Cały Szczecin w kwiatach – w tym roku to już 49. edycja naszego cyklicznego konkursu organizowanego razem z Czytelnikami „Kuriera Szczecińskiego”. Przez cały czerwiec i lipiec przyjmowaliśmy Państwa propozycje, które, jak co roku, zaskoczyły nas wielobarwną różnorodnością. Na naszych łamach prezentujemy finalistów w poszczególnych kategoriach.
W naszym konkursie jest również miejsce na „inne formy zagospodarowania terenu zielonego”. W tegorocznej edycji konkursu zgłoszono 8 kandydatur w ramach tej kategorii. Aż pięć z nich dotyczy inicjatyw wspólnot mieszkaniowych, które zagospodarowały przez lata zaniedbane podwórka i następnie dbały o nie.
Jak wyglądają szczecińskie podwórka, to większość naszych Czytelników wie doskonale, bo wielu z nas wychowało się i dorastało w śródmieściu i jego okolicach. Specyfiką są tam tzw. podwórka-studnie lub podwórka z rozjeżdżonymi trawnikami i niechlujnymi miejscami na kontenery na śmieci.
Ale nie wszędzie tak być musi. Okazuje się, że i takie miejsca można doprowadzić do takiego stanu, że chce się tam przebywać i czerpać radość z patrzenia na to, co udało się zrobić wespół z sąsiadami.
Jednym z takich miejsc, które już od ulicy przykuwa uwagę odmiennością, jest podwórko przypisane do adresu Jagiełły 5-6-7. Tuż przy ulicy zaplanowano śmietnik.
– Wiadomo, nie jest to miejsce warte eksponowania – mówi Grażyna Staszczyk, mieszkanka i zarazem przewodnicząca Rady Osiedla Śródmieście Zachód. – Postanowiliśmy więc śmietnik obudować i dodatkowo przysłonić krzewami i pnączami. Takie miejsca nie muszą być wcale tymi, za które trzeba się wstydzić.
Gdy wejdziemy na podwórko, to wkraczamy na pięknie zagospodarowany teren.
– Nie od razu tutaj tak było – mówi Ewa Kolska, mieszkanka. – Ja się tu urodziłam. To podwórko znam i pamiętam doskonale jak się zmieniało. Dawniej, w tym miejscu gdzie dziś rośnie świerk i wiśnia japońska, stała szopa. Ludzie trzymali w niej różne graty i węgiel.
Jakieś 30 lat temu szopę usunięto.
– Przyjechała firma z Polic i posadzono świerk – wspomina Zbigniew Hejnowski. – Potem dosadzono drzewko wiśni japońskiej. Jedno i drugie pięknie się przyjęło i rośnie.
Pomału, pomału podwórko przechodziło metamorfozę. Z brzydkiego kaczątka stawało się miejscem, gdzie chętnie przesiadują sąsiedzi. Ktoś zrobi kawę, ktoś inny upiecze ciasto. Ktoś inny posadził kwiaty i wspólnie zadbano o wystrój. Główną „dekoratorką” podwórka jest Ewa Kolska. To ona poprzynosiła różne przedmioty, które podwórkowemu ogrodowi nadają klimat. To od niej jest biały rower damka.
– Jeździłam kiedyś na tym rowerze – mówi. – Długo stał w piwnicy i niszczał. Teraz jest ozdobą podwórka. Dołożyłam do niego wiklinowe kosze i donice z kwiatami.
Kiedyś po podwórku biegały tabuny dzieci. Miały trzepak i piaskownicę, graływ gumę i chowanego. Czasy się zmieniły, tamte dzieci dorosły i są już dziadkami i babciami najmłodszych mieszkańców domów przy Jagiełły 5-6-7. Jedną z nich jest Maria Krajewska, która przyszła z wnuczką Kasią.
– Aranżując przestrzeń podwórka pomyśleliśmy też o najmłodszych – mówi Maria Krajewska. – Jest tu na stałe kilka zabawek i dwie huśtawki.
Zdarza się, że na podwórko zaglądają ludzie ciekawi tego pięknego miejsca w centrum miasta. Zapewne szukają inspiracji i chcą zrobić takie przyjazne miejsca również tam gdzie mieszkają.
– Zachęcamy ich do tego i radzimy, co trzeba zrobić, aby mieć ładne podwórko – mówi Grażyna Staszczyk, przewodnicząca Rady Osiedla Śródmieście Zachód. – A nie trzeba dużo. Wystarczą chęci i fajni sąsiedzi, którzy chcą zmian. ©℗
Tekst i fot. Krzysztof ŻURAWSKI