Instalacja była rozgrzana do czerwoności. Tymczasem w rurach płynął gaz i tlen. To mogło stworzyć mieszankę wybuchową. Tylko dzięki szybkiej akcji przeprowadzonej przez pięciu pracowników suszarni, na wydziale bieli tytanowej nie doszło do tragedii. Kilka miesięcy wcześniej w fińskim mieście Pori zakład bieli tytanowej spłonął niemal doszczętnie. Jak twierdzą strażacy, w polickiej wytwórni mogło być podobnie.
Tlącą się instalację zauważył brygadzista Łukasz Szymański. Wspólnie z aparatowym Markiem Sielickim – który go wsparł – odcięli dopływ gazu ziemnego do suszarni. Wyłączyli też pozostałe media.
Nie próżnowała pozostała część brygady, pracownicy pobiegli po gaśnice i rozpoczęli gaszenie, a jeden z członków załogi zawiadomił o pożarze strażaków i przełożonych. Gdy na miejscu pojawiły się wozy zakładowej straży pożarnej, największe zagrożenie było już – na szczęście – zażegnane.
– Ze względu na specyfikę produkcji Grupa Azoty Police duży nacisk kładzie na szkolenia z zakresu Bezpieczeństwa i Higieny Pracy oraz działania przeciwpożarowe. Szkolenia i świadomość zagrożeń pozwalają zachować pracownikom zimną krew i prawidłowo przeciwdziałać zagrożeniom. Tak też było i tym razem – mówi kierownik produkcji wydziału, na którym doszło do pożaru, Zbigniew Goworek.
Pięciu pracowników z brygady pracującej w suszarni siarczanu żelaza uratowało kosztowną instalacje i stało się cichymi bohaterami. Gdyby nie ich trzeźwość umysłu straty mogłyby być niewyobrażalne, a okazały się na tyle niewielkie, że bez większych zakłóceń można było kontynuować produkcję.
Dominik Redlicki, Marek Sielicki, Łukasz Szymański, Damian Kołodziejski i Rafał Leluk za postawę i szybką reakcję w momencie awarii zostali nagrodzeni przez prezesa Grupy Azoty Police dr. Wojciecha Wardackiego.
(k)