Wtorek, 19 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Żywioł pana Jarka

Data publikacji: 31 sierpnia 2022 r. 08:23
Ostatnia aktualizacja: 31 sierpnia 2022 r. 08:23
Żywioł pana Jarka
Ogród ciągłej przemiany Jarosława Iwanusa obok budynku przy ul. Zdrojowej. Fot. Mirosław WINCONEK  

Całkiem niedawno ten teren przyległy do kilkurodzinnego budynku niewielkiej wspólnoty mieszkaniowej przy ul. Zdrojowej w Szczecinie był jednym wielkim dzikim wysypiskiem śmieci. Przemiana, jaka tam się dokonała za sprawą Jarosława Iwanusa, kiedy przed pięcioma laty się wprowadził, zdumiała nie tylko sąsiadów. Do stworzonego i wciąż urządzanego przez niego ogrodu zaglądają nie tylko oni, ale i przechodnie, którzy nadziwić się nie mogą, czego udało mu się w tym miejscu dokonać w tak krótkim czasie.  

Dziś przestrzeń, która była ugorem i placem pełnym najróżniejszych odpadów, zajmuje kolorowy ogród z altanką, otoczony płotkiem i pergolami. Robi wrażenie nie tylko za dnia, ale i o zmierzchu, bo gospodarz zadbał w nim również o oświetlenie. 

- Pierwszy rok poświęciłem na to, by wywieźć śmieci. Wygrzebałem tony potłuczonych butelek, gruzu, złomu, starego bezużytecznego już sprzętu, w tym dwa telewizory i kanapę. A potem nawiozłem kilkanaście ton ziemi, by móc myśleć o jakichkolwiek nasadzeniach. Na początku musiałem zająć się trawnikiem. Z czasem pojawiało się sukcesywnie coraz więcej roślin. To jest ogród wiecznej przemiany. Nie przywiązuję się do jednej koncepcji i z tego też względu co roku jest on nieco inny - opowiada pan Jarosław. - W tym roku chciałem, żeby był to ogród japoński, już nawet zacząłem przygotowywać jego charakterystyczne elementy na drukarce 3D, czego efektem są małe ogrodowe pagody. A skończyło się na rabatach z gazonów betonowych.

W cichej oazie poza trawnikiem z roślin ozdobnych jako pierwsze pojawiły się róże. Jest ich kilka odmian. Część z nich stała się przedmiotem ogrodniczych eksperymentów nawozowych gospodarza. – Zasilam krzewy różnymi dawkami składników mineralnych i później obserwuję, jak dana róża reaguje – tłumaczy pan Jarosław. – Zauważyłem, że róże, którym dostarczam więcej azotu, rosną bardziej do góry. Te z kolei, które otrzymały większą dawkę fosforu, zaczęły szybciej kwitnąć.

Do rabat kwiatowych rozrzuconych nieregularnie po dywanie trawnika prowadzą alejki z ułożonych w ziemi plastrów pni drzew. Pan Jarosław z czasem zamierza dosadzać coraz więcej roślin, by w przyszłości wypełniły one jak najwięcej miejsc, tworząc naturalne kobierce. Według obliczeń właściciela, w ogrodzie znajduje się już ponad kilkadziesiąt odmian ozdobnych nasadzeń. Od rudbekii, berberysów, dalii, niecierpków, lilii, szałwii, rozchodników, trzmielin po bergenie, hosty, hortensje, fuksje, begonie i petunie. Nieco na obrzeżu odnaleźć można młody okaz rozłożystej paulowni i posadzonej niedawno magnolii.

Z boku domu odrapaną elewację od parteru przesłaniają duże donice z drewna z przymocowanymi do nich pergolami, po których pną się milin amerykański i dynie ozdobne. Za szpalerem róż od frontu stoi ławeczka, nieco dalej pod rozłożystym starym drzewem wzrok przyciąga ukwiecone oczko wodne z fontanną. Udało się wygospodarować do tego enklawę wypoczynku z altaną. Pan Jarosław postarał się również o automatyczny system nawadniania roślin. Zainstalował specjalne czujniki, które mierzą, jaka jest wilgotność gleby, jakie będą opady oraz prędkość wiatru.

- Dzięki ogrodowi ożywiły się kontakty międzysąsiedzkie, jest nas tu kilka rodzin. Te relacje stały się jakby bliższe. Zaczyna się od dzień dobry, a kończy się np. wymianą sadzonek i spotkaniami przy herbacie czy kawie. W pandemii ten ogród nas uratował - podkreśla p. Jarosław. - Stał się dla wszystkich bezcennym azylem. Wszyscy starają się dołożyć też swoją cegiełkę, byśmy w tym naszym najbliższym otoczeniu czuli się jeszcze lepiej. A to sąsiad zadba o dojście, to ktoś dostawi kwiaty w skrzynce na oknach parapetu. ©℗

Mirosław WINCONEK

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA