze nieznany, znalazła się w gronie pierwszych kilkuset polskich mieszkańców. Podczas przypadkowego spotkania pracę w magistracie zaproponował jej pierwszy prezydent miasta, także architekt, Piotr Zaremba. Zapewne mocno się wahała, czy pozostać na zachodnich rubieżach powojennej Polski, wymagających nowej organizacji i administracji. Udała się jeszcze do Warszawy, by spojrzeć na ruiny kamienicy, w której mieszkała, zapytać o los brata, walczącego w powstaniu warszawskim, i być może spotkać przedwojennych warszawskich przyjaciół. Ostatecznie jednak podjęła decyzję o osiedleniu się w Szczecinie.
Z miastem związała się już na zawsze. Nękana przez Urząd Bezpieczeństwa w okresie stalinowskim, nie uległa presji. Do samego końca funkcjonowania reżimu PRL obserwowana była przez resort bezpieczeństwa. Mimo tych niedogodności Helena angażowała się w życie szczecińskich katolików, a także w utrzymywała kontakt z warszawską i szczecińską opozycją. Przede wszystkim jednak Helunia, jak nazywali ją powszechnie przyjaciele i znajomi, organizowała w swym domu spotkania ludzi kultury, a z czasem jej willa stała się słynnym miejscem spotkań towarzyskich elit twórczych i naukowych oraz studentów, miejscem wykładów i dyskusji o architekturze, literaturze, malarstwie oraz filmie. Helena Kurcyuszowa przeżyła w Szczecinie 44 lata i zapisała się w jego najnowszej historii jako postać barwna, o wszechstronnych zainteresowaniach, ale także jako osoba kochająca swe miasto i nadająca poetyckie nazwy szczecińskim ulicom, m.in. Ku Słońcu.
dr Artur KUBAJ, OBBH IPN Szczecin